6. Dobra, Rozchodzimy Się.

183 41 4
                                    

Powoli otworzyłam oczy, a następnie zaczęłam szukać telefonu, żeby dowiedzieć się, która jest godzina. Dziś szkoła i nie mogłam po raz kolejny, nie iść. Musiałam zmierzyć się z tymi wszystkimi ludźmi, którzy nie mogli doczekać się tego dnia.

Było chwilę po szóstej, więc odetchnęłam z ulgą, bo miałam jeszcze sporo czasu. Lekcje zaczynałam o dziewiątej, a kończyłam o czternastej, także chyba nie powinno być źle.

W salonie nie było nikogo poza mną. Pewnie wszyscy poszli spać do swoich pokojów, a mnie nie chcieli budzić. Przykryli mnie kocem i dali poduszkę pod głowę, ale i tak z jakiegoś powodu byłam strasznie obolała.

– Widzę, że nie tylko ja lubię wcześnie wstawać. – powiedziałam z uśmiechem, gdy zobaczyłam Dylana biegającego po całej kuchni.

Wyglądało to dosyć komicznie, bo chłopak zachowywał się jakby zgubił coś bardzo ważnego, a znając jego pewnie nie mógł znaleźć łyżki do kawy i panikuje.

– Od soboty strasznie mało śpię. Za każdym razem, gdy się położę nawet w dzień, to nie mogę przestać myśleć o tym co się stało. – rzucił otwierając kolejną szafkę. – W końcu kurwa. – dodał z ulgą wyciągając z niej kawę.

Ja o dziwo zasypiałam normalnie, a jakby tego było mało nawet się wysypiałam. Myślałam, że po wydarzeniach z soboty w ogóle nie będę mogła zasnąć, ale przychodziło mi to z łatwością. Nie wiem czy było to spowodowane zmęczeniem, czy czymś innym, ale cieszyłam się z tego, bo przynajmniej nie wyglądałam rano jak trup.

– Nie obrażę się, jak mi też zrobisz, a ja w tym czasie wezmę prysznic. – mruknęłam na co Dylan tylko kiwnął głową, a następnie zaczął szukać kubków.

Poszłam do pokoju Luke'a, bo tam miałam walizki, a następnie zaczęłam szukać jakiś ciuchów, które mogłabym dziś na siebie włożyć. Miałam szczęście, bo w pierwszej walizce, którą otworzyłam były moje ulubione ciuchy.

Po chwili zastanowienia wzięłam ubrania, które wybrałam i poszłam do łazienki. Poczułam się o wiele lepiej, gdy po moim ciele zaczęła spływać ciepła woda. Nie było nic lepszego niż ciepły prysznic na obolałe ciało.

Gdy się odświeżyłam szybko wysuszyłam i uczesałam włosy, a następnie ubrałam się i poszłam do kuchni. Stwierdziłam, że dziś nie będę się malować, bo nie wyglądam źle. Ostatnio coraz częściej odpuszczam makijaż, bo bardziej podobam się sobie bez. Zresztą, nie tylko sobie, bo wiele osób mówi mi, że lepiej wyglądam bez makijażu.

– O kurwa, nie było mnie chwilę, a tu cały skład. – powiedziałam z zaskoczeniem chwilę po wejściu do kuchni.

– Praca wzywa, więc wiesz. – zaśmiał się Will puszczając mi oczko.

– No wiem, musisz przebrać się za klauna i przygotować występ w cyrku, a to zajmuje trochę czasu. – rzuciłam nie spuszczając wzroku z blondyna.

Nie minęła nawet sekunda od moich słów, a wszyscy w kuchni wybuchli śmiechem. Wszyscy poza Willem, który myślał, jak ma odbić piłeczkę.

– Okej wygrałaś. – odezwał się w końcu chłopak wyciągając rękę w moją stronę. – Gratuluję, jesteś coraz lepsza. – dodał ściskając moją dłoń z całej siły.

Po tym, jak pożartowaliśmy, stwierdziliśmy, że zjemy razem śniadanie, a następnie każdy ruszy w swoją stronę. Ja, Cathy, Rose i Dylan do szkoły, a Roy, Will, Clara i Wendy do fabryki Paul'a, bo mają coś ważnego do zrobienia.

Szczerze mówiąc, coraz mniej stresowałam się dniem w szkole. Wczoraj i w sobotę wieczorem, myślałam, że nie dam rady, ale teraz z każdą minutą czułam się coraz pewniej. Reszta też mi powiedziała, że jakoś mocno się tym nie przejmują. Chyba już przyzwyczailiśmy się do tego gadania i tylko na początku myślimy, że będzie źle, a później okazuje się, że jest w miarę normalnie.

Chwilę po ósmej, powoli zaczęliśmy się zbierać. Dylan i Rose też zaczynali o dziewiątej, bo od siódmej w szkole był jakiś konkurs i ci co nie brali w nim udziału zaczynali później.

Dylan jechał z Cathy, a Rose ze mną. Mogliśmy pojechać jednym samochodem, ale chciałam pogadać z moją siostrą na osobności przed szkołą. Oczywiście przed nami i za nami jechali ochroniarze, na których już nawet nie zwracałam uwagi. Gdy na początku nas chronili, to czułam się dziwnie, ale z czasem przyzwyczaiłam się do ich towarzystwa.

– Między tobą, a Wendy wszystko się układa? – zapytałam zerkając kątem oka na dziewczynę.

– Tak, a czemu pytasz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

– Po tym co się działo, wiele się mogło zepsuć w naszych związkach. – zaczęłam, próbując ułożyć w głowie, to co chciałam jej powiedzieć. – Wiesz, nie mamy normalnego życia i mimo tego, że cierpimy odnaleźliśmy szczęście. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że zawsze możesz przyjść do mnie jeśli będziesz miała gorszy okres z Wendy. Teraz mamy tylko siebie i nawet jeśli wyjdziemy kiedyś na prostą, to nie będziemy tacy sami. Nie będziemy mogli powiedzieć innym ludziom o tym co przeszliśmy dla własnego bezpieczeństwa. Krótko mówiąc nie poznamy lepszych ludzi od tych, których mamy teraz. Musimy zrobić wszystko, żeby między nami zawsze było jak najlepiej.

– Dlaczego ty nigdy nie powiesz czegoś wprost, tylko robisz ze swojej wypowiedzi książkę?

– Eh, masz szesnaście lat, a w tym wieku, ciężko jest zakochać się na stałe. Wiem, że to co łączy ciebie i Wendy jest prawdziwe, ale boję się, że z czasem może zacząć podobać ci się ktoś inny. Oczywiście, to by nie było nic złego, ale to jakie życie teraz prowadzimy wiele przekreśla. Myślisz, że potrafiłabyś zaufać komuś, tak jak ufasz Wendy?

– Ja nie chcę nikogo innego i jestem po prostu pewna, że nikt inny nigdy mi się nie spodoba. Nawet jeśli by mi nie wyszło z Wendy, to bym dalej przy was była i bym nie miała zamiaru zmieniać swojego życia. Mimo tego, że jestem dzieciakiem, to wiem, jak będzie wyglądać nasze życie w przyszłości. Wiem, że musimy być w chuj ostrożni jeśli chodzi o innych ludzi. Obiecuję ci, że jeśli między mną, a Wendy będzie jakiś problem ty dowiesz się pierwsza.

– Jeszcze jedno, nie bądź zła za tę rozmowę. Ja kibicuje wam, jak nikt inny i wierzę w was z całego serca. Po prostu musiałam ci o tym powiedzieć.

– Spokojnie, nie jestem zła. – rzuciła Rose uśmiechając się w moją stronę. – Gdybyś to ty była moją młodszą siostrą, to też bym przeprowadziła taką rozmowę. – dodała na co również się uśmiechnęłam.

Kilka chwil później, byliśmy już na miejscu czyli pod Burlington High School. Jak zawsze pod szkołą stało pełno ludzi. W ogóle nie czułam już stresu. Nie obchodziło mnie to czy będą o mnie gadać, czy nie. Chyba pierwszy raz byłam tak spokojna, jak przyjeżdżałam do szkoły po jakiejś akcji.

Zaparkowaliśmy swoje samochody na wolnych miejscach, a następnie wysiedliśmy i stanęliśmy przed nimi, bo mieliśmy jeszcze trochę czasu do dzwonka. Tym razem to nie ludzie patrzyli się na nas tylko my na nich. Od razu, gdy to zauważali odwracali wzrok albo odchodzili. Muszę przyznać, że świadomość, że się nas bali była czymś co sprawiało, że moje ego było w siódmym niebie. Zawsze, to ja bałam się ludzi, a teraz role się odwróciły.

– Dobra, rozchodzimy się. Jakby coś się działo, mamy się od razu informować, jasne? – zapytałam patrząc na Dylana i Rose, którzy od razu kiwnęli głowami, a następnie poszli w swoje strony. 

~~~

Kocham i do następnego

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz