55. Najważniejsze, Że Jesteś Z Nami.

111 16 6
                                    

Wciąż nie mogłam uwierzyć w to czego dowiedziałam się wczoraj. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Próbowaliśmy to jakoś wytłumaczyć, ale nie dało się. Ta sama osoba, która oddała Wendy do adopcji zleciła moje porwanie.

Bill wszystko dokładnie sprawdził kilka razy dziś rano. Zajmował się szukaniem biologicznych rodziców Wendy od jakiegoś czasu. Ostatnio zatrzymał się właśnie na osobie, która nazywa się Alex Scoot. Nie mógł ruszyć dalej z poszukiwaniami, bo nie potrafił znaleźć jakiś informacji o tej osobie.

Napisałam dziś rano do CX8 z tą sytuacją i on tak samo jak my nie mógł uwierzyć w to wszystko. Też dokładnie wszystko sprawdził i nie mylił się, moje porwanie zleciła ta sama osoba, która oddała Wendy do adopcji prawie dwadzieścia jeden lat temu.

– Kochanie Luke się dziś postarał i zrobił dla wszystkich obiad, który wygląda mega, więc rusz się, bo wszyscy są już na dole. – powiedziała Cathy, wchodząc z hukiem do mojego pokoju.

Prawie dostałam zawału, bo byłam pogrążona w myślach, a ta zamiast wejść normalnie to prawie wbiegła z drzwiami.

– Przysięgam, że jak nie nauczysz się wchodzić normalnie do mojego pokoju, to cię rozjebie. – warknęłam, próbując brzmieć groźnie, ale oczywiście słabo mi to wyszło, bo Cathy zamiast się przestraszyć to się uśmiechnęła.

– Ale groźnie, normalnie strach opanował każdą komórkę mojego ciała. – zaśmiała się dziewczyna, zatrzymując się przy moim łóżku. – A teraz wstawaj, bo masz zajebisty obiad i nie tylko w kuchni. – dodała, poruszając sugestywnie brwiami.

Wiedziałam, że tak będzie odkąd Bill mi powiedział, że Luke jest z nami. Wiedziałam, że Cathy będzie rzucać właśnie takimi tekstami.

– Chcesz mi powiedzieć, że oprócz obiadu w kuchni jest też CX8? – zapytałam, podnosząc się z łóżka

– W sumie nie znamy jego tożsamości, więc może być w kuchni. Może ktoś z naszych chłopaków, nim jest. Albo jeszcze lepiej, może któraś z dziewczyn to CX8. – rzuciła Cathy poważnym tonem, ale chwilę później obie wybuchłyśmy śmiechem.

Jeśli serio któraś z dziewczyn byłaby hakerem, z którym pisze to bym się chyba zapadła pod ziemię ze wstydu. Przecież ja z nim czasem pisze o naprawdę mocnych sprawach.

Oczywiście wiem, że żadna z dziewczyn, nim nie jest, ale przez chwilę zaczęłam myśleć w stylu, co by było, gdyby. Śmiało mogę stwierdzić, że byłoby naprawdę dziwnie.

– Dobra kurwa idziemy, bo jeszcze się na nas obrażą. – powiedziałam do Cathy, gdy obie się trochę uspokoiłyśmy.

Chwilę później byliśmy już w kuchni, gdzie czekała na nas cała ekipa. Mieliśmy dużą kuchnie i oprócz nas zmieściłoby się tam jeszcze kilkanaście osób.

Muszę przyznać, że to, co przygotował Luke wyglądało naprawdę smacznie. Nie mam pojęcia, co to było, szczerze mówiąc pierwszy raz widziałam coś takiego na oczy.

– Jak tam? – zapytałam Victorię, zajmując miejsce obok niej przy stole.

– Tak wiesz. – odpowiedziała dziewczyna lekko się uśmiechając.

Wciąż czułam jej ból i chciałam jej jakoś pomóc, ale nie miałam pojęcia jak mam to zrobić.

– Śpisz dziś u mnie. – mruknęłam, łapiąc ją za rękę. – Zrobię wszystko, żeby ci się polepszyło. – dodałam, posyłając jej uśmiech.

Musiałam szczerze porozmawiać z nią o tym wszystkim. Wiedziałam, że to nic nie da, ale musiałam od czegoś zacząć. Victoria miała wsparcie od nas wszystkich cały czas i wiedziała, że chcemy dla niej dobrze, ale z tego, co wiem nie gadała jeszcze z nikim na osobności o tym, co się wydarzyło. Wciąż to wszystko jej ciążyło i miałam nadzieję, że chociaż trochę jej ulży jak wyrzuci, to z siebie.

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz