46

4.4K 161 6
                                    

Punky 

- Zmienię cię. Przypilnuję Riki, a ty idź na górę. 

Caleb zszedł do piwnicy i spojrzał na mnie tak, jakbym był jakimś biednym, bezdomnym dzieciakiem na ulicy. Nie znosiłem, gdy ktoś się nade mną litował, ale Caleb był dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela. Ufałem temu człowiekowi i nie mogłem mieć mu za złe tego, że się o mnie martwił. 

Chciałem tu zostać i zgodnie z obietnicą pilnować mojego diabełka, ale gdy usłyszałem śmiech dobiegający z celi jej ojca, dotarło do mnie, że nie miałem o co się martwić.

- Punky...

- Dobrze, już dobrze. Pójdę tam. Tylko masz ich pilnować, zrozumiałeś? 

- Jasne jak słońce, szefie. Idź już. Twój chłopiec na ciebie czeka.

Uśmiechnąłem się na samą myśl o Kaiu. Ten dzieciak był dla mnie wszystkim. Razem się wychowywaliśmy i razem wkroczyliśmy w ten bezlitosny świat pełen kłamstw i nienawiści, a tak małej ilości miłości.

Zostawiłem Caleba w lochach, a sam udałem się na górę. Gdy wyszedłem z piwnicy, dostrzegłem, że trening walk już się zakończył. Na sali nie było więc adeptów, a jedynie Michael, Christian i oczywiście mój Kai.

Kiedy mój chłopczyk mnie zobaczył, wstał i podszedł do mnie po to, aby pocałować mnie w usta. Usłyszeliśmy gwizdanie Michaela, który uważał nas za "najsłodszą parę pod słońcem". Nie zgadzałem się z nim, gdyż nie uważałem, że ktoś tak szkaradny jak ja mógłby być "słodki", ale nie czepiałem się tego. 

Christian odwracał od nas wzrok, zupełnie jakby wciąż nie pogodził się z tym, co zrobił Rice. Rozumiałem, że miał do siebie o to żal i choć sam byłem na niego zły, to już mu wybaczyłem. Nie powinien brać władzy w swoje ręce pod moją nieobecność w domu i wykorzystywać ją przeciwko bezbronnej Rice, ale przez to, jakie Christian miał problemy ze swoją eks-dziewczyną, rozumiałem jego postępowanie. 

Usiadłem na kanapie znajdującej się na przeciwko Michaela i Christiana, a Kai usiadł mi na kolanach. Wtulił się we mnie jak jakiś kociak. Jemu zawsze było za mało. Kochał mnie i pokazywał to na każdym kroku. Kai nie przejmował się tym, co ludzie mogli o nim pomyśleć. Żył dla siebie i to było piękne. Podziwiałem go w tym. Mimo, że sam również starałem się żyć tak, żeby nie zwracać uwagi na zdanie otaczających mnie ludzi, to wciąż przyłapywałem się na tym, że się nim martwiłem. 

- Jak czuje się Rika? Wszystko z nią dobrze?

Christian zacisnął zęby usłyszawszy pytanie Michaela.

- Tak, jest w porządku. Zanim weszła do celi ojca, całowaliśmy się w lochach jak wariaci.

Kai wybuchnął śmiechem, a Christian pobladł. 

- To wspaniale, że wam się tak układa. Zasłużyliście na szczęście. Musimy jednak najpierw skupić się na sprawie Jessiki Lavon. Kiedy zamierzamy ją porwać? 

Spojrzeliśmy wszyscy po sobie, gdy mój szef zadał to pytanie. 

Wciąż zastanawiałem się nad tym, co należało zrobić z matką Riki. Chciałem torturować ją tak długo, jak zniosłoby to jej ciało. Nienawidziłem tej kobiety całym swoim poranionym sercem i chciałem, aby zdechła w męczarniach. Jessica Lavon w pewnym stopniu przypominała mi moją matkę, która również robiła wszystko, abym cierpiał. Nie miała, co prawda, tak dokładnie uknutego planu, jaki miała Jessica, ale moja rodzicielka również była potworem. Patrzyła z uśmiechem na twarzy, jak dwóch dorosłych i silnych mężczyzn gwałci jej syna. Potraktowała mnie jak dziwkę, choć nigdy nie dałem jej powodu, aby mnie nienawidziła.

RaptureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz