13. Wasi Rodzice Skończą W Trumnach.

167 33 8
                                    

Luke przed wyjazdem powtarzał nam kilka razy, że codziennie będzie dzwonił. Nie zadzwonił ani razu, a kończył się już drugi tydzień. Nie chcieliśmy na niego naciskać, bo przecież chciał odpocząć, więc też nie dzwoniliśmy. Pisałam do niego każdego dnia, że go kocham i, że tęsknię, ale też nie było żadnego odzewu. Do wczoraj byłam pewna, że chce tylko odpocząć, ale po tym co powiedział Bill, gdy rozmawialiśmy z Paulem nieźle się wkurzyłam.

Luke nie chciał od nas odpocząć. Wszystko wskazywało na to, że celowo nas unikał. Byliśmy tego pewni w stu procentach, ale wspólnie stwierdziliśmy, że nie będziemy psuć imprezy Dylanowi i pogadamy o tym w sobotę czyli jutro.

– Emma czemu jesteś taka smutna? – zapytał Tony zajmując miejsce obok mnie.

– Szczerze mówiąc, sama nie wiem. – odpowiedziałam po czym sięgnęłam wódkę i napełniłam swój kieliszek.

– Skoro już polewasz to mi też możesz. – zaśmiał się chłopak przysuwając w moją stronę pierwszy lepszy kieliszek.

Może w jakimś stopniu chodziło o to co wyprawiał Luke, ale to nie był jedyny powód. Pierwszy raz byłam na imprezie bez Danny'ego i sama nie wiem. Chyba przez to byłam smutna, bo zawsze na wszystkie imprezy chodziłam z nim, a teraz na żadną nie pójdziemy już razem.

– Co ja tak właściwie odpierdalam? – zapytałam, a Tony od razu spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

– Nie rozumiem. – rzucił chłopak cały czas na mnie patrząc.

– Dylan ma wymarzone urodziny, a ja zamiast się bawić, to siedzę w kącie i myślę o tym, o czym nie powinnam myśleć. Czasem siebie nie rozumiem. Sama namawiałam go na tą imprezę. Mówiłam, że powinniśmy dobrze się zabawić, a od początku siedzę tutaj i jak ktokolwiek do mnie podchodzi to od razu go zbywam.

– Wiesz, przez ostatnie miesiące sporo się działo w twoim życiu i masz prawo o tym myśleć i się smucić. Nawet na takiej imprezie. Nie mówię, że to jest najlepsze wyjście i, że masz tak robić, ale czasem lepiej jest przez jakiś czas cierpieć. Myśl o tym jeśli czujesz, że to jedyne co ci pozostało. Płacz jeśli musisz, krzycz i wyżywaj się na wszystkich wokół. Plus jest taki, że w końcu to co cię niszczy, uleci z ciebie i będziesz szczęśliwa.

Dobrze wiedziałam, że Tony ma rację. Jeśli chodzi o rozmowy i doradzanie w trudnych sytuacjach to on jest w tym najlepszy. Zawsze wie co powiedzieć i jak się zachować. Takich ludzi jak on poznaje się naprawdę bardzo rzadko i cieszę się, że mogę nazywać go moim dobrym kolegą.

– Masz zioło? – zapytałam tak nagle, a następnie opróżniłam swój kieliszek.

– Ja zawsze mam. – odpowiedział chłopak uśmiechając się w moją stronę.

– No to idziemy zapalić przed klub. Przy okazji się przewietrzę, bo strasznie tu gorąco. – rzuciłam wstając ze swojego miejsca.

– Taką Emme lubię. – powiedział Tony również wstając ze swojego miejsca.

Dopiero, gdy się obróciłam, zobaczyłam ile osób jest w klubie. Od początku imprezy siedziałam w tym samym miejscu i nie widziałam co się dzieje za mną, bo nawet się nie obracałam. Na moje oko było tu z dwieście osób, ale pewnie przed klubem było drugie tyle.

Na samym przodzie sali znajdowało się dużo stanowisko dla DJ-a. Naprzeciwko niego był ogromny parkiet, który był wypełniony po brzegi. Jeszcze dalej stało mnóstwo stołów z jedzeniem i alkoholem.

W poniedziałek, gdy Dylan zgodził się na imprezę, zaczęliśmy szukać najlepszego klubu w mieście, bo chcieliśmy, żeby wszystko wyszło idealnie. Nie chcieliśmy iść do pierwszego lepszego klubu, w którym mogłoby być max sto osób. Szybko okazało się, że Paul ma swój klub i według wielu osób jest najlepszy w mieście. Pogadaliśmy z nim i nawet nie musieliśmy niczego przygotowywać, bo powiedział, że on się wszystkim zajmie. Nie protestowaliśmy tylko skupiliśmy się na zapraszaniu ludzi. Dylan powiedział, że możemy zaprosić kogo chcemy, więc zaprosiliśmy wszystkich, którzy wspierali nas po tym co się stało. Oczywiście przychodzili też losowi ludzie, ale ochrona przed wejściem nie wpuszczała ich do środka, więc bawili się na zewnątrz.

– O kurwa. – powiedziałam, gdy tylko wyszliśmy przed klub.

– Wiedziałem, że to powiesz. – zaśmiał się Tony zerkając na mnie kątem oka.

Byłam pewna, że będzie tu sporo osób, ale nie sądziłam, że aż tyle. Fakt, jest piątek i ludzie wychodzą się bawić, ale przecież w mieście jest wiele innych klubów, a wygląda na to, że wszyscy wybrali dzisiaj akurat ten.

Gdybyśmy nie postawili przed wejściem ochroniarzy, to pewnie byłoby źle. Ludzie by się pchali do środka i skończyłoby się tak, że byśmy nie mogli się swobodnie ruszać. Już teraz był tam ścisk, a tutaj było o wiele więcej osób niż w środku.

– Chuj, nie chce mi się przez nich przeciskać, więc zapalmy tu. – odezwałam się po chwili, a Tony od razu po moich słowach wyciągnął z kieszeni blanta i go odpalił.

– Ogólnie to jest w chuj mocny towar, więc jeśli pijesz to nie pal za dużo, bo wymiesza się z alkoholem i będzie ciężko. – powiedział chłopak, a następnie wypuścił z ust dym, który po kilku sekundach zniknął.

– Cóż. – zaczęłam wyciągając rękę w jego stronę. – Robiłam gorsze rzeczy niż mieszanie zioła z alkoholem, więc jakoś sobie poradzę. – dodałam zabierając Tony'emu blanta.

Gdy wzięłam pierwszego bucha od razu poczułam, że jest to dosyć mocny towar. Z trudem powstrzymałam kaszel. Tony dobrze widział moją reakcje i oczywiście musiał zacząć się uśmiechać, co spowodowało, że ja też zaczęłam się uśmiechać i chwilę później nie potrafiłam powstrzymać kaszlu.

– Emma nie umieraj. – zaśmiał się Will podchodząc do nas z Dylanem.

– Czekaj kurwa, ja tu walczę o własne życie. – powiedziałam jakimś cudem wciąż kaszląc.

– Nie walcz, nikt nie będzie smutny jeśli umrzesz. – usłyszałam znajomy głos, po którym kaszel od razu ustąpił.

To był Kevin z kilkoma kolegami i Veronicą. Stali przed nami z uśmiechami na twarzach. Wiedziałam po co tu przyszli i jeśli się postarają to dam im to czego pragną.

– Nikt was tu nie zapraszał, więc żegnam. – rzuciłam, a następnie pokazałam im środkowy palec.

– Nie jesteśmy w klubie tylko przed nim, więc nic nam nie możesz zrobić. – powiedziała Veronica mierząc mnie od góry do dołu.

– Ten klub należy do człowieka, do którego należy też całe to miasto. Jeśli stąd nie pójdziecie i dalej będziecie mnie wkurwiać, to zadzwonię do niego i wasza odwaga bardzo szybko zamieni się w strach. – burknęłam ze znudzeniem patrząc na nich wszystkich po kolei.

– Powiedz co nam zrobisz, jesteśmy bardzo ciekawi. – zaśmiał się Kevin i to był jego błąd.

– Wam nic, ale wasi rodzice skończą w trumnach. – powiedziałam spokojnym tonem patrząc mu prosto w oczy.

– Ty kurwo. – warknęła Veronica, a następnie podeszła do mnie i z całej siły mnie popchnęła. Upadając uderzyłam głową w schodek za mną i od razu straciłam przytomność.

~~~

Witam wszystkich bardzo serdecznie po długiej przerwie xD Tęskniłem za wami i wiem że wy za mną też xDD Pragnę wam powiedzieć że za tydzień robię maraton z tą cudowną książeczką więc bądźcie gotowi na 3 dosyć mocne rozdziały (Serio będą one mocne) Pamiętajcie że bardzo was kocham i jestem wdzięczny za to że was mam❤️

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz