Punky
- Przepraszam. Bardzo cię przepraszam.
- Przestań już się mazać. Wybaczyłem ci przecież.
Podałem Christianowi zimny okład na twarz. Michael siedział obok nas, zajmując miejsce na podłokietniku rozklekotanej kanapy znajdującej się na tyłach klubu. Za trzy godziny miała odbyć się tu walka, która nie była jednak ważnym wydarzeniem w "Blood and Ash". Na wtorkowych walkach pojawiali się ludzie z okolic, którzy zgłaszali się do nas na kilka godzin przed wydarzeniem, chcąc spróbować swoich sił. We wtorki podczas walk nie stosowaliśmy zasady, że wygrany mógł zabić przegranego, ale wydarzenia i tak przyciągały całkiem pokaźne tłumy.
Kiedy Christian robił sobie okład, podszedłem do gablotki i bez pytania Michaela o zgodę, wyjąłem z niej butelkę whisky. Nalałem ilości na trzy palce do szklaneczki i podałem Christianowi. Ten spojrzał na mnie z wdzięcznością wymieszaną z niezrozumieniem dla tego, że traktowałem go tak dobrze zamiast chcąc go zabić.
Podałem chłopakowi alkohol. Christian nie lubił whisky, ale wiedziałem, że potrzebował poczuć się znieczulony. Przynajmniej przez chwilę. Dlatego uśmiechnąłem się krzywo, gdy zauważyłem, że dzielnie wypił wszystko za jednym razem.
- Nie wiem, co zrobić z Riką - wyznał, przyciskając sobie okład do twarzy w taki sposób, abyśmy nie widzieli jego przepełnionych żalem oczu.
- Nic nie musisz z nią robić. Rika na pewno przez dłuższy czas nie będzie chciała cię widzieć. Będę musiał od nowa budować nasze zaufanie, choć i tak nie miało stabilnego podłoża.
- Co z twoim haremem, Punky? Kiedy zamierzasz porwać kolejną kobietę?
Oparłem się tyłkiem o brzeg biurka. Skrzyżowałem ręce na piersi. Czułem na sobie spojrzenie Michaela i Christiana. Niepotrzebnie budowałem napięcie, zdając sobie sprawę z tego, że nie mogłem ich okłamać, ale ta decyzja wydawała mi się dziwnie ostateczna.
Mimo, że w chwili, w której razem z Calebem wynieśliśmy do ogrodu zwłoki kobiet, które zamordowałem, czułem rozgoryczenie, to jednocześnie odczuwałem spokój. Wiedziałem, że podjąłem jedyną właściwą decyzję. Nie mogłem porywać, gwałcić i zabijać kobiet w nieskończoność. To była świetna zabawa, aby poczuć się jak zbawiciel wszechświata, ale musiałem dorosnąć.
Jeśli nie dla siebie, to również dla Kaia i Riki. Bowiem oni bali się śmierci. Kai nie znosił, gdy zabijałem. Starał się trzymać od tego z daleka, choć nieraz zdarzyło się, że natknął się na mnie zabijającego dziewczyny. Czuł zazdrość, gdy je pieprzyłem, a ja to rozumiałem, choć wcześniej nic z tym nie robiłem. Uważałem, że mam do wypełnienia na ziemi niezwykle ważną misję. Czułem się natchniony. Z tyłu głowy tliła mi się iskierka mówiąca o tym, że to, co robiłem, było złe i niepotrzebne, ale i tak brnąłem w to dalej. Podjąłem wiele błędnych decyzji i byłem pewien, że jeszcze nieraz popełnię błąd, jednak zamierzałem się zmienić. Uważałem to za połowę sukcesu.
- Spaliłem wszystkie ciała po tym, jak wróciliśmy do domu z Montrealu.
Christian i Michael spojrzeli po sobie, jakby chcieli się upewnić, że dobrze mnie usłyszeli.
- Co takiego? Pozbyłeś się ich?
Skinąłem twierdząco głową. Gdybym nie prowadził, napiłbym się whisky, aby się znieczulić.
- Musiałem to zrobić. Chciałem powiedzieć Rice o kostnicy w odpowiednim czasie, ale może dobrze, że stało się tak, jak się stało. Teraz na pewno boi się mnie jeszcze bardziej, niż przedtem, ale mam nadzieję, że doceni mój gest.

CZYTASZ
Rapture
AzioneKolekcjoner Ciał. Tak go nazywają. Punky DeVaan ma trzydzieści lat i wiele grzechów na koncie. Przez to, co mężczyzna przeszedł w przeszłości, nie postrzega świata tak, jak inni. Miłość ma dla niego inne znaczenie. Jeśli kocha, to na zabój. Rika Lav...