17. Już Mu Wystarczy.

169 31 13
                                    

Nie zabijajcie mnie proszę...

~~~

Chciało mi się płakać, ale nie mogłam. Nie mogłam pokazać mu, że jestem słaba. Pewnie jak wrócę do domu to cały ten smutek ze mnie wyjdzie. Musiałam być silna, nie dla niego tylko dla siebie.

– Co wy tu... – zaczął Luke, ale Bill szybko mu przerwał.

– Chciałeś się nas pozbyć, ale słabo ci to wyszło. Masz nam coś do powiedzenia. – burknął mój brat patrząc morderczym spojrzeniem na chłopaka.

Byłam coraz bardziej spięta. Miałam ochotę rzucić się na niego i na tą szmatę, która była zdziwiona tą sytuacją jeszcze bardziej niż on.

– Miałeś w ogóle zamiar powiedzieć mi, że mnie zdradzasz? – zapytałam wyrywając się z uścisku Cathy.

– Emma to nie tak jak myślisz. – odpowiedział Luke wstając ze swojego miejsca.

– Widziałam jak liżesz się z tą kurwą, więc nie próbuj się tłumaczyć. – warknęłam patrząc mu prosto w oczy.

Czułam, że zaraz wybuchnę, a gdy to się stanie, to któreś z tej dwójki mocno ucierpi. Cathy nic nie robiła. Wiedziała, że i tak mnie nie powstrzyma, więc odpuściła.

Mówiła mi przed wejściem do galerii, żebym nie puszczała jej ręki, ale dobrze wiedziała, że i tak to zrobię. Znała mnie jak nikt inny i wiedziała, że będę musiała się na czymś lub na kimś wyżyć.

– Mogłabyś tak o niej nie mówić? – zapytał po chwili ze znudzeniem.

On chyba sobie żartuję.

– A jak mam mówić o osobie, która zachowuje się jak kurwa, szmata czy dziwka?

– Uspokój się.

– Mam się uspokoić po tym co widziałam?

– Tak.

– Ty jesteś jakiś popierdolony

– Skoro ja taki jestem to jaka jesteś ty, skoro mnie kochasz?

Przez chwilę nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Przesadził, ale chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Widział jak po moich policzkach zaczęły spływać łzy i nic sobie z tego nie robił.

– Co ty odpierdalasz? – zapytała Clara stając obok mnie. Patrzyła mu prosto w oczy. Nie odwróciła wzroku nawet na sekundę.

– Mam już dosyć życia, które prowadzimy. Nie chcę mi się dłużej tego ciągnąć. – odpowiedział nawet na nią nie patrząc.

Każde jego słowo raniło mnie coraz bardziej. Zresztą nie tylko mnie. Wszyscy staliśmy i nie mogliśmy uwierzyć w to co słyszeliśmy.

– Znamy się od zawsze. – zaczął Will poważnym tonem. – Przeżyliśmy razem więcej niż ktokolwiek inny w naszym wieku. Obiecaliśmy sobie, że będziemy razem aż do śmierci. Chcesz nas zostawić po tym wszystkim? Myślisz, że James i Neil byliby dumni słysząc twoje słowa? Mówiłeś nam codziennie, że kochasz Emmę i, że jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi odkąd ją poznałeś. Czemu tak bardzo ją teraz ranisz? Czemu ranisz nas wszystkich po tym co się niedawno stało?

Przez dłuższą chwilę Luke nic nie mówił. Po wyrazie jego twarzy dało się zauważyć, że zastanawia się nad tym co powiedział Will.

– James i Neil nie żyją. Gadanie o nich w takim momencie jest słabe. – rzucił z uśmiechem. – Myślałem, że stać cię na coś więcej. – dodał, a Will od razu po jego słowach chciał się na niego rzucić, ale Roy szybko go zatrzymał.

Wszyscy z mojej starej klasy łącznie z nauczycielką nie mogli oderwać od nas wzroku nawet na sekundę. Siedzieli kilkanaście metrów dalej, więc wszystko dobrze widzieli. Miałam ochotę podejść do nich i powiedzieć, żeby zajęli się swoim życiem, ale wiedziałam, że gdybym to zrobiła, to zaczęliby prawić mi kazania o tym, żebym naprawiła swoje życie.

– Przesadzasz kurwa. – warknął Dylan podchodząc bliżej bruneta.

– Skończcie już pierdolić. – zaczął Luke patrząc na nas wszystkich po kolei. – Wyjebałem telefon, sprzedałem laptopa. Wiedziałem, że będziecie mnie namierzać. Myślałem, że jak to zrobię, to zrozumiecie, że nie chce was tutaj. Naprawdę mam dosyć życia w strachu. Pamiętacie pierwszy raz w domu Emmy. Rozmawialiśmy o tym, że to jest ostatnia akcja. Mieliśmy dostać hajs i wyjechać z Burlington. Nie wiem jak wy, ale ja tylko czekałem na odpowiedni moment i w końcu się taki pojawił. – dodał zatrzymując wzrok na mnie.

– Skoro czekałaś na odpowiedni moment, żeby wyjechać, to czemu zrobiłeś mi nadzieję na coś więcej? Czemu mówiłeś, że mnie kochasz? Po co to wszystko było? – zapytałam, a po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy.

– Sam nie wiem. Chyba chciałem się tylko zabawić. – odpowiedział nie okazując przy tym żadnych emocji.

Nie potrafiłam przyjąć do siebie tego co usłyszałam. Przez te kilka miesięcy naprawdę myślałam, że coś między nami jest. Pierwszy raz czułam coś tak silnego, a teraz okazało się, że to była tylko zabawa.

– Jak możesz tak mówić? – odezwała się Cathy. – Co ona ci zrobiła, że tak ją traktujesz?

– Naprawdę nie potraficie sobie odpuścić?

– Jak sobie odpuścimy, to już nie będzie drugiej szansy. – zaczął Roy stając blisko Luke'a. – Traktowałem cię jak brata. Bez wahania oddałbym za ciebie życie. Robiłem wszystko co mogłem, żebyś miał co jeść jak nie mieliśmy gdzie mieszkać. Każdy z nas robił wszystko co było możliwe. Dbaliśmy o siebie nawzajem każdego dnia i każdej nocy. James, Neil i Danny oddali za nas życie, a ty po tym wszystkim postanawiasz od nas odejść. Nawet jeśli ktoś będzie trzymał mi broń przy głowie, to będę uśmiechnięty, bo będę miał świadomość, że nie zostawiłem ludzi, których kocham. Ty już do końca życia będziesz żył z świadomością, że jesteś zwykłym śmieciem, który uciekł i zostawił tych, którzy zawsze mu pomagali, bo zaczęło robić się gorąco. – dodał ze złością patrząc mu prosto w oczy.

– Nie zbliżaj się do mnie, bo nie nazywam się Bill i nie kręcą mnie chłopacy. – powiedział Luke, a następnie mocno odepchnął Roya.

Myślałam, że Roy się na niego rzuci, ale on tylko się zaśmiał nie spuszczając wzroku z Luke'a.

– Chodźmy stąd. Nie będziemy marnować więcej czasu. – rzuciłam po czym odwróciłam się z zamiarem odejścia.

– W końcu powiedziałaś coś mądrego – zaśmiał się Luke i to wystarczyło, żebym całkowicie straciła kontrolę.

Szybko wyciągnęłam z kieszeni bluzy pałkę teleskopową, którą sekundę później rozłożyłam, a następnie obróciłam się i z całej siły uderzyłam chłopaka w lewą nogę.

– Kurwa! – krzyknął upadając na ziemię, a ja skomentowałam jego reakcje głośnym śmiechem.

W jednej chwili wszyscy ludzie, którzy byli wokół nas odwrócili się w naszą stronę, ale nie obchodziło mnie to. Zamachnęłam się po raz drugi i uderzyłam go w tą samą nogę co wcześniej.

– Pożałujesz tego co nam zrobiłeś. – warknęłam po czym zamachnęłam się po raz kolejny, ale gdy chciałam go uderzyć Cathy złapała mnie za rękę, w której trzymałam pałkę.

– Już mu wystarczy. – powiedziała dziewczyna patrząc mi prosto w oczy, a następnie mocno mnie przytuliła.

– Zwijamy się stąd, bo nie wiem czy Paul rządzi tym miastem, a nie chce mieć problemów z policją jeśli okaże się, że nie rządzi. – rzucił Roy, a my od razu wykonaliśmy jego polecenie i ruszyliśmy w stronę wyjścia z galerii.

~~~

Hejka kochani❤️ Wiem nienawidzicie mnie ale spokojnie, będą dużo gorsze rozdziały od tego xDD Kocham i do następnego❤️❤️❤️

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz