27

5.2K 171 30
                                    

Rika

- Zadzwonię na policję! Zobaczycie, że traficie do więzienia! Wszyscy jesteście chorymi potworami!

- Riko...

- Zamknij mordę! Nie będę dłużej was słuchać! Mam w dupie wasze kary! Możecie się wszyscy pierdolić, a potem zabić, a ja będę patrzeć na to z uśmiechem na twarzy!

Caleb trzymał mnie z całych sił, gdy na niego krzyczałam. Po tym, jak zobaczyłam ciało martwej kobiety w kostnicy, którą w domu mieli Punky i Kai, zwariowałam. Wykrzykiwałam raniące słowa, ale nic mnie w tej chwili nie obchodziło. Oddałabym wiele, aby zniknąć z tego świata, ale Caleb wcale mi tego nie ułatwiał. Potężny mężczyzna próbował mnie obezwładnić, gdy się z nim szamotałam, lecz nie wychodziło mu to najlepiej.

- Nie pozwolę ci się tak do nas odzywać! - krzyknął Christian, podchodząc do nas. Caleb poprosił go, aby białowłosy został w miejscu, ale rozwścieczyłam go tak, że zdawało się, iż żadna siła nie byłaby w stanie go zatrzymać.

- Zostaw ją. Jest w szoku.

Caleb mnie bronił, czego bym się po nim nie spodziewała. To on z tej dwójki był straszniejszy, przynajmniej jeśli chodziło o wygląd. Człowiek, choć wiedział, że nie powinno oceniać się ludzi po wyglądzie, i tak robił. Mimo, że na początku to Caleba od razu skreśliłam, bojąc się go niezmiernie przez blizny, które miał na ciele, to okazało się, że Christian był tym gorszym.

Mężczyzna położył mnie na kanapie. Skuliłam się, przyciągając nogi do piersi, a ręce do twarzy. Zaczęłam przeraźliwie płakać, nie mając pojęcia, co robić. 

Nie wiedziałam, czy Punky miał tylko jedno kobiece ciało w kostnicy, czy miał ich tam więcej. Nagle dotarło do mnie, że być może ze mną chciał zrobić to samo, co z moimi poprzedniczkami. Nie chciałam umierać. Może moje życie nie należało do najpiękniejszych, jednak śmierć byłaby ostatecznością, po którą nie chciałam sięgać. Punky i Kai może i zarzekali się, że nic mi nie zrobią, ale nie wierzyłam im. Po ich zachowaniu mogłam wywnioskować tylko tyle, że byli niestabilni psychicznie i rozpaczliwie potrzebowali pomocy specjalisty.

Rosły mężczyzna ukucnął przy kanapie. Położył dłoń na mojej głowie i spokojnie przeczesywał mi włosy. Drżałam niekontrolowanie i choć chciałam przestać zachowywać się tak żałośnie, to nie potrafiłam tego zrobić. 

- Błagam, pomóżcie mi.

Christian parsknął. Caleb posłał mu spojrzenie pełne złości.

- Najpierw się na nas rzucasz, a teraz błagasz o pomoc? Powinnaś się leczyć, idiotko.

- Christian!

- Zamknij się, Caleb. Nie wiem, co sobie myśli ta dziewczynka, ale mam jej serdecznie dość. Zachowuje się jak rozkapryszona gówniara. Ma problem z tym, że została zgwałcona i ciągle to rozpamiętuje, jakby była to nie wiadomo jaka krzywda. W dodatku mówi, że możemy iść się pierdolić. Powinna dostać karę. 

- Nawet tak nie mów - poprosił Caleb, ścierając kciukiem łzy z moich czerwonych policzków. - Powinieneś mieć w sobie więcej empatii. Dlaczego tak bardzo kochasz swoją siostrę i byłbyś w stanie zrobić dla niej wszystko, podczas gdy nie potrafisz zrozumieć krzywdy Riki? Naprawdę nie pojmujesz, co ona przeżywa? Widziała trupy, do diabła! Ma prawo się bać!

- Co jej tak bronisz? - spytał Christian, kłócąc się ze swoim przyjacielem przeze mnie. - Jesteście siebie warci. Myślę, że powinieneś za karę ją zgwałcić. 

Krzyknęłam, gdy Caleb wstał i wymierzył Christianowi cios w twarz. Białowłosy poleciał w tył. Starł palcami krew wypływającą z pękniętej wargi. Spojrzał na przeciwnika z błyskiem złości w oku i uśmiechem tak krzywym, że Christian mógłby konkurować z jakimś rasowym psychopatą. Choć sam prawdopodobnie nim był, więc nie musiał z nikim walczyć o ten tytuł.

RaptureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz