Punky
Zobaczywszy Rikę przykutą do skórzanej ławy w piwnicy, do gardła podeszło mi jedzenie. Miałem ochotę je zwrócić, ale byłem tak odłączony myślami od ciała, że nie reagowałem na pragnienia swojego organizmu. Za wszelką cenę chciałem uratować mojego diabełka, nie rozumiejąc przy tym jednak, jakim cudem ktoś tak dobry jak Christian, postanowił ją ukarać.
Patrzyłem na czerwone linie widoczne na pośladkach, udach i łydkach Riki. Zakląłem siarczyście, gdy zobaczyłem kolejne ślady na spodach jej stóp. Rika musiała cierpieć katusze, gdy była torturowana przez Christiana. Prędzej przypuszczałbym, że to Caleb ją zrani, ale jak widać, pozory potrafiły zmylić człowieka.
Ogarnęła mnie wściekłość. Chciałem złapać Christiana za gardło, przyprzeć go do ściany i zmusić do powiedzenia mi prawdy. Z tego, co na szybko wyznał mi Caleb, wynikało, że Rika odezwała się bez szacunku do obu mężczyzn. Owszem, była krnąbrną dziewczynką i miała cięty język. Nie było to dla mnie żadną nowością. Sam przecież ukarałem ją za to, jak się do nas odzywała, ale podczas pobytu w Kanadzie poszedłem po rozum do głowy. W czasie podróży samolotem, gdy Kai spał na moich kolanach jak mały chłopiec, dużo zastanawiałem się nad Riką i tym, co miało ją u nas czekać. Diametralnie zmieniłem swoje myślenie. Byłem gotów zrobić dla niej wszystko, aby tylko była szczęśliwa, jednak jak się okazało, na razie nie było to możliwe.
Jakby tego było mało, Rika dotarła do mojej słodkiej tajemnicy, czyli kostnicy z dziewczynami, którym odebrałem życie. Nie wiedziałem, jak wiele dziewczyna zdążyła zobaczyć. Byłem na siebie wściekły, że nie dopilnowałem, aby zamknąć pokój na klucz. Kiedy dowiedziałem się, że rodzice Kaia zginęli w tragicznym wypadku, nie myślałem logicznie. Nigdy wcześniej nie przejmowałem się zamykaniem kostnicy, gdyż oprócz nas w tym domu nie było nikogo. Kai wiedział, co robiłem, ale odkąd przybyła tu Rika, musiałem mieć się na baczności.
Mój diabełek gładził mnie po policzku. Przygryzłem dolną wargę do krwi, nie wiedząc, co począć. Bałem się, że Rika znowu wybuchnie, ale była tak bezsilna i bezbronna, że zdawało się, jakby w najbliższym czasie miała być wyjątkowo potulna. Skonsternowany, pozwalałem jej głaskać mnie po pokrytym bliznami policzku.
- Riko, kochanie...
- Domyślałam się, że robisz coś nielegalnego - odezwała się słabym głosem, uśmiechając się do mnie przez łzy. - Nie spodziewałam się, że kolekcjonujesz martwe kobiety, ale wiesz co ci powiem?
Pokręciłem przecząco głową. Zachowywałem się jak jakaś marionetka, ale nie było mi z tym źle. Kiedy przebywałem z Riką, chciałem chronić ją całym sobą. Wcześniej koncertowo spieprzyłem sprawę, traktując ją okropnie, ale zamierzałem się zmienić. Aby to zrobić, musiałem nie pozwolić swoim demonom dojść do głosu. To był dobry początek i miałem nadzieję, że wytrwam w tym, aby być dobry dla tej niczemu niewinnej dziewczynki.
- Kiedy Christian się nade mną znęcał, modliłam się o to, abyś przyszedł mnie uratować.
- Boże, Riko...
- Nic nie szkodzi, że nie udało ci się przybyć wcześniej. Do Caleba również nie mam pretensji. Kai, mam nadzieję, że udało ci się przetrwać pogrzeb.
Kai przybliżył się do nas i uklęknął obok mnie. Patrzył na Rikę z ogromnym żalem i wyrzutami sumienia. Nie mogąc patrzeć na to, jak mój chłopiec się zadręcza, przyciągnąłem jego głowę do siebie i pocałowałem go w policzek. Po policzku Kaia spłynęła łza. Starła ją Rika.
Klęczeliśmy przed nią jak przed królową. Rika dotykała nas z czułością i uśmiechała się, choć przeszła przez piekło. Miałem zamiar jak najszybciej sprowadzić tutaj Christiana, aby padł przed Riką na kolana i błagał ją o wybaczenie. Tak piękna i dobra istota nie zasługiwała na to, aby traktować ją jak dziwkę. Poszedłem po rozum do głowy trochę za późno, ale lepiej późno, niż wcale. Choć i tak było to marne pocieszenie.
CZYTASZ
Rapture
ActionKolekcjoner Ciał. Tak go nazywają. Punky DeVaan ma trzydzieści lat i wiele grzechów na koncie. Przez to, co mężczyzna przeszedł w przeszłości, nie postrzega świata tak, jak inni. Miłość ma dla niego inne znaczenie. Jeśli kocha, to na zabój. Rika Lav...