26

5.4K 167 23
                                    

Kai

- Nie, błagam. Nie...

Dziś chowałem swoich rodziców. Punky wszystko zorganizował, za co byłem mu dozgonnie wdzięczny. Bez niego bym sobie nie poradził. W obecnej sytuacji czułem się tak, jakby cały świat zwalił mi się na głowę i przygniótł mnie, robiąc z mojej osoby swoją ofiarę.

Dojechaliśmy na cmentarz, na którym miał się odbyć ceremonia tylko dla naszej dwójki. Moi rodzice mieli wielu przyjaciół, ale chciałem poinformować ich o wypadku dopiero za kilka dni. Pogrzeb miał być wydarzeniem, w którym wziąć udział chciałem tylko ja. Bałem się, że będę płakał jak jakiś dzieciak, dlatego wolałem, aby to Punky był jedyną osobą, która miała być tu ze mną.

Mój król położył dłoń na moim udzie. Spojrzałem z nadzieją w jego oczy. Punky nie miał obowiązku przeprowadzać mnie przez tą trudną ceremonię, lecz i tak wiedziałem, że to zrobi. Mój najlepszy przyjaciel czuł się w obowiązku, aby wszystko poszło dobrze i abym przeżył pogrzeb jak najgodniej.

- Zaopiekuję się tobą, kochanie. Nic ci nie będzie. Ceremonia będzie krótka.

Pociągnąłem nosem. Spojrzałem za okno, aby spojrzeć na duchownego, który już na nas czekał. Zdałem sobie sprawę, że za moment zobaczę dwie trumny.

- Boję się. Nie masz pojęcia, jak bardzo się boję.

Punky odwrócił moją głowę w swoją stronę. Spojrzał mi w oczy, a ja zamarłem, obserwując jego piękno i dominację wypisaną na jego twarzy.

- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał, składając czuły pocałunek na moich ustach.

Stawiliśmy czoła temu, co musiało zostać zrobione.

Nieraz byłem świadkiem śmierci. Widziałem, jak mężczyźni na ringu w naszym klubie walczyli na śmierć i życie. Patrzyłem, jak ludzkie twarze zalewa krew, a rany nie pozostawiają złudzeń. Czasami patrzyłem również na to, jak traktowane są ciała zmarłych i poległych w walce. Michael i Punky nie mieli do nich szacunku. Zajmowali się nimi z chłodem, a czasami nawet nie informowali rodzin poległych o tym, co się działo.

Czym innym była jednak śmierć ludzi obcych, a czymś kompletnie odrębnym była śmierć ludzi, którzy mnie wychowywali.

Wyszliśmy z samochodu i podeszliśmy do kaplicy, przed którą czekał na nas duchowny. Nie zamieniłem z nim ani jednego słowa, nie czując się na siłach, aby cokolwiek powiedzieć. Punky za to godnie zajął moje miejsce i omówił z mężczyzną najważniejsze kwestie.

Przez cały pogrzeb trzymałem Punky'ego za rękę i tępo wpatrywałem się w jeden punkt na ziemi, nie potrafiąc spojrzeć na trumny. Nie chciałem stawiać zdjęć uśmiechniętych rodziców na podium, gdyż wówczas pogrzeb byłby dla mnie jeszcze trudniejszy do przetrwania.

Punky odprowadził mnie w miejsce, w którym mieli spocząć moi rodzice. Trzymałem się stamtąd tak daleko, jak to możliwe. Wiedziałem, że rodzice nie mieliby mi za złe tego, że czułem się tak źle z tym, co się działo dookoła. Mieli świadomość tego, że byłem wrażliwym człowiekiem, który czasami czuł się zagubiony.

Przy Punky'm się odnalazłem i w końcu byłem szczęśliwy. Mimo, że przeżyliśmy razem wiele, to moja miłość do niego zawrzała mocniej dopiero, gdy zacząłem dojrzewać. Wtedy zrozumiałem, że przyjaźń z nim nie jest jedynym, czego pragnę. Nigdy nie miałem odwagi powiedzieć tego na głos, bojąc się ewentualnych konsekwencji związanych z obnażeniem się przed Punky'm. Dziś już wiedziałem, że oszukiwanie samego siebie było błędem.

Zamknąłem oczy, gdy trumny z ciałami moich rodziców były opuszczane do ziemi. Punky objął mnie i przytulił mocno. Załkałem głośno, wczepiając się palcami w jego garnitur.

RaptureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz