1. Jak W Każdą Niedzielę.

674 69 13
                                    

Z jednej strony byłam zła na Luke'a, że tak nagle nas opuszcza, ale z drugiej strony go rozumiałam. Po tym co stało się wczoraj też miałam ochotę zniknąć na jakiś czas, ale musiałam zostać w Burlington.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że nadal nic do mnie nie dochodziło. Zabijałam ludzi i widziało mnie całe miasto, ale nic sobie z tego nie robiłam. Po prostu wstałam dziś z łóżka, jak w każdą niedzielę, a w moich myślach cały czas był Danny.

Nie potrafiłam, nie potrafię i pewnie nigdy nie będę potrafiła pogodzić się z tym, że już go nie zobaczę. Już nie usłyszę jego głosu, nie poczuje ciepła jego ciała, gdy będzie mi smutno, nie zobaczę jego pięknego uśmiechu. Straciłam go na zawsze, wiem o tym, ale nie umiem się z tym pogodzić.

Reszta mnie nie obchodziła, stało się to, co się stało i nie cofnę tego. Rodzice pewnie nie będą chcieli mnie znać, ale to nie ma żadnego znaczenia. Nawet nie będę próbowała się z tego wykręcić, bo widziało mnie zbyt dużo osób. Rose, Bill, Cathy i Dylan są w podobnej sytuacji. Kiedy dziś rano gadałam z nimi, to wszyscy poza Dylanem, stwierdzili, że też nie będą próbować się z tego wykręcać. Dylan powiedział nam, że uspokoi jakoś rodziców, ale szczerze mówiąc, nie wiem czy mu się uda. Jego mama była świadkiem tego, jak strzelaliśmy w kamienicy, a później z mieszkania, w którym byliśmy wynosili trupa. Wątpię, że w jakikolwiek sposób da się to wytłumaczyć.

Rozmawiałam też rano z resztą ekipy i wszyscy doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie jeśli ja, Rose i Cathy przeprowadzimy się do nich. Dylana oczywiście też pytaliśmy, czy chce się przeprowadzić, ale powiedział nam, że musi zostać z rodzicami. Bill mieszka w fabryce Paul'a, więc jego nawet nie pytaliśmy.

Wstaliśmy dość wcześnie, bo praktycznie każdy obudził się o piątej rano. Mieliśmy dużo czasu, żeby pogadać o wielu sprawach przed wyjazdem Luke'a.

To nie były łatwe rozmowy, ale po tym co nas spotkało, musieliśmy je przeprowadzić. Najgorzej było, gdy doszliśmy do tematu Danny'ego. Jego mama uciekła z miasta, poza nią nie miał tu żadnej rodziny, więc my musieliśmy zająć się jego pogrzebem. Wszyscy wiedzieli, że dla mnie i Cathy to będzie trudne, bo my znałyśmy go najdłużej. Powtarzali nam co chwilę, że oni mogą wszystko załatwić, ale my nie chciałyśmy, żeby tak to wyglądało. Danny był naszym przyjacielem i, naszym obowiązkiem było zająć się przygotowaniem jego pogrzebu.

Wiedziałam, że gdy będziemy się z nim żegnać to zjawi się cała nasza szkoła i pół miasta. Trochę mnie to przerażało, bo jeszcze do niedawna było tylko lekkie gadanie, o tym w jakim świecie żyjemy i nie było na to wystarczająco dużo dowodów. Po tym co działo się wczoraj, każdy ma nasze życie podane na tacy. Wiadomo, nie wiedzą wszystkiego, ale sporo widzieli i jestem po prostu pewna, że dopiero zaczną gadać.

Mam nadzieję, że jakoś to przetrwam. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, a wiem, że teraz będę przez bardzo długi czas. Trochę dziwi mnie to, że zabijałam ludzi i nie ruszyło mnie to, a rusza mnie, jak ludzie o tym gadają. To nie ma najmniejszego sensu.

Gdy zjedliśmy śniadanie i przegadaliśmy wszystkie sprawy Luke pożegnał się ze wszystkimi, a następnie ruszyliśmy w drogę. Stwierdziłam, że pojadę z nim aż do wyjazdu z Burlington i tam się pożegnam. O dziwo, chłopak nie protestował.

Jechałam swoim autem, a Luke swoim. Mimo tego, że wszyscy dużo dziś rozmawialiśmy, to z Lukiem rozmawiałam bardzo mało. Nie wiem czym to było spowodowane, ale nie chciałam w żaden sposób na niego naciskać. Znam go już trochę i wiem, że dla niego cisza jest czasem najlepszym wyjściem. Pewnie pogadamy poważnie o wszystkim jak odpocznie i wróci. Przyda mu się ta przerwa i, mi w sumie też, bo będę mogła na spokojnie pomyśleć, o tym jak zabrać Rose z domu i nie mieć problemów.

Rodzice dobijają się do mnie bez przerwy, ale cały czas ich olewam. Miałam od wczoraj wyłączony telefon, ale gdy dziś rano go włączyłam miałam sto pięćdziesiąt siedem nieodebranych połączeń i, prawie sto sms-ów. To nie jest normalne i, nie będę dłużej tego znosić, tylko załatwię to raz na zawsze.

Rozumiem, że martwią się o mnie, Billa i Rose, ale na takie coś jest już za późno. Mogli pomyśleć o nas wcześniej i powiedzieć nam o tym przez co Susan się zabiła, a Laura uciekła. Może gdybyśmy wiedzieli, to bym nie straciła dwóch kuzynek. Fakt, nigdy nie miałam z nimi dobrego kontaktu, ale jednak obie były moją rodziną i strata ich boli.

Mam już pewien plan, jak zabrać moją siostrę bez konsekwencji, ale nie wiem czy to się uda. Pierw muszę pogadać o tym z Paulem, bo z jego pomocą może pójść bardzo łatwo. Umówię się z nim za kilka dni i zobaczymy co z tego wyjdzie.

Z każdą minutą byliśmy coraz bliżej wyjazdu z miasta. Oczywiście wszyscy ludzie jakich mijaliśmy nie mogli oderwać od nas wzroku. Miałam ochotę wysiąść i wyjaśnić im, żeby zajęli się swoim życiem, ale to by nic nie dało.

Od razu, jak pożegnam się z Lukiem, pojadę po Rose i wrócimy do domu, bo chce mieć już za sobą aferę, którą przygotowali dla nas rodzice. Pewnie dadzą nam szlaban, będą chcieli zabrać telefony i tak dalej, ale tym razem im się nie uda. Zawsze byłam uległa, ze względu na to, że są moimi rodzicami, ale po tym co przed nami ukrywali, przekroczyli wszystkie granice i straciłam do nich jakikolwiek szacunek. Pewnie wciąż mają przed nami wiele tajemnic, ale z pomocą Billa prędzej, czy później poznamy każdą z nich.

W końcu, stanęliśmy na poboczu drogi, kawałek przed wyjazdem z Burlington. Przez dobre kilka minut, Luke nie wysiadał ze swojego auta, ja zresztą też. Jeszcze się z nim nie pożegnałam, a już zaczynałam tęsknić. Nie wyjeżdża na długo, bo rano powiedział nam, że to będą jakieś dwa tygodnie, ale znając mnie, to te dwa tygodnie będą trwały wieczność.

Po jakiś dziesięciu minutach od tego jak się zatrzymaliśmy, w końcu wysiadł ze swojego samochodu. Ja zrobiłam to chwilę po nim i od razu zaczęłam kierować się w jego stronę. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, których kilka sekund później nie mogłam opanować. Luke od razu, gdy to zobaczył ruszył w moją stronę, a gdy był już przy mnie, nic nie mówiąc mocno mnie przytulił. 

~~~

Kocham i do następnego❤️❤️❤️

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz