51. Emma Zaczekaj.

117 15 3
                                    

Byłam coraz bardziej zmęczona, ale nie mogłam tak po prostu iść spać po tym, co się stało. Dobrze wiedziałam, że gdybym się położyła, to i tak bym nie zasnęła, bo bym nie mogła przestać myśleć o tym, co zrobił Tony.

Od kilkunastu godzin siedziałam przy łóżku, na którym leżała Victoria. Wychodziłam tylko do łazienki i do kuchni po jakieś jedzenie. Co jakiś czas przychodził do mnie ktoś z ekipy i próbował namówić mnie, żebym się położyła, ale bezskutecznie.

– Emma... – zaczęła Clara, wchodząc do pokoju, ale od razu jej przerwałam.

– Nie położę się. – powiedziałam zmęczonym głosem.

Nie udawałam, że nie jestem zmęczona. Wszyscy dobrze wiedzieli, jak długo nie spałam, więc udawanie nie miało żadnego sensu.

– Musisz trochę odpocząć. Jak Victoria się obudzi, to obiecuję, że od razu przyjdę i siłą wyciągnę cię z łóżka, jeśli sama nie będziesz chciała wstać.

– Poczekam tutaj, aż się obudzi i gdy z nią porozmawiam, to się położę. Jestem w chuj zmęczona, ale nie zasnę po tym wszystkim.

Znałam siebie zbyt dobrze i wiedziałam, że musiałabym dostać naprawdę mocną dawkę jakichś leków nasennych, żebym w spokoju zasnęła.

– Ech, jak wolisz, ale to, co robisz w niczym nam nie pomaga. – rzuciła dziewczyna, a następnie wyszła z pokoju.

Byłam świadoma tego, że wszyscy się o mnie martwią, ale nie mogłam nic na to poradzić. Gdybym miała pewność, że jak pójdę do swojego pokoju, to zasnę bez żadnych problemów to od razu bym to zrobiła. Problem tkwił w tym, że gdybym się ich posłuchała i poszła, to byłoby ze mną jeszcze gorzej. Pewnie bym wymyśliła milion scenariuszy dotyczących Tony'ego i przy okazji bym zaczęła płakać, a tego nie chciałam.

– Gdzie ja jestem? – usłyszałam a na moich ustach od razu pojawił się uśmiech.

Przez dłuższą chwilę nic nie mówiłam, bo po prostu ciężko było mi wydusić z siebie jakiekolwiek słowa. Chyba dopiero do mnie doszło, że Victoria odnalazła się po ponad miesiącu. Poczułam ogromną ulgę, bo mimo tego, że nie była w najlepszym stanie to jednak żyła, a to było najważniejsze.

– Jesteś w naszym domu. – odpowiedziałam, nie spuszczając z niej wzroku.

– Oni zabili moich rodziców. – mruknęła a po jej policzkach od razu zaczęły spływać łzy. – Dlaczego kurwa? Przecież oni nie zrobili niczego złego. Mogli zabić mnie, a nie ich. Na pewno bardziej na to zasłużyłam.

Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Żadne słowa nie sprawią, że jej ból zniknie, i to jest najgorsze.

– To moja wina. – westchnęłam łamiącym się tonem.

– Emma nie mów tak. – powiedziała dziewczyna powoli, podnosząc się do pozycji siedzącej.

Jej rodzicie nie żyją przeze mnie i taka jest prawda. Gdyby Victoria nie usłyszała rozmowy o moim zabójstwie na urodzinach, to by nie została porwana i jej rodzice, by nie zginęli.

– Ale tak jest kurwa. – zaczęłam ze łzami w oczach. – Nie prowadziłaś takiego życia jak ja. Byłaś normalną dziewczyną. Miałaś normalne życie. Nic ci nie groziło i twoim rodzicom też nie. Wystarczył jeden raz, jeden raz usłyszałaś coś o mnie i zostałaś porwana, a twoi rodzice zginęli. To moja wina i nie mów, że nie. – dodałam, nie mogąc opanować łez.

– Oni zabili moich rodziców nie ty. Oni mnie porwali nie ty. To ich wina nie twoja.

Chciałabym wierzyć, że to nie moja wina, ale to nie jest takie proste.

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz