41. Tak Mi Przykro.

121 16 4
                                    

Powoli traciłam cierpliwość, ale Cathy w ogóle to nie obchodziło. Ona serio nie potrafiła zrozumieć czegoś za pierwszym razem. Od tygodnia tłumaczyłam jej, że między mną a Willem nic nie ma, a ona dalej twierdziła, że nie chce powiedzieć jej prawdy.

No kurwa, dlaczego niby nie chciałabym powiedzieć jej prawdy?

– Ja już nie mam siły. – westchnęłam ze zrezygnowaniem, opadając na łóżko.

– Dobra spokojnie. – zaczęła Cathy cały czas się uśmiechając. – Nie powiem już słowa o tym, co i tak jest prawdą, ale jak już będziecie razem, to chce wiedzieć pierwsza. – dodała, po czym również opadła na łóżko.

I jak ja miałam być cierpliwa, mając taką przyjaciółkę?

– A weź się pierdol. Nie powiem ci nic. – rzuciłam a następnie z całej siły ją popchnęłam, przez co spadła z łóżka.

Nie potrafiłam powstrzymać śmiechu. Musiałam wybuchnąć co raczej nie spodobało się mojej przyjaciółce, bo gdy tylko wstała wzięła poduszkę i zaczęła mnie nią uderzać.

– Rodzice Dylana nie żyją. – zaczął Roy, wchodząc do pokoju. – Przed chwilą dostałem od niego telefon, że ktoś postrzelił ich, gdy spali. Jedziemy do niego. – dodał, po czym szybko opuścił pokój, a ja i Cathy od razu zrobiłyśmy to samo.

Nie dochodziło to do mnie. Nie mogłam uwierzyć, że stało się coś takiego. Dylan niedawno się z nimi pogodził. Zależało mu na tym, żeby mieć z nimi jak najlepszy kontakt. Kochał ich jak nikogo innego i kurwa tak nagle ich stracił.

– Proszę cię jedź szybciej. – powiedziała Clara łamiącym się tonem, a Will przyspieszył jeszcze bardziej.

Od kilku minut byliśmy w drodze do domu, w którym mieszkali rodzicie Dylana. Cały czas próbowałam zrozumieć co się stało, ale nie potrafiłam. Nie wiedziałam, jak mam się zachować, gdy zobaczę Dylana. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Nie wiedziałam niczego. Byłam przesiąknięta pustką, i to nie było nic przyjemnego.

Od razu, gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyliśmy karetkę, radiowóz i pełno ludzi stojących przed klatką, w której mieszkali rodzice Dylana. Bez zbędnych słów opuściliśmy swoje samochody i jak najszybciej ruszyliśmy w stronę mieszkania.

– Dylan. – westchnęła Clara ze łzami w oczach, gdy tylko zobaczyła chłopaka, który nie mógł przestać płakać.

– Dopiero ich odzyskałem i ktoś odebrał mi ich na zawsze. – mruknął Dylan, gdy Clara go przytuliła.

Nie potrafiłam powstrzymać łez. Wiedziałam, co on czuł, bo byłam w podobnym stanie, gdy straciłam Danny'ego.

– Co tu się dokładnie stało? – zapytał Roy dwójki policjantów, którzy stali przy łóżku.

– Ktoś wszedł w nocy do mieszkania i po prostu ich zastrzelił. – zaczął jeden z nich, patrząc na Roya. – Na ten moment wiemy, tylko że to była dobrze zaplanowana akcja. Nigdzie nie ma odcisków palców czy śladów butów. Sąsiedzi też niczego nie widzieli. Sprawdzimy jeszcze kamery w okolicy, ale nie wiem, czy dzięki nim do czegoś dojdziemy.

Ktoś chciał za wszelką cenę zniszczyć nam życia i całkiem nieźle mu to wychodziło. Najpierw dosypanie mi leków nasennych do drinka, teraz zabójstwo rodziców Dylana.

Nie wiedziałam, czy za tymi akcjami stoją ludzie z drugiej mafii. Szczerze mówiąc wątpiłam w to, bo przecież Paul mówił, że zna każdy ich ruch.

– Clara mogę pogadać z nim na osobności? – zapytałam, zbliżając się do dziewczyny, która cały czas przytulała Dylana.

– Jasne, że tak. – odpowiedziała smutnym tonem.

– Chodźmy do mojego pokoju. – powiedział Dylan, próbując, chociaż trochę się uspokoić.

Po chwili byliśmy sami w jego pokoju, a ja po prostu zamarłam, gdy spojrzałam w jego oczy.

– Tak mi przykro. – powiedziałam łamiącym się tonem, a następnie przyciągnęłam go do siebie i mocno przytuliłam.

Coś we mnie pękło. Od razu po tym, jak Dylan znalazł się w moich objęciach zaczęłam płakać. Chciałam mu jakoś pomóc, ale nie potrafiłam. Po prostu staliśmy wtuleni w siebie i płakaliśmy przez dobre kilka minut.

– Zrobimy wszystko, żeby pomścić twoich rodziców. – mruknęłam, odrywając się od niego. – Puścimy z dymem całe miasto, jeśli będzie trzeba, ale pomścimy ich.

– Jak to wszystko się skończy chcę wyjechać na drugi koniec świata, ale nie zrobię tego bez was. – powiedział chłopak, patrząc mi prosto w oczy.

– Uwierz, że nie tylko ty tego chcesz. Kiedyś wszyscy stąd wyjedziemy i nie wrócimy już nigdy.

– Chodźmy do reszty, bo pewnie się martwią. – rzucił Dylan, ocierając łzy, które cały czas spływały po jego policzkach.

Opcja wyjazdu z Burlington pierwszy raz pojawiła się w poprzednim roku, ale dopiero tydzień temu została poruszona. Wiem, że Cathy mówiła serio o wyjeździe, bo to właśnie ona po raz pierwszy rzuciła ten pomysł w poprzednim roku. Nie wiem, czy Clara mówiła na poważnie, czy przemawiał przez nią alkohol. Reszta się nie odzywała, ale byłam po prostu pewna, że też by chcieli zacząć wszystko od nowa w innym miejscu. Przecież, zanim nas poznali mieli w planach ucieczkę, ale wiele się zmieniło i postanowili zostać. Raczej nie spodziewali się, że zaczną dziać się takie rzeczy.

– Mamy kolejny problem. – powiedział Will, gdy tylko wróciłam z Dylanem do salonu.

– Jaki? – zapytałam, nie spuszczając z niego wzroku.

– Ktoś nas cały czas śledzi. – zaczęła Wendy, podchodząc do okna, z którego było widać całą kamienice Dylana. – Dostaliśmy informację od ochroniarzy, że jakiś dzieciak przyniósł im list. Coś im nie pasowało, więc od razu go otworzyli. W środku było pełno naszych zdjęć. Jesteśmy cały czas obserwowani i szczerze mówiąc mamy szczęście, że jeszcze żyjemy. Jakby tego było mało to w środku były zdjęcia Victorii. Była pobita i skuta, ale żyła. Były też zdjęcia rodziców Dylana po tym, jak zostali zabici. – dodała szatynka cały czas, wpatrując się w okno.

Na początku myślałam, że się przesłyszałam. Ktoś podrzucił nam zdjęcia naszej ekipy, uwięzionej Victorii i rodziców Dylana. Wiedziałam, że mamy wrogów, ale nie sądziłam, że ci wrogowie są jakimiś psycholami bez uczuć.

Kto normalny robił takie rzeczy? Kto wysyłał innym zdjęcia uwięzionych i pobitych osób? Kto wysyłał zdjęcia ofiar zrobione po ich śmierci? Kto był takim skurwysynem?

– Nie wierzę, kurwa nie wierzę. – powiedziałam, próbując unormować oddech, bo po tym, co usłyszałam zaczęłam strasznie ciężko oddychać.

– Emma wszystko dobrze? – zapytała po chwili Cathy, ale nie byłam w stanie jej odpowiedzieć.

Zamiast unormować oddech zaczęłam oddychać coraz ciężej, aż doszłam do takiego momentu, że zaczęłam się dusić. Na dodatek moje nogi były jak z waty, a przed oczami zaczęło robić mi się ciemno.

– Emma. – usłyszałam głos mojej siostry, gdy całkowicie straciłam władze w nogach. Na szczęście Dylan był obok mnie i nie pozwolił mi upaść. Niestety to nic nie dało, bo i tak chwilę później straciłam przytomność.

~~~

Kocham i do następnego❤️❤️❤️

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz