9

7.4K 214 26
                                    

Rika

"Młoda Rika Lavon zabiła swojego brata i jego przyjaciela. Sprawa miała miejsce przed kilkoma laty na obrzeżach małego amerykańskiego miasteczka. Panna Lavon odebrała życie swojemu bratu, przyjaciela raniąc kilkoma pchnięciami nożem w brzuch i serce. Świadkowie wyznali, że w piwnicy domu rodziny Lavon przetrzymywana była Clara Pearl. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że Rika Lavon znęcała się nad niewinną dziewczyną, na koniec ją zabijając. Winna podpaliła swój rodzinny dom, starając się zakryć ślady po okrutnej zbrodni, jaką dokonała. Przeniosła się do Waszyngtonu, gdzie zaczęła pracę w wydawnictwie. Obecnie dorosła Rika Lavon...."

Gazeta wypadła mi z rąk. Spadła na podłogę. Miałam tak załzawione oczy, że nic nie widziałam, więc dalsze czytanie artkułu nie miało najmniejszego sensu.

Czułam się tak, jakby los postanowił sobie ze mnie zakpić. Zaśmiał mi się prosto w twarz, jakby stwierdził, że moje życie nie było wystarczająco pokręcone. Nie miał dla mnie litości. Traktował mnie tak, jak traktowali mnie Will i Crey.

Jak zabawkę.

To był mój koniec. Padłam na kolana na podłogę i zapłakałam głośno. To była tylko kwestia czasu, zanim ktoś po mnie przyjdzie i zabierze mnie w miejsce, w którym nie stanowiłabym dla społeczeństwa zagrożenia. Nie wiedziałam nawet, gdzie zamykano takie osoby jak ja. Osoby, które były objęte Programem Ochrony Świadków, a jednak z jakiegoś niezrozumiałego powodu życie odebrało im szansę na normalność.

Postanowiłam, że spędzę ostatnie godziny w mieszkaniu godnie. Poszłam więc do łazienki i zdjąwszy ubrania, weszłam do wanny. Rozpuściłam w wodzie kulę o zapachu róż. Odchyliłam głowę w tył, zamykając przekrwione oczy.

Starałam się zrozumieć, kto chciał mi zaszkodzić. Nie miałam pojęcia, jakim cudem ktoś dokopał się do takich informacji o mnie, skoro były one utajnione. Oficjalnie Rika Lavon nie żyła. Stałam się Lottie, która miała prawo zacząć nowe życie. Chciałam tylko spokojnie żyć, ale z czyjejś winy moje życie znów zawisnęło na włosku.

Wyszłam z wanny po jakiejś godzinie. Zarzuciłam na siebie satynowy szlafrok. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, po czym spojrzałam na swoje lustrzane odbicie.

Wyglądałam jak cień samej siebie. Miałam podkrążone oczy i bladą skórę. Zauważyłam, że sporo schudłam. Mimo, że moje życie powoli wracało na prostą, to miałam wrażenie, że ciężka praca, jaką włożyłam w to, aby o siebie zadbać, poszła na marne.

Wróciłam do salonu. Usiadłam na kanapie, ale nie miałam ochoty włączyć telewizora. Czekałam na moment, w którym do mojego mieszkania wpadną służby, które mnie stąd zabiorą.

Jak się okazało, nie musiałam długo czekać. Myślałam, że ludzie, którzy po mnie przyjdą, będą bardziej uprzejmi, ale najwyraźniej im się spieszyło. Zamiast bowiem zapukać do drzwi i zaczekać, aż je otworzę, ktoś wyważył je, kopiąc w nie z całej siły.

Zakryłam dłonią usta, gdy zamiast policjantów albo agentów, zobaczyłam dwóch zamaskowanych mężczyzn. Obaj mieli na głowach kominiarki. Ubrani byli w czarne stroje, a na dłoniach mieli skórzane rękawiczki. Nosili ciężkie buty, a w dłoniach dzierżyli broń.

Skuliłam się na kanapie, płacząc cichutko. Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w to, co działo się przede mną. Mężczyźni rozejrzeli się po moim mieszkaniu, po czym ich wzrok skupił się na mnie.

Byłam tak sparaliżowana, że nie potrafiłam nic powiedzieć ani się ruszyć. Mogłam jedynie wpatrywać się w obu mężczyzn, mając nadzieję, że wyjaśnią mi, po co tutaj przyszli.

RaptureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz