14

7K 200 16
                                    

Rika

Zanim samolot wylądował, zostałam skuta. Na oczach pojawiła się czarna opaska, a sama zostałam mocno owinięta w koc, który zdawał się pełnić rolę czegoś w rodzaju kaftana bezpieczeństwa.

Już nigdy nie chciałam lecieć samolotem. Pragnęłam zapomnieć o tym, co miało miejsce. Nigdy nie zostałam potraktowana jak dziwka. Nigdy, aż do dzisiaj.

- Wsadzę cię do samochodu, diabełku. Nie bój się, będę tuż obok ciebie.

Nie obchodziło mnie to. Gdybym mogła o coś poprosić, o cokolwiek, byłby to właśnie brak obecności Punky'ego i Kaia. Domyślałam się, że pod samolot podjechał specjalnie wynajęty dla nas samochód. Nawet nie otwierałam ust, aby prosić o pomoc. Nie wiedziałam, czy oprócz naszej trójki ktoś tu jeszcze był, ale to nie miało znaczenia. 

Zgodnie z obietnicą, Punky pomógł mi zająć miejsce w samochodzie. Usiadł obok mnie, kładąc dłoń na moim udzie. Było mi tak przeraźliwie zimno, że starałam się czerpać z obecności koca tak wiele, jak to możliwe. Ręce miałam skute z przodu ciała, ale nawet nie próbowałam ich uwolnić. Dodatkowo na nogach również miałam parę kajdan. Tak, jakbym miała próbować uciec. 

- Riko, nie chciałem. Wybacz mi. 

Parsknęłam śmiechem. Był to jednak tak żałosny dźwięk, że Diabeł mnie nawet nie ukarał.

- Nie jestem stabilny emocjonalnie, maleńka. Naprawdę nie chciałem ci tego zrobić, ale...

- Twój penis sam wskoczył mi do ust? Proszę, daruj sobie. 

- Nie bądź niegrzeczna - poprosił, choć jego głos podszyty był jadem. - Nie chcę znowu cię karać, ślicznotko. 

- Może w takim razie mnie zabijesz?

Samochodem targnęło. Skuliłam się mocno, mając nadzieję, że Kai, który prawdopodobnie siedział za kółkiem, nie spowoduje wypadku. Wszystko było możliwe, ale na szczęście w porę pojazd odzyskał kontrolę, a ja odetchnęłam z ulgą. 

- Wcale nie chcesz umierać, Riko - zauważył Punky, zakładając mi kosmyk włosów za ucho. - Życie jest dla ciebie cenne. Wiesz, dla mnie kiedyś też takie było. Chciałem żyć. Nie mogłem jedynie egzystować. Niestety życie spisało mnie na straty już wtedy, gdy byłem małym chłopcem. Mogłem więc tylko marzyć o normalnym życiu. To nigdy się nie spełniło. Jestem i już na zawsze będę potworem. 

- Nie musiało tak być.

- Słucham? 

Zwiesiłam głowę. Punky gładził mnie z czułością po udzie, dłoń wsuwając między poły koca. Mimo, że wcześniej jego dotyk mnie odstręczał, to teraz był mi obojętny. Wstyd było się do tego przyznać, ale chyba powoli godziłam się ze swoim losem. Losem, a także karą, którą Crey zesłał na mnie z zaświatów.

- Fakt, że rodzice cię skrzywdzili, nie musiał wpłynąć na twoją osobowość, Punky. Rozumiem, że ludzie, których spotykałeś, bali się ciebie ze względu na blizny, ale nie każdy potwór skrywa się za strasznym wyglądem. Spójrz na mnie. Nie wyglądam na morderczynię, a jednak nią jestem. Wierzę, że było ci bardzo ciężko dorastać w dysfunkcyjnej rodzinie, ale to nie oznacza, że możesz znęcać się nad innymi ludźmi. 

- Nie masz pojęcia, co robię, Riko. Nie wiesz, jakim potworem jestem. 

Nie dyskutowałam z nim dłużej. Bardzo chciało mi się jeść, pić i byłam zmęczona. Marzyłam o tym, aby zasnąć w bezpiecznym miejscu, w którym mogłabym przespać tyle czasu, ile moje ciało potrzebowałoby do regeneracji, ale przeczuwałam, że niestety nie będzie to możliwe.

RaptureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz