42. Co Przed Nami Ukrywacie?

128 20 6
                                    

Od kilku lub kilkunastu minut próbowałam się uspokoić, ale jak zawsze słabo mi to wychodziło. Byłam na siebie zła, bo wszyscy skupili uwagę na mnie, a Dylan był w gorszym stanie, i to nim powinni się zająć, a nie mną.

Od razu po tym, jak odzyskałam przytomność zaczęłam panikować i nie potrafiłam przestać. Chciałam, ale nie potrafiłam. To wszystko było nie do zniesienia.

– Emma spójrz na mnie. – zaczął Will, patrząc mi prosto w oczy. – Wiem, co czujesz. Wiem, że się boisz i uwierz, że my też. Nie jesteś sama, masz nas i obiecujemy, że nic ci się nie stanie. Niedługo znajdziemy tych skurwysynów i zabijemy każdego z nich.

Wiedziałam, że Will ma rację. Wiedziałam, że nie jestem sama i że oni też się boją. Wiedziałam też, że w końcu ludzie, którzy nas krzywdzą popełnią jakiś błąd, ale i tak trudno było mi uwierzyć, że to piekło się skończy.

– Muszę pobyć sama, zajmijcie się Dylanem, a nie mną. – mruknęłam a następnie poszłam do pokoju, w którym jakiś czas temu próbowałam pocieszyć mojego przyjaciela.

Ostatnio, gdy było ze mną źle wolałam być sama. Kiedyś zawsze dzwoniłam do Cathy czy Danny'ego, bo nie znosiłam płakać w poduszkę. Nie wiem, co się ze mną stało, nawet nie miałam ochoty mówić komuś, że źle się czuję. Czasem wolałam po prostu dusić wszystko w sobie. Tak było o wiele łatwiej.

Po jakiś dziesięciu minutach postanowiłam wrócić do ekipy, bo nie chciałam, żeby się o mnie martwili. Niby byłam w pokoju obok, ale znałam ich i wiedziałam, że woleliby, żebym była z nimi.

– Gdzie są wszyscy? – zapytałam ze zdziwieniem, wchodząc do salonu, w którym nie było nikogo poza Cathy, Rose i Dylanem.

– Zaraz po tym, jak poszłaś do pokoju przyjechali po ciała, więc karetka i policja odjechała. – odpowiedziała szybko Cathy.

– A co z ekipą? Czemu zostaliście tu sami?

– Powiedzieli, że muszą załatwić coś bardzo ważnego i że mamy jechać do domu i czekać na nich. Oczywiście ochroniarze po nas przyjechali i najpewniej nie będą od nas odchodzić nawet na krok dopóki nie złapiemy tych, którzy nas śledzą. – rzucił Dylan, nie wyrażając przy tym żadnych emocji.

– Po tym, co się stało muszą załatwiać coś bardzo ważnego i nawet nie powiedzieli co?

– To nie wszystko. – zaczęła moja siostra, a ja od razu spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. – Pomyślałam o pewnych sytuacjach i wyszło, tak że złożyły mi się w jedną całość. Jak zabili Danny'ego, to wyszło na jaw, że cała ekipa ma przed nami jakiś sekret. Ostatnio Luke powiedział, że zniknął, bo chciał chronić nas wszystkich. Dzisiaj po tym, co się stało nagle wszyscy musieli coś załatwić i my nie mogliśmy jechać z nimi. Jestem po prostu pewna, że te trzy sytuację są ze sobą powiązane i jeśli dziś nie dowiem się o co chodzi, to pierdole to wszystko.

Nie zapomniałam o tym, że reszta coś przed nami ukrywała. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak dowiemy się o co chodzi, ale po tym, co powiedziała Rose zrozumiałam, że nie możemy dłużej czekać, aż zechcą nam powiedzieć co takiego ukrywają.

– Dobra, jedźmy do domu i poczekajmy, aż wrócą. Zmusimy ich, żeby powiedzieli nam prawdę. – westchnęłam a następnie skierowałam się w stronę wyjścia z mieszkania.

Gdy wracaliśmy do domu cały czas rozmawiałam z Dylanem. Zresztą, nie tylko ja. Cathy i Rose też nie przestawały z nim rozmawiać. Nie chciałam, żeby Dylan za dużo myślał o tym co się stało. Wiedziałam, że przez pierwsze kilka lub kilkanaście dni będzie w kiepskim stanie, ale i tak musiałam robić wszystko, żeby chociaż trochę poprawiać mu humor.

Jak byliśmy już w domu, to próbowałam dodzwonić się do kogoś z ekipy, ale oczywiście nikt nie odbierał. Byłam coraz bardziej wkurzona, bo ich zachowanie było po prostu głupie. Na dodatek Bill był z nimi, a skoro z nimi był, to najpewniej wie co przed nami ukrywają.

Mijały godziny i nikt się do nas nie odzywał. Nie dostaliśmy nawet żadnej wiadomości. Martwiłam się i byłam wkurzona jednocześnie. Bardziej się martwiłam, ale i tak miałam ochotę na nich nawrzeszczeć.

Chwilę po dwudziestej pierwszej usłyszałam samochody wjeżdżające na posesję. Szczerze mówiąc, odetchnęłam z ulgą, ale wiedziałam, że to nie koniec.

– W końcu kurwa. – powiedziała z oburzeniem Rose gdy cała ekipa pojawiła się w salonie.

– Przepraszam, że tak długo kochanie, ale... – zaczęła Wendy, ale moja siostra szybko jej przerwała.

– Nie mów tak do mnie.

– Co się stało?

– Może ty mi powiesz, co się stało? – zaczęła Rose, podnosząc się z kanapy. – Może powiecie nam wszystkim, co się stało?

Wiedziałam, że ten dzień nie skończy się dobrze, ale byłam już do tego przyzwyczajona. Przez ostatnie miesiące naprawdę mało dni kończyłam z uśmiechem na twarzy.

– Nie mamy pojęcia o co wam chodzi. – mruknął z zaskoczeniem Roy.

– Gdy byliśmy w fabryce chwilę po śmierci Danny'ego okazało się, że coś przed nami ukrywacie. Luke powiedział na ognisku, że zniknął, po to żeby nas chronić. Dziś zginęli rodzice Dylana i akurat chwilę po tym zdarzeniu musieliście coś załatwić. Ciekawe czemu akurat my nie mogliśmy załatwić tego z wami. – powiedziałam podniesionym tonem.

– Emma proszę cię. – odezwał się Bill.

– Co przed nami ukrywacie? – zapytałam nie spuszczając z niego wzroku.

Nie chciałam się kłócić, ale to było nieuniknione. Nie zamierzałam odpuścić. Musiałam dowiedzieć się o co chodzi za wszelką cenę.

– Mówiliśmy wtedy, że powiemy wam o tym w odpowiednim czasie, więc nie naciskajcie. – powiedziała spokojnym tonem Clara.

– Kurwa, a kiedy będzie ten odpowiedni czas? Ktoś jeszcze musi zginąć, żebyście stwierdzili, że zasługujemy na prawdę? – zapytała Cathy ze łzami w oczach.

– Wiem, że to trudne, ale zaufajcie nam. – odpowiedział Roy nawet na nas nie patrząc.

– Ktoś zabił moich rodziców, a wy mówicie, żebyśmy wam zaufali. Nie no, zajebiście. – zaśmiał się Dylan, a następnie wstał z kanapy i skierował się w stronę wyjścia z domu.

– Dylan, proszę cię... – zaczęła Clara, ale chłopak nie pozwolił jej dokończyć.

– Odpierdol się ode mnie. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. – warknął, a Clara chwilę po jego słowach ze łzami w oczach pobiegła najpewniej do swojego pokoju.

– Myślałam, że naprawdę jesteśmy blisko, ale jak widać bardzo się myliłam. – rzuciłam patrząc na każdego po kolei, po czym szybko opuściłam salon.

Nikt mnie nie zatrzymał. Nikt nie odezwał się ani słowem. Słyszałam tylko ciszę, przez którą chciało mi się płakać. Nie miałam już siły. Chciałam, żeby to wszystko się skończyło.

~~~

Kocham i do następnego❤️❤️❤️

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz