10. Ten Uśmiech Oznacza, Że Coś Znalazłeś?

169 35 10
                                    

Nie mogłam przestać myśleć o tym co powiedział mi tata po pogrzebie Danny'ego. Nie przejmowałam się tym, bo wiedziałam, że nie miał racji. Po prostu myślałam o tym, dlaczego to powiedział. Nie miał pojęcia o tym co się działo, więc takie słowa nie miały żadnego sensu.

Poza tym, który rodzic się tak zachowuje? Który rodzic, podchodzi do swojej córki po pogrzebie jej najlepszego przyjaciela i mówi, że on zginął przez nią?

Nie rozumiem, jak można być aż tak strasznym człowiekiem. Nie rozumiem, jak można świadomie próbować, doprowadzić własne dziecko do załamania nerwowego.

– Emma wróć do nas. – powiedziała podniesionym tonem Clara wyrywając mnie z natłoku myśli.

– Przepraszam, zamyśliłam się. – mruknęłam posyłając dziewczynie uśmiech.

– Wszystko dobrze? – zapytała Cathy patrząc mi prosto w oczy.

– Tak, po prostu zastanawiałam się, co jest nie tak z moimi rodzicami, ale do niczego nie doszłam, więc chuj w to. – odpowiedziałam sięgając ze stolika szklankę wody.

Muszę nauczyć się nie myśleć o tym, co do niczego mi się nie przyda. Zbyt dużo czasu, poświęcam na rzeczy, których już nie cofnę i, o których powinnam zapomnieć.

– Bill napisał, że za pięć minut będzie. – odezwała się Rose robiąc coś w telefonie.

– Ciekawe co się stało, że postanowił ruszyć się z fabryki. – rzucił Will wypuszczając z ust dym papierosowy który następnie przez kilka sekund obserwował.

Też mnie to zastanawia. Od pogrzebu Danny'ego nikt z nas nie widział mojego brata. Pogrzeb był w czwartek, a dziś jest niedziela. Paul mówił nam kilka razy, że Bill cały czas jest w fabryce. Wiedziałam, że pracuje nad czymś, ale i tak się o niego martwiłam. Zamknięcie się na świat, nie jest dobrym wyjściem, zwłaszcza w naszej sytuacji.

– Dylan, odzywali się do ciebie rodzice? – zapytałam, bo zauważyłam, że chłopak był myślami w innym miejscu.

– Nie, nie dzwonili, nawet nie wysłali żadnego sms-a. Zachowują się jakbym nie istniał. – odpowiedział ze smutkiem.

– Daj im jeszcze trochę czasu. – mruknęła Clara obejmując go.

– Daje, ale z każdym dniem, w którym jest cisza, mam coraz mniej wiary w to, że z nimi pogadam. – rzucił chłopak obojętnie.

Było mi go szkoda, bo w porównaniu do mnie, Rose, Billa i Cathy, on zawsze miał bardzo dobry kontakt z rodzicami. Z tego co nam mówił wszystko zaczęło się psuć, gdy zaczął przynosić do domu pieniądze, które zarabiał pracując dla Paul'a. Nie mógł im powiedzieć skąd je ma, więc za każdym razem wymyślał jakieś kłamstwo. Raz powiedział, że dorabia po lekcjach w sklepie, niedaleko szkoły, ale wiedział, że rodzice mu nie uwierzyli. Nie umiał kłamać, więc w którymś momencie, wpadł z tymi kłamstwami i jego kontakt z rodzicami zaczął się zmieniać. Wtedy, gdy James i Neil zostali zabici, pojechaliśmy po niego pod jego kamienice i to też był błąd, bo jego rodzice widzieli, jak odjeżdżał z nami. Mógłby powiedzieć, że jechał gdzieś z kolegami, ale sam dużo razy mówił im, że w szkole nie ma kolegów. Poza tym, wszystkie auta, które stanęły pod jego kamienicą, nie należały do tanich. Jego rodzice wiedzieli że w Burlington jest mafia, a on nagle zaczął przynosić do domu sporo pieniędzy i ludzie w drogich autach zabierali go spod klatki. Każdy, domyśliłby się skąd ma te pieniądze i w jaki świat wszedł. Po tym, co wydarzyło się w sobotę, jego rodzice byli już pewni w stu procentach, co się dzieję.

Trochę ich rozumiałam, bo sama nie wiem, jakbym zareagowała, gdybym dowiedziała się, że moje dziecko pracuje dla mafii. Wiem natomiast, że na pewno bym nie milczała, tylko starała się wszystko zrozumieć. Dużo też, bym rozmawiała z dzieckiem. W takiej sytuacji cisza to najgorsze wyjście jakie może być.

– Daj im jeszcze kilka dni. Jak się nie odezwą, to obiecuję, że będę robić wszystko, żebyś czuł się przy nas lepiej niż przy nich. – powiedziała Clara, a następnie pocałowała Dylana w głowę.

– Okej. – westchnął po chwili chłopak.

Po kilku minutach w domu w końcu pojawił się Bill. Nawet się z nami nie przywitał tylko usiadł i od razu zaczął coś nam tłumaczyć. Mówił bez przerwy przez jakieś dwadzieścia minut, ale ja wciąż nie wiedziałam o co mu chodzi.

– Poczekaj chwile. – zaczął Roy patrząc na mojego brata. – Z całej naszej grupy tylko ty jesteś hakerem. My nie wiemy jak się programuje, niszczy zdalnie czyjeś komputery czy włamuje do samochodów. Ty jesteś w tym geniuszem, ale jeśli z nami gadasz, to musisz zniżyć się do naszego poziomu i tłumaczyć nam wszystko w jak najprostszy sposób.

Bill przez dłuższą chwilę milczał, ale po wyrazie jego twarzy dało się zauważyć, że głęboko się nad czymś zastanawia. Pewnie próbował ułożyć sobie w głowie, to co chce nam powiedzieć, ale w języku, który zrozumiemy.

– Za dużo czasu spędzam z ludźmi Paul'a i jestem przyzwyczajony, że gadamy inaczej o tych sprawach. – zaczął patrząc po kolei na każdego z nas. – Zastanawiało mnie to, skąd ludzie, którzy zabili Danny'ego, wiedzieli gdzie on jest. Bardzo szybko zrozumiałem, że ktoś musiał go śledzić. Krótko mówiąc, ktoś zamontował mu nawigację w telefonie lub samochodzie. Telefon miał zawsze przy sobie, więc to byłoby ciężkie do wykonania dla ludzi, którzy w ogóle go nie znali. Z kolei zamontowanie nawigacji w samochodzie, to bułka z masłem, bo w samochodzie, przecież cały czas nie siedział. Sprawdziłem jego samochód i znalazłem tą nawigacje. Jestem pewny, że w samochodzie Emmy i Cathy też ona jest. Ci, którzy zabili Danny'ego, śledzą nas, więc musimy pozbyć się tych nawigacji.

Teraz wszystko rozumiałam. Bill miał rację, przecież nikt nie spędza całego dnia w samochodzie.

Jeśli Danny był śledzony to my też jesteśmy. Zawsze wszędzie jeździliśmy razem i zdarzało się, że samochody stały puste przez kilka godzin w środku miasta. Okazji do zamontowania nawigacji było pełno, ale nikt z nas nawet nie pomyślał o tym, że coś takiego może się wydarzyć.

– Więc chodźmy. – powiedziałam, po czym wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę wyjścia z domu, a reszta zrobiła to chwilę po mnie.

Gdy byliśmy za zewnątrz, Bill od razu wczołgał się najpierw pod mój samochód, a później pod samochód Cathy. Myślałam, że to szukanie będzie trwał dłużej, ale po jakiś dziesięciu minutach chłopak z uśmiechem na ustach wyszedł spod samochodu mojej przyjaciółki.

– Ten uśmiech oznacza, że coś znalazłeś? – zapytałam nie spuszczając wzroku z mojego brata.

– Tak. Te małe gówienka były w trzech samochodach, dokładnie w tych samych miejscach. Nie wiem jacy ludzie to montowali, ale nie byli oni zbyt mądrzy. – odpowiedział z uśmiechem chłopak.

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz