25. Myliłem Się Co Do Was.

142 21 12
                                    

Od zdarzenia w szkole minęło kilka dni, a ludzie z Burlington dalej o tym mówili. Nie interesowali się samym zdarzeniem, a pewną osobą, która pokazała się całemu miastu kilka godzin po zdarzeniu.

Tak, wszyscy mówili o tajemniczym hakerze o pseudonimie CX8. Nikt nie miał pojęcia kim on jest, pojawił się znikąd i po jednym dniu zaczął być na ustach wszystkich.

Zabawienie się stroną naszej szkoły było tylko początkiem. W piątek, czyli dzień po zdarzeniu w szkole na komisariatach w całym mieście zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Drukarki same zaczęły pracować i drukowały zdjęcia z adresami i informacjami, jakie przestępstwa popełniła dana osoba. Na każdej wydrukowanej kartce był podpis CX8. Wszystkie przestępstwa, które haker ujawnił dotyczyły pedofili, o żadnych innych nie wspomniał.

Lokalne media od razu zaczęły o nim pisać. W czwartek pokazał się po raz pierwszy, a w piątek wieczorem znało go już całe miasto.

– Ziemia do Emmy. – powiedziała podniesionym tonem Cathy, wyrywając mnie z natłoku myśli.

– Sorki zamyśliłam się. – mruknęłam, zerkając kątem oka na przyjaciółkę.

Od pojawienia się CX8 często wpadałam w takie wiry myśli. Po prostu mnie zaciekawił i nie mogłam nic na to poradzić.

– Jak myślisz co będziemy robić dla Paul'a? – zapytała z powagą Rose.

– Szczerze mówiąc nie wiem. Pewnie to samo, co reszta, czyli nie wiem co. – odpowiedziałam, posyłając siostrze uśmiech.

Miałam przeprowadzić rozmowę z Cathy, Rose i Dylanem o szkole i zrobiłam to w czwartek od razu po tym, jak wróciliśmy z fabryki. Oni też byli zdania, że szkoła w naszym przypadku nie ma żadnego sensu i tylko przysparza nam kłopotów. Nie namawiałam ich do niczego, sami podjęli decyzję, że nie chcą się dalej uczyć.

Dobrze, że nie mamy kontaktu z rodzicami, bo gdybyśmy mieli to olanie szkoły nigdy nie wchodziłoby w grę.

– Po co my tak właściwie idziemy do szkoły, skoro stwierdziliśmy, że sobie ją odpuszczamy? – zapytał Dylan, gdy weszliśmy na teren budynku.

Jak zawsze przed wejściem było mnóstwo ludzi, którzy chyba tylko czekali, aż się pojawimy, bo gdy nas zobaczyli nie mogli przestać się patrzeć nawet na sekundę. Najlepsze jest to, że byliśmy dobre sto metrów od miejsca, w którym uczniowie się zbierali, ale i tak zostaliśmy zobaczeni od razu po wejściu na teren szkoły.

– Mam w swojej szafce zdjęcia z Dannym i nie chce ich tam zostawiać. – odpowiedziałam ze smutkiem.

Za każdym razem, gdy myślałam o Dannym lub wymawiałam jego imię chciało mi się płakać. Może nie dawałam po sobie tego poznać, ale cały czas jego śmierć bolała mnie tak samo jak na początku.

Gdy byliśmy coraz bliżej szkoły coraz więcej ludzi się na nas patrzyło lub schodziło nam z drogi. Szukałam wzrokiem Veronicy, bo chciałam na nią spojrzeć z uśmiechem, ale nigdzie jej nie widziałam. W czwartek nieźle ją załatwiłam. Z tego, co słyszałam trafiłam ją krzesłem, tak że jej twarz i głową została dosyć mocno rozcięta. Poza tym nic groźnego jej się nie stało. W sumie to dobrze, jeśli po tym nie zrozumie, że powinna trzymać się ode mnie z daleka to skończy jeszcze gorzej. To była dla niej mała lekcja i mam nadzieję, że czegoś się nauczyła.

Od razu po wejściu do szkoły przyspieszyłam, bo nie chciałam być długo w tym miejscu. Zależało mi tylko na zdjęciach, gdybym ich tu nie miała, to by mnie tu nie było.

Po jakiejś minucie byłam z Cathy, Rose i Dylanem przy mojej szafce. Oczywiście, zanim ją otworzyłam minęło trochę czasu, bo jak zawsze musiała się zaciąć.

– Emma, Cathy! – usłyszałam znajomy głos a następnie wyciągnęłam ostatnie zdjęcie i zamknęłam szafkę.

To był Victor, zauważył nas z drugiego końca korytarza i szybkim krokiem szedł w naszą stronę.

– Kolejne kłopoty? – zapytała Rose, patrząc raz na mnie raz na Cathy.

– Raczej nie. – odpowiedziała moja przyjaciółka, nie spuszczając wzroku z Victora.

– Dyrektor ma wam coś ważnego do powiedzenia i nie chodzi o sytuację z czwartku. Wiem, że nie żyjecie z nim w najlepszych stosunkach, ale uwierzcie, że to dla niego bardzo ważne. – powiedział mężczyzna, uśmiechając się w naszą stronę.

Jego słowa trochę mnie zdziwiły. Zresztą Cathy, Rose i Dylana też. Mogłam to olać i powiedzieć, że nie mam ochoty gadać z dyrektorem, ale w sumie ciekawiło mnie co takiego ważnego ma nam do powiedzenia.

Chwilę później byliśmy w gabinecie Ricarda. Nie było go tam, ale Victor od razu po niego zadzwonił.

– Przepraszam, że musieliście czekać. Nie sądziłem, że tak szybko się tutaj zjawicie. – powiedział dyrektor, wchodząc do gabinetu.

Pierwszy raz widziałam na jego twarzy taki uśmiech. Zawsze chodził smutny i znudzony, a teraz promieniował szczęściem.

– O co chodzi? – zapytała Cathy, zanim zdążyłam się odezwać.

– Myliłem się co do was i chciałbym was z całego serca przeprosić. – zaczął mężczyzna, a ja od razu spojrzałam na niego ze zdziwieniem. – Gdy zatrudniłem Victora nie kazałem mu mówić o jednej bardzo ważnej rzeczy. Nie kazałem mu mówić o tym, że jest moim synem. Nie chciałem, żeby uczniowie potraktowali go z góry. Wiecie o co chodzi. Gdyby powiedział uczniom, że jest moim synem, to by inaczej na niego patrzyli. Powiedziałem mu, że są w mojej szkole osoby, które współpracują z lokalną mafią. Powiedziałem mu o was, wiedział, że będzie was uczył. Szczerze mówiąc bałem się trochę o niego, nie chciałem, żeby się z wami kłócił, bo wiedziałem, jak to może się skończyć. Jest moim synem, więc to normalne, że się o niego martwię. W czwartek po tym, co się stało powiedział mi, że uratowałyście jego córkę i moją wnuczkę. Nie mogłem uwierzyć, byłem taki szczęśliwy. Mieszałem was z błotem odkąd dowiedziałem się z kim trzymacie, a wy daliście drugą szansę mojej wnuczce. Nie macie pojęcia jak bardzo jestem wam wdzięczny za to co zrobiłyście. – dodał ze łzami w oczach, a ja podobnie jak Cathy stałam i nie wiedziałam, co mam zrobić.

– Chciałabym coś powiedzieć, ale nie wiem co. – odezwałam się po dłuższej chwili łamiącym się tonem.

– Nie jesteśmy takie złe, na jakie wyglądamy. – zaczęła Cathy, uśmiechając się w stronę dyrektora. – Fakt, trochę się pogubiłyśmy, a nasze życie strasznie się zmieniło, ale wciąż jesteśmy ludźmi i gdy możemy komuś pomóc to pomagamy. Skoro już tutaj jesteśmy, to wypadałoby powiedzieć, że pewnie widzimy się po raz ostatni. Musimy zrezygnować ze szkoły, cała nasza czwórka. Myśleliśmy o tym przez jakiś czas i wspólnie doszliśmy do wniosku, że to będzie najlepsza decyzja. Będziemy mieli trochę mniej na głowie, no i w szkole będzie trochę spokojniej. Tak będzie najlepiej dla każdego.

– Mógłbym was prosić o ostatnią przysługę, zanim wyjdziecie? – zapytał Ricardo patrząc po kolei na każdego z nas.

– Tak. – odpowiedziałam, nie spuszczając z niego wzroku.

– Obiecajcie mi, że będziecie na siebie uważać i że zrobicie wszystko, żeby wasze życia się ułożyły.

– Obiecujemy. – powiedziałam po chwili, a następnie opuściliśmy gabinet.

~~~

Kocham i do następnego❤️❤️❤️

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz