9. Poznałam Danny'ego, Gdy Miałam Pięć Lat.

169 35 5
                                    

Spojrzenia wszystkich ludzi były skierowane w naszą stronę. My znaliśmy Danny'ego najlepiej, więc wcale im się nie dziwię. Gdyby była tu jego mama, to pewnie ona by coś powiedziała.

– Ja pójdę, znałam go całe życie i wiem o nim wszystko. Zanim zamieszkałaś w Burlington, mówił mi, że chciałby na swoim pogrzebie mieć przemowę, którą wszyscy zapamiętają. Spełnię jego marzenie. – mruknęła Cathy, a następnie poszła w stronę księdza.

Nie wiedziałam o tym, że Danny chciał mieć na swoim pogrzebie przemowę, która na zawsze zostanie w sercach ludzi, którzy ją usłyszą. Nigdy mi o tym nie mówił, ale wierzę mojej przyjaciółce i też spełnię jego marzenie, gdy ona tu wróci.

Teraz spojrzenia wszystkich ludzi zatrzymały się na Cathy. Przez dłuższą chwilę trzymała mikrofon w ręku i patrzyła się w ziemię. Było jej cholernie ciężko cokolwiek powiedzieć, ale wiedziałam, że nie odejdzie bez żadnego słowa.

– Poznałam Danny'ego, gdy miałam pięć lat. – zaczęła dziewczyna, a po jej policzkach od razu zaczęły spływać łzy. – Byłam z mamą na placu zabaw. Siedziałam obrażona na ziemi już nawet nie pamiętam dlaczego. Danny podszedł do mnie i po prostu mnie przytulił. Nic nie powiedział. Byłam w niego wtulona przez dobre kilka minut. Później z uśmiechami na twarzach poszliśmy się bawić. Pamiętam, że to był lipiec, na plac poszłam z mamą z samego rana, a do domu wróciłam wieczorem. Tak dobrze było nam razem, że nie chcieliśmy wracać. Kolejnego dnia też wyszliśmy, jeszcze kolejnego też. Skończyło się na tym, że widzieliśmy się codziennie. Czasem na placu, czasem chodziłam z mamą do niego albo on przychodził z mamą do mnie. Mieliśmy po pięć lat, a już wtedy wiedzieliśmy, że będziemy przyjaciółmi na całe życie.

Po tych słowach Cathy na dłuższą chwilę zamilkła. Nawet nie wiem, w którym momencie tej historii sama zaczęłam płakać. Zresztą nie tylko ja. Wiele osób co chwilę ocierało łzy. Inni stali i próbowali powstrzymać się od płaczu. Każdego w jakiś sposób dotykały słowa mojej przyjaciółki.

– Nie rozumiem co się stało. – zaczęła po raz drugi łamiącym się tonem. – Danny był najlepszym człowiekiem jakiego znałam. Zawsze mi pomagał, nieważne co się działo, zawsze był przy mnie. Kiedyś zadzwoniłam do niego o drugiej w nocy i powiedziałam, że źle się czuję, bo pokłóciłam się z rodzicami. Przyjechał do mnie, a byłam w innym mieście. Nie rozłączył się, dopóki nie dojechał. Robił wszystko, żeby mnie uszczęśliwić. Nie krzywdził ludzi bez powodu. Nie był złym człowiekiem. Każdy chciałby znać go tak dobrze, jak ja. Każdy chciałby mieć takiego przyjaciela. To co stało się w sobotę, nie powinno się wydarzyć. On powinien żyć. Powinien być z nami jak najdłużej. Pewnie myślicie, że zginął przez nas, ale to nie jest prawda. Był dla nas najważniejszy i robiliśmy wszystko, żeby go chronić. Przepraszam, że nam się to nie udało. Mam nadzieję, że kiedyś się z nim spotkamy i znowu będziemy śmiać się z jego żartów. – dodała ocierając łzy, a chwilę później oddała mikrofon księdzu i zaczęła iść w naszą stronę.

Byłam gotowa, żeby podejść i powiedzieć coś od siebie. Wiedziałam, że pewnie nie będę mogła przestać płakać, ale to nie miało żadnego znaczenia. Chciałam to zrobić. Nie będę mogła spełnić więcej marzeń Danny'ego, więc spełnię to jedno.

– Wendy, zajmijcie się nią. Ja też pójdę coś powiedzieć. – mruknęłam patrząc na szatynkę, a następnie poszłam w stronę księdza.

Gdy wzięłam mikrofon w rękę, zaczęłam spoglądać na tych wszystkich ludzi, którzy czekali aż się odezwę. Oprócz uczniów i nauczycieli znałam większość z nich. Nie przyjaźniłam się z nimi, ale ich znałam. Byli jego sąsiedzi, koleżanki jego mamy z całymi rodzinami. Pracownicy naszych kilku ulubionych kawiarni, w których spędzaliśmy dużo wolnego czasu. Byli nawet ludzie, których mijaliśmy na ulicy. Nie wiem skąd znali Danny'ego. Pewnie usłyszeli o tym co się stało i postanowili po prostu przyjść.

Szczerze mówiąc nie byłam na nich zła choć wydawało mi się że są tu tylko i wyłącznie z ciekawości. Cieszyło mnie to że tak wiele osób pożegna dziś Danny'ego.

– Gdy mieszkałam w Nowym Jorku nie miałam zbyt wielu przyjaciół. – zaczęłam patrząc się przed siebie. – Byłam tą cichą dziewczyną, która nigdy nie wychodziła z domu, bo się uczyła. Gdy się tu przeprowadziłam, to myślałam, że dalej tak będzie, ale pojawili się Danny i Cathy. Podeszli do mnie pierwszego dnia szkoły i zaprosili mnie na pizze. Od tamtego dnia, minęło ponad półtora roku. Ten okres czasu był pełen smutku i szczęścia. Wiele się zmieniło w moim życiu. Zresztą nie tylko w moim. Każdy z nas się zmienił. Może na lepsze, może na gorsze. Danny zawsze był, gdy go potrzebowałam. Mimo tego co działo się w naszym życiu, zawsze się uśmiechał i zarażał tym uśmiechem innych. Wielu z was myśli, że zginął, bo wplątał się w zły świat. Przysięgam wam, że tak nie jest. W sobotę z samego rana zadzwonił do mnie i powiedział, że dowiedział się czegoś, co wiele zmieni, ale nie możemy gadać o tym przez telefon. Jechał do mnie, a ja od razu wsiadłam z moją siostrą do samochodu i ruszyłyśmy w jego stronę. Chwilę po tym, jak dojechałyśmy na miejsce, podjechał samochód i ktoś zaczął do niego strzelać. Nie zginął przez nas. Nie musicie mi wierzyć, ale taka jest prawda. Jest jeszcze jedna sprawa, o której nie mówiłam nikomu. Nie wiem kiedy dokładnie, ale najpewniej, gdy jechałyśmy się z nim spotkać dostałam od niego sms-a. Napisał w nim, że jak Burlington dowie się o tym co on wie, to te miasto nie będzie już takie straszne, jak jest teraz. Jestem pewna, że zabili go ludzie, którzy mają niewyjaśnione sprawy z mafią, o której gada się w tym mieście. Danny wiedział, jak to wszystko zakończyć. Chciał, żeby to piękne miasteczko znów było normalne, ale nie zdążył nam niczego powiedzieć. – dodałam ze łzami w oczach, a następnie oddalam mikrofon księdzu i odeszłam.

Po moich słowach na dłuższy czas zapanowała cisza. Chyba wszyscy analizowali, to co właśnie powiedziałam. Żadne moje słowo nie było kłamstwem. Mogłam zachować to wszystko dla siebie, ale musiałam dać ludziom do zrozumienia, że Danny nie był złym człowiekiem. Chciał nam wszystkim pomóc i przez to zginął.

Kilkanaście minut później, pogrzeb się zakończył i ludzie powoli zaczęli się rozchodzić. Zostaliśmy jeszcze chwilę przy grobie Danny'ego, a następnie poszliśmy w stronę swoich samochodów.

Gdy się przy nich znajdowaliśmy w tłumie ludzi zobaczyłam rodziców idących w naszą stronę. Nie wiedziałem czego chcą, ale nie miałam ochoty z nimi gadać. Bill też ich zauważył, bo stał obok mnie i, gdy podchodzili coraz bliżej nas zawołał kilku ludzi Paul'a.

– Piękna przemowa córeczko, ale Danny zginął przez was i każdy dobrze o tym wie. – powiedział tata patrząc na mnie z pogardą.

Z każdą sekundą podchodziło do nas coraz więcej ludzi Paul'a. Po chwili byliśmy nimi otoczeni z każdej strony, co chyba nie podobało się moim rodzicom, bo dało się po nich zauważyć, że są przestraszeni. Na dodatek, ludzie, którzy opuszczali cmentarz, zaczęli się zatrzymywać i patrzeć w naszą stronę.

– Wystarczy, że powiedziałbym jedno słowo. Jedno słowo, po którym oni by was zabili. – warknął Bill tonem tak chłodnym, że sama zaczęłam się bać.

Rodzice nic nie powiedzieli. Chwilę po słowach Billa odeszli, a my wsiedliśmy do swoich samochodów i pojechaliśmy do fabryki. 

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz