18. Pogrążeni W Myślach.

171 29 11
                                    

Czegoś takiego się nie spodziewałam. Okazało się, że nie znałam Luke'a. Przez te kilka miesięcy cały czas mnie okłamywał. Często mówił, że mnie kocha, a chciał się tylko zabawić. Nie wiedziałam co mam myśleć o tej sytuacji.

Gdy wyjeżdżał z Burlington pytał mnie czy jak wróci to będziemy już razem mieszkać. Nie potrafiłam zrozumieć po co to robił. Wiedział, że już nie wróci, a robił mi nadzieję. Całował mnie i uśmiechał się patrząc mi prosto w oczy, choć wiedział, że nasza historia dobiega końca.

Zaufałam mu jak nikomu innemu. Pierwszy raz kochałam kogoś tak mocno. Pierwszy raz byłam tak bardzo szczęśliwa.

Dlaczego on to zrobił? Dlaczego się mną zabawił? Dlaczego sprawił, że wszystkie dobre uczucia uleciały ze mnie w tej cholernej galerii?

Weszłam w ten świat dla niego. Wywróciłam swoje życie do góry nogami dla niego. Zabijałam dla niego. Robiłam wszystko dla niego, a on mi powiedział, że to była tylko zabawa.

Od wyjścia z galerii nic nie czułam. Zero smutku, zero wkurwienia. Nie było we mnie niczego. Po prostu siedziałam w samochodzie i patrzyłam się na krajobraz przede mną.

Jechaliśmy już jakieś sześć godzin. Byłam w samochodzie z Willem, Billem i Dylanem. Nikt z nas nie odezwał się ani słowem. Wszyscy byliśmy pogrążeni w myślach.

Zastanawiałam się, jak słowa Luke'a przyjęli Roy, Will, Clara i Wendy. Oni znali go całe życie. Od małego się wspierali. Przeszli razem przez piekło, a teraz on ich tak z dnia na dzień zostawił.

Już nie było opcji, żeby Luke do nas wrócił. Każdy o tym wiedział. Jego słowa zraniły każdego z nas. Mógł chociaż trochę się postarać i powiedzieć nam o tym wszystkim w normalny sposób, a on zachował się jakby wcale nie miał uczuć.

Najgorsze jest to, że ta cała sytuacja bolała mnie tylko w galerii. Po tym, jak uderzyłam go dwa razy pałką teleskopową, stwierdziłam, że odejście ode mnie to jego strata, a nie moja.

Musiałam odpocząć i pomyśleć o tym wszystkim, gdy będę trochę mniej zmęczona. Pewnie pogadamy o tym, gdy każdy z nas się prześpi, bo teraz nie miałoby to żadnego sensu. Wczoraj była impreza, więc nie spaliśmy zbyt długo. Z samego rana pojechaliśmy do Nowego Jorku i po kilkunastu ciężkich minutach ruszyliśmy w drogę powrotną.

Cały dzień w samochodzie kilka godzin po melanżu. Nie potrafiliśmy trzeźwo myśleć. Wiedzieliśmy tylko, że skończyło się coś, co miało nigdy się nie skończyć.

Będziemy też musieli powiedzieć o tym co się stało Paulowi. Sam się zastanawiał co odpierdala Luke. Ciekawi mnie jak Paul przyjmie do wiadomości to co usłyszeliśmy w Nowym Jorku.

Najpewniej jutro zajmiemy się tym wszystkim. Dziś od razu jak wrócę do domu wezmę szybki prysznic, a następnie się położę. Nie będę spała w pokoju moim i Luke'a dopóki są tam jego rzeczy. Prześpię się w salonie, a rano zacznę wyrzucać jego rzeczy tam gdzie ich miejsce, czyli do worków na śmieci, które później wystawie przed bramę wjazdową. Skoro powiedział nam, że nie chce nas w swoim życiu, to postaramy się, żeby on w naszym też się nie pojawiał. Nie wejdzie już do naszego domu, a gdy postanowi znowu zamieszkać w Burlington, to bardzo szybko zrozumie, że popełnił duży błąd.

Nie rozumiem tego, jak można zachować się tak okropnie. Już nawet nie chodzi mi o mnie, tylko o ludzi, którzy byli z nim od początku. Ufali mu, wierzyli w niego. Nie raz mi mówili, że gdyby nie on, to już dawno by ich nie było na tym świecie.

Będzie nam ciężko bez niego i zdajemy sobie z tego sprawę, ale zrobimy wszystko co będziemy musieli, żeby przeżyć.

Ja, Rose, Bill, Cathy, Dylan, Will, Roy, Clara i Wendy. Przez ostanie miesiące przeżyliśmy sporo, ale jakoś się trzymamy. Mamy siebie i to jest najważniejsze.

Przez to, że tak bardzo byłam pogrążona w myślach nie zauważyłam kiedy wjechaliśmy do Burlington. Szczerze mówiąc ucieszyłam się, bo przynajmniej w końcu wezmę ciepły prysznic i się położę. O niczym innym teraz nie marzę.

Gdy wjechaliśmy na posesje każdy szybko opuścił samochody i skierował się w stronę domu. Każdy poza Royem i Willem, którzy poszli gadać o czymś z ochroniarzami. Najpewniej o tym, żeby ci nie wpuszczali Luke'a na teren posesji.

Wciąż ze sobą nie rozmawialiśmy, ale to nie było nic złego. Nie byliśmy na siebie obrażeni. Po prostu musieliśmy pomyśleć o tym co się stało samotnie.

Od razu po wejściu do domu, poszłam do pokoju po jakieś ciuchy do spania, a następnie zajęłam łazienkę, która jeszcze jakiś czas temu należała do Luke'a.

Poczułam ulgę, gdy po moim ciele zaczęła spływać ciepła woda. Już tyle nie myślałam o tym dniu. Skupiłam się na tym cudownym uczuciu, które zawsze mnie uspokajało.

Po jakiś dwudziestu minutach opuściłam łazienkę i poszłam do salonu. W całym domu było cicho, a to oznaczało, że wszyscy albo już spali, albo próbowali zasnąć.

Było chwilę po szóstej rano, więc nie dziwiłam im się. Wzięłam pierwszy lepszy koc z komody w salonie, a następnie położyłam się na najwygodniejszej kanapie i przykryłam się nim po samą szyję.

Chyba po raz pierwszy tak szybko zaczęłam odpływać. Dosłownie po jakiejś minucie leżenia oczy mi się same zamykały, a po kilku minutach zasnęłam.

~~~

Hejka kochani❤️ Dziś trochę nudny i luźny rozdział ale czasem musi być przejściowy❤️ Mam nadzieję że nie jest mega słaby a jak jest to bardzo was przepraszam❤️ Kocham i do następnego❤️

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz