35. Laura?

117 20 4
                                    

Chyba pierwszy raz odkąd mieszkam w Burlington cieszyłam się z tego, że pojawię się w Nowym Jorku. Ostatnie dwa razy, gdy tam jechałam nie były przyjemne, ale teraz raczej nic złego nie powinno się wydarzyć. W końcu lecieliśmy tam prywatnym samolotem zarobić sporo pieniędzy.

– Ktoś się chyba zakochał. – zaśmiał się Roy, a ja od razu pokazałam mu środkowy palec.

Nawet na sms-a nie można w spokoju odpisać.

– To, że ktoś uśmiecha się do telefonu… – zaczęła Wendy, ale Dylan szybko jej przerwał.

– Dobra, dobra my rozumiemy, że jedna laska zawsze będzie bronić drugiej, ale teraz to nie ma sensu, bo i tak wszyscy wiedzą, że Emma jest zakochana. – rzucił chłopak, patrząc raz na mnie raz na szatynkę.

Dylan od wczoraj miał mega dobry humor, bo w końcu między nim a jego rodzicami było dobrze. Powiedział nam o tym, gdy wróciliśmy z fabryki, ale ja i tak wiedziałam zaraz po tym, jak wyszliśmy od Paul'a. Cieszyłam się, bo normalny kontakt z rodzicami był dla niego ważny i cierpiał każdego dnia, gdy oni milczeli. Nie dawał po sobie tego poznać, ale i tak każdy z nas wiedział, jak jest.

– Czyli to tym cudeńkiem dziś podróżujemy. – rzuciła Clara, gdy w końcu zobaczyliśmy samolot, który miał nas zabrać do Nowego Jorku.

Wiem, że każdy samolot wygląda podobnie, ale ten różnił się od wszystkich, które widziałam w całym swoim życiu. Wyglądał na dość luksusowy, przynajmniej z zewnątrz, ale coś mi podpowiadało, że wewnątrz też taki był.

– Czuję się jak milioner. – zaczął Will, nie mogąc oderwać wzroku od samolotu. – Zarabiam w chuj kasy, mam zajebiste auto, podróżuje prywatnymi samolotami, a wokół mnie są najlepsze dupeczki.

– Ja pierdole nie wierzę w ciebie. – westchnęłam ze zrezygnowaniem, ale blondyna to nie ruszyło, bo był w swoim wymyślonym świecie.

– Wokół ciebie są najlepsze dupeczki, ale z żadną z nich nie spałeś. – rzuciła Clara, klepiąc Willa po plecach. – Tak mi przykro przegrywie. – dodała a po chwili cała nasza paczka poza Willem wybuchła śmiechem.

– Nie spałem z żadną z was, bo nie jesteście godne. – powiedział chłopak, gdy przestaliśmy się śmiać, ale chyba sam w to nie wierzył.

Gdy weszliśmy do samolotu przez dłuższą chwile nie mogłam przestać zachwycać się tym, jak on wyglądał. Paul musiał naprawdę nas lubić, skoro załatwił nam takie cudeńko. Całe wnętrze samolotu wyglądało naprawdę pięknie i luksusowo. Ciężko było je opisać jakimikolwiek słowami.

– Dobra teraz ja też czuję się jak milionerka. – zaśmiałam się, gdy zajęłam wygodne miejsce.

Lot do Nowego Jorku zleciał nam bardzo szybko, bo chwilę po tym, jak wystartowaliśmy zaczęliśmy gadać o jakiś głupotach i nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy wylądowaliśmy.

Dojazd na miejsce spotkania zajął nam jakieś kilkanaście minut. Galeria znajdowała się blisko lotniska i gdyby nie korki, to byśmy dojechali do niej w pięć minut. Najlepsze w tym wszystkim było to, że to ta sama galeria, w której zastaliśmy Luke'a w towarzystwie jakiejś szmaty. Nie wiem, czy Paul celowo wybrał tą galerie, czy to był przypadek. Bardziej obstawiam to drugie, bo nie mówiliśmy mu, gdzie dokładnie spotkaliśmy Luke'a gdy postanowił od nas uciec.

– Nie no kurwa to chyba jakiś żart. – powiedziałam ze zrezygnowaniem, patrząc na grupkę ludzi, która akurat była w KFC.

– Czekaj kojarzę ich. – rzucił Will, patrząc na tych samych ludzi co ja. – To twoja stara klasa? – zapytał po chwili.

– Tak i kurwa nie wiem, jak to możliwe, że drugi raz z rzędu spotykam ich w tej samej galerii w tak dużym mieście. – odpowiedziałam, przenosząc wzrok na blondyna.

Naprawdę rzadko jestem w Nowym Jorku i ostanie, czego chce, będąc w tym mieście to spotkanie mojej starej klasy. Nigdy nie lubiłam nikogo z nich. Zawsze mnie olewali i nigdzie nie zapraszali, bo według nich byłam kujonką. Nie rozumiem jak można być tak zjebanym, żeby nie chcieć znać się z kimś tylko dlatego, że ten ktoś dobrze się uczy.

– Pierdol ich, zamówimy pyszne jedzenie, zarobimy po pięćdziesiąt tysięcy, a jak ktoś z nich chociaż raz krzywo na ciebie spojrzy, to będzie miał przejebane. – oznajmił chłopak, obejmując mnie.

Mieliśmy jeszcze trochę czasu do szesnastej, więc postanowiliśmy dobrze go wykorzystać. Zamówiliśmy sporo jedzenia i standardowo zaczęliśmy rozmawiać o jakiś głupotach. Nawet nie zwracałam uwagi na ludzi z mojej starej klasy.

– Ile pieniędzy ma Paul? – zapytała tak nagle Cathy.

– Ciężkie pytanie. – odpowiedział Roy, drapiąc się po głowie.

– Nie chodzi mi o dokładną kwotę, ale na pewno wiecie tak mniej więcej, ile może mieć. – rzuciła Cathy, patrząc na chłopaka.

– Myślę, że w grę wchodzą miliardy dolarów. – zaczęła Clara. – Pomyślcie, rządzi wieloma miastami co najmniej połowa klubów czy barów w każdym z nich należy do niego, kupuje samochody warte kilkadziesiąt milionów, całkiem sporo nam płaci, ma pod sobą FBI, wynajmuje dla nas prywatny samolot, ale to my dla niego pracujemy. Na bank jest miliarderem. – dodała a ja podobnie jak reszta ekipy przez chwilę analizowałam jej słowa.

– To on. – odezwał się Bill, nie spuszczając wzroku z chłopaka, który szedł w naszą stronę z taką samą torbą, jaką miał mój brat.

Gdy był kilka metrów od nas Bill niezauważenie przesunął torbę spod stołu za swoje krzesło, a następnie obrócił się i czekał, aż chłopak podejdzie jeszcze bliżej. Gdy znalazł się przy nas położył swoją torbę obok tej Billa, przywitał się ze wszystkimi, a następnie wziął torbę mojego brata i odszedł.

– Najszybsze pieniądze w… – zaczął Dylan, ale Will nie pozwolił mu skończyć.

– Tamta laska w kapturze która stoi przy schodach obserwuję nas odkąd tu usiedliśmy. – powiedział blondyn, a my od razu spojrzeliśmy na osobę, o której mówił.

– Laura? – zapytałam samej siebie, wstając z miejsca.

Niestety, gdy tylko to zrobiłam dziewczyna od razu zaczęła schodzić ze schodów. Nie wiem, czy to była moja kuzynka, ale była strasznie podobna.

– To na sto procent ona, gdyby to była jakaś randomowa laska, to by tak nie zareagowała. – rzuciła Rose, po czym wstała ze swojego miejsca i biegiem ruszyła w stronę schodów.

– Zostańcie tu. – powiedziałam a następnie pobiegłam za moją siostrą.

Byłam pewna, że to była Laura. Rose miała rację, gdyby to była jakaś randomowa laska, to by nie zaczęła uciekać. Nie wiedziałam, dlaczego zamiast do nas podejść i pogadać po prostu nas obserwowała. Tak czy inaczej, musiałam ją złapać, bo ona wie o czymś co ukrywają przede mną rodzice i co na pewno ma związek z wypadkiem wujka i samobójstwem Susan.

~~~

Kocham i do następnego❤️❤️❤️

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz