71

3.3K 204 145
                                    

Perspektywa Thomasa:

- Gdzie on jest?- zapytałem sam siebie

Od dwudziestu minut stoję i czekam przed wejściem do jednego z najlepszych barów w mieście. Tak Dylan wybrał to miejsce, bo jest ono najlepiej strzeżone, a liczba bójek jest równa zeru. W sumie to coś w stylu kawiarni połączonej z barem...ale mniejsza

Energia mnie tak rozpiera, że powoli zapominam o zimnie. I to nie ze względu na spotkanie z Jansonem...nadal po głowie krąży mi Dylan i to co wczoraj ze mną zrobił. Nie miałem pojęcia, że to może być tak przyjemne.

Na dodatek wczoraj prawie zaliczyliśmy wpadkę, bo cały czas leżeliśmy nago, a zaczęliśmy ubierać się dopiero, gdy na dole usłyszeliśmy wołanie jego mamy. Jeszcze nigdy nie ubrałem się tak szybko

A właśnie co do jego rodziców. Jego mama to bardzo wesoła kobieta, polubiłem ją i wydaje mi się, że z wzajemnością. Nawet wymieniliśmy się numerami, po co? Powód jest prosty. Za każdym razem gdy Dylan coś odwinie ona będzie wysyłać mi zdjęcia Dylana z rodzinnego albumu.

Oczywiście szatyn "obraził" się, jednak nie trwało to długo.

Jego tata zgodził się z swoją żoną i nawet sam zaproponował wymianą numerów.

I w taki oto sposób polubiłem się z teściami

- Jestem- usłyszałem znajomy głos. Uniosłem głowę w górę, a moim oczom ukazał się wesoły Janson. Wszystko było by okey, gdy nie fakt iż jego płaszcz był w nieładzie, a na policzku widniało małe zadrapanie

- Coś się stało?- zapytałem przejętym głosem wskazując na jego policzek

- Co? Aaaaa o to ci chodzi. Nie nic poważnego. Przeprowadzałem dziś zastrzyk i pacjenta panicznie bał się igły. No i widzisz...zadrapał mnie

- Praca doktora musi być naprawdę niebezpieczna- zaśmiałem się lekko

- Nawet nie wyobrażasz sobie co niektórym ludziom wpada do głowy... To może wejdźmy już do środka, strasznie tu zimno

- Racja- kiwnąłem głową

Janson od razu złapał za klamkę otwierając mi drzwi, a ja wszedłem do środka. Odwiesiliśmy kurtki na wieszak, po czym udaliśmy się do baru. Co prawda mogliśmy usiąść gdzieś w oddali, jednak Dylan poprosił mnie, abym usiadł w widocznym miejscu. Co ja na to? Zgodziłem się... też nie jestem na tyle odważny, aby iść z nim w ustronne miejsce

- Czemu w ogóle nie wszedłeś do środka?- zapytał, aby zacząć rozmowę

- Może to dziwne zabrzmi- zacząłem pochylając się lekko w jego stronę- ale jestem trochę wstydliwy. Nie lubię chodzić sam...szczególnie teraz

- Ach rozumiem- kiwnął mi głową, a w tym samym momencie barman po drugiej stronie lasy stanął przed nami.

Wyprostowałem się spoglądając przed siebie, a moje oczy rozszerzyły się widząc kto stoi przede mną. On chyba też nie spodziewał się mnie tutaj, bo na jego twarzy gościło to samo zdziwienie co i u mnie

- Co podać?- zapytał opanowanym głosem

- Dwa razy whisky z lodem- rzucił szatyn nim zdążyłem odpowiedzieć. Kelner spisał nasze zamówienie po czym ruszył w stronę szklanek

- Miała być kawa- wyszeptałem zdziwiony

- A prowadzisz?

- Nie...

- To chyba nie będzie to złym pomysłem. Jesteś już pełnoletni, a jeden drink ci nie zaszkodzi- wyjaśnił wzruszając ramionami

- No...w sumie racja- odparł kiwając głową

Sekret | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz