Rozdział i ogólnie cały dzisiejszy maraton dedykowany jest Allice_Rose❤️ Dziękuję za to że jesteś aniołku❤️
Powoli otworzyłam oczy, a następnie podniosłam głowę, co nie było dobrym pomysłem, bo strasznie mnie bolała. Nie pamiętam dokładnie co się stało. Wiem tylko, że Veronica mnie popchnęła i od razu, gdy upadłam straciłam przytomność.
– Ja pierdole. – westchnęłam łapiąc się za obolałe miejsce.
– Połóż się. – powiedziała Cathy kucając przy kanapie, na której byłam.
– Gdzie jesteśmy? – zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu.
– Cały czas w klubie. – zaczęła moja przyjaciółka nie spuszczając ze mnie wzroku. – Chwilę po tym jak straciłaś przytomność, dostałam telefon od Dylana, że coś się stało i, że mamy jak najszybciej wyjść przed klub. Veronica, Kevin i reszta tych kretynów zniknęli od razu po tym co zrobili. My zadzwoniliśmy po karetkę i przenieśliśmy cię tu. To chyba jakieś biuro.
– Skoro mnie tu przenieśliście, to gdzie są wszyscy?
– Pojechali szukać Veronicy i reszty.
– Zadzwoń do nich, żeby wrócili. Załatwimy to inaczej.
– Okej już dzwonię.
Kilka minut później przyjechała karetka. Na szczęście nie stało mi się nic poważnego. Ratownicy założyli mi opatrunek i powiedzieli, żebym dużo odpoczywała.
Miałam już plan jak zniszczyć Veronicę, ale stwierdziłam, że jeszcze trochę poczekam i uderzę w najmniej odpowiednim momencie. Z tego co wiem, za dwa tygodnie wyprawia ona swoje osiemnaste urodziny, więc to będzie idealna okazja do tego, żeby dać jej prezent, którego nigdy nie zapomni.
– Przysięgam, że jak ją spotkam, to pożałuje, że się urodziła. – warknęła Clara z hukiem wchodząc do pomieszczenia, w którym byłam z Cathy. Chwilę po niej do środka weszła reszta ekipy.
– Mam pewien pomysł związany z nią, więc na razie nic jej nie róbcie. – powiedziałam spokojnym tonem patrząc na każdego po kolei.
– Jak się czujesz skarbie? – zapytała Rose podchodząc bliżej mnie.
– Głowa mnie strasznie napierdala. – odpowiedziałam, a następnie powoli położyłam się na kanapę.
– Kończyny imprezę i jedziemy do... – zaczął Dylan, ale szybko mu przerwałam.
– Nie ma takiej opcji. – powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
– Emma, wiem, że zrobiliście tą imprezę dla mnie i jestem wam za to mega wdzięczny, ale nie zostaniemy tu jak jesteś w takim stanie. Spełniliście moje marzenie i nie mówcie mi, że nie. Potrzebujesz odpoczynku, więc nie będziesz siedzieć tutaj, tylko w domu i nie sama tylko z nami.
– Jest chwilę po północy. Nie zakończysz imprezy urodzinowej o tej godzinie. Jeśli tak bardzo zależy wam na tym, żebym odpoczęła to pojadę do domu i położę się spać, ale wy tu zostaniecie.
– Nie pozwolimy ci jechać do domu w takim stanie.
– Czemu?
– Bo nie.
– Dylan proszę cię...
– Ja też cię proszę. Kończymy imprezę i koniec.
– Ja z nią pojadę i nie będę spuszczała z niej oka. Wy macie tu zostać i bawić się do rana, bo inaczej nie wpuścimy was do domu. – odezwała się Cathy uśmiechając się w moją stronę.
CZYTASZ
Mrok: Bramy Piekła
أدب المراهقينZ każdym dniem mrok pochłaniał nas coraz bardziej. Walczyliśmy z całych sił, choć wiedzieliśmy, że w końcu nam ich zabraknie. Druga część trylogii "Mrok".