52

3.7K 131 31
                                    

Rika

- Diabełku, pozwoliłem Michaelowi, aby na czas ślubu wypuścił twojego tatę z lochów. Matthew Lavon będzie czekał na nas w biurze mojego przyjaciela. Oznajmiłem mu, że ten ślub nie będzie miał wiążącej mocy i jest bardziej zabawą niż prawdziwym aktem. Na szczęście nie miał z tym żadnego problemu. Chyba naprawdę widzi, jaka jesteś z nami szczęśliwa, Riko.

Ścisnęłam mocno ramię Punky'ego. Zdawałam sobie sprawę z tego, że moje oczy świeciły się jak gwiazdy, a całe ciało pociło się z nerwów, ale i ekscytacji.

Nie zważając na to, że Diabeł prowadził samochód, objęłam go mocno od tyłu za szyję. Punky ani na chwilę nie stracił kontroli nad pojazdem, a ja szybko go puściłam, nie chcąc doprowadzić do żadnego wypadku. Nie mogłam zginąć w drodze na swój ślub. Co to, to stanowcze nie. 

- Wybacz, że nie udało nam się jeszcze zgładzić twojej matki, ale na razie nie wykonywała żadnych nerwowych ruchów z Nowego Jorku. Być może wciąż nie zdaje sobie sprawy z tego, że jej mąż wyjechał z miasta i nas znalazł. 

- Nie przejmuj się nią - wyznałam, machając lekceważąco ręką, choć sytuacja związana z moją matką spędzała mi sen z powiek. - Mama może ma problemy psychiczne, ale raczej nie posunęłaby się do skrzywdzenia mnie lub taty. Nigdy nie była dla nas zła. Kochała nas i pokazywała to na każdym kroku. Mogła się zmienić, tego nie wykluczam, ale wciąż trudno mi wyobrazić sobie ją jako czarny charakter. 

- Człowiek jest w stanie zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni w ciągu kilku sekund, diabełku. Gdy istota ludzka znajduje się w sytuacji, która jest niezwykle stresująca, wszystko może się zdarzyć. 

- Wciąż tego nie rozumiem. Nie chcę mówić o mamie w dniu mojego ślubu. Powinnam się cieszyć, ale nie daje mi spokoju to, że kazała zamieścić ten krzywdzący artkuł w gazecie. 

- Twoja mama jest chora, maleńka - wyszeptał mi do ucha Kai, gładząc mnie po odkrytym udzie. Kai wcześniej zadarł mi suknię niemal do pasa, przez co pokazywałam mu swoje majtki, ale skoro czuł z tego powodu przyjemność, nie zamierzałam mu jej odbierać. 

- Wiem. Przykro mi, że tak się stało. Wierzcie mi lub nie, ale nie chciałam odbierać bratu życia.

W samochodzie zapanowała cisza. Rozumiałam, że poruszyłam niewygodny temat. W dniu naszego ślubu powinnam być optymistyczna i entuzjastycznie reagować na każdy bodziec, ale nie sposób było nie myśleć w tym dniu o ludziach, którzy powinni ze mną być. 

Jako, że nasz ślub nie był oficjalny ani prawomocny, mogliśmy obejść się bez otoczki, ale nie musieliśmy tak postępować. Wciąż chciałam, aby tata poprowadził mnie do ołtarza. W tym wypadku do biurka, przy którym miałam podpisać dokumenty, które nawet nie miały żadnej mocy prawnej. Pragnęłam, aby była ze mną moja mama. Nie ta, która mnie zdradziła, a ta, która była ze mną od lat i która pomogła mi przeżyć piękne dzieciństwo. Chciałam, aby był ze mną mój brat Will, który mógłby poznać moich dwóch narzeczonych. Na pewno były w szoku, wiedząc, że zamierzałam mieć dwóch mężów, ale znając dawnego Willa, skwitowałby sprawę śmiechem i z chęcią powitałby nowych członków naszej rodziny. 

Miałam ogromne szczęście, że mimo tak wielu przykrych chwil, dziś miałam być tu z tatą. Jemu ufałam najbardziej. Ojciec wykazał się ogromną odwagą, uciekając od swojej chorej psychicznie żony. Byłam na siebie zła, że wcześniej nie widziałam, jak mama wyniszczała tatę, ale na dobrą sprawę, odeszli z domu kilka lat temu. Może wtedy byłam jeszcze zbyt młoda i niedoświadczona, aby cokolwiek dostrzec i w porę sięgnąć po pomoc. 

Mimo wszystko, czułam się spełniona. Może nie miało być tu dziś ze mną mamy i Willa, ale czułam, że mimo wszystko życzyli mi szczęścia. Przynajmniej chciałam tak myśleć.

RaptureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz