Punky
Gdy zobaczyłem Rikę schodzącą do nas po schodach, zamarłem. Dziewczyna była wykończona, ale usłyszawszy bolesny krzyk Kaia, nie zastanawiała się dwa razy. Zeszła do nas nagusieńka i drżąca, po czym padła na kolana i przytuliła się do pleców mojego najlepszego przyjaciela. Sam Kai wydawał się być w szoku, a ja byłem ogromnie wdzięczny Rice za to, co zrobiła. Może usłyszała, co się stało, a nawet jeśli nie, pokazała niesamowitą dobroć serca.
Nie miałem pojęcia, co począć. Początkowo nie wierzyłem w to, że kobieta pracująca w szpitalu miała do nas numer kontaktowy. Rodzice Kaia bardzo go kochali, ale przez to, że ich syn nagle się wyprowadził, rezygnując z życiowych planów, byli na nas źli. Kai przepłakał wiele nocy w moich ramionach, nie wiedząc, co począć. Chciałem go wspierać, ale nigdy nie wychodziło mi to dobrze.
Już niebawem Kai chciał zadzwonić do rodziców, aby umówić się z nimi na spotkanie. Obiecywałem mu, że będę przy nim i nie pozwolę, aby płakał. Kai był bardzo emocjonalnym mężczyzną i obawiałem się, że nie pozbiera się po śmierci rodziców. To, jak na mnie patrzył i fakt, że tak mocno drżał, jasno świadczyło o tym, w jak złym był stanie.
- Kai, zaprowadzę cię do łóżka. Zrobię ci kakao, dobrze?
- Nie chcę żadnego pierdolonego kakao!
Gdyby nie był w złym stanie, skrzyczałbym go za przeklinanie. Sam nie byłem święty, ale w pewnym sensie czułem się odpowiedzialny za Kaia. Niekiedy odnosiłem wrażenie, że go wychowywałem, co było dziwne, ale może taka relacja była dobra. Kai chciał, aby ktoś się nim opiekował, a ja czułem potrzebę, aby opiekować się kimś.
- Kochanie, proszę...
- Mogę coś dla ciebie zrobić, Kai?
Kiedy Rika się odezwała, obaj zamilkliśmy. Kai odwrócił się do dziewczyny i wpadł w jej ramiona. Skulił się jak mały chłopiec, wtulając twarz w piersi Riki. Widziałem na jej twarzy niezrozumienie i dyskomfort, ale pozwalała, aby mój przyjaciel się w nią wtulał mimo, że była naga. Otwierałem usta, aby coś powiedzieć, ale brakowało mi słów. Gdybym był z Kaiem sam na sam, może łatwiej byłoby mi przeprowadzić go przez tą sytuację, ale kiedy patrzyłem na Rikę, byłem jak urzeczony. Obserwowałem ją nie dowierzając w to, że mimo, iż tak bardzo ją skrzywdziłem, ona wciąż miała kochające serce.
- Moi rodzice nie żyją!
Krzyk Kaia sprawił, że coś zakuło mnie w piersi.
- Nie każ mi cię kłuć - warknąłem, choć nie chciałem być dla niego taki oschły. - Jeśli nie przestaniesz wariować, będę musiał zmusić cię, żebyś zasnął. Wiem, że tego nie chcesz, dlatego, błagam, Kai. Uspokój się.
- Łatwo ci mówić, Punky! Nie kochałeś swoich rodziców! Od zawsze byłeś sam! Nie wiesz, co przeżywam!
Miarka się przebrała.
Rika pisnęła, gdy chwyciłem Kaia za kark. Podniosłem go na nogi i odwróciłem przodem do siebie, aby spojrzał mi w oczy. Rozdymałem nozdrza, będąc na skraju wytrzymałości. Nie byłem cierpliwym człowiekiem i choć nigdy nie uderzyłbym Kaia, martwiłem się, że byłem coraz bliżej ataku furii.
Przycisnąłem usta do warg Kaia, ale nie pocałowałem go. Chłopak szukał mojej bliskości, ale to była kara dla niego. Był tak blisko pocałowania mnie, ale nie mógł tego zrobić.
Spojrzałem mu w oczy. Zobaczyłem w nich mnóstwo cierpienia. Rika klęczała na podłodze i zasłaniała usta dłońmi. Bała się mnie, co było zrozumiałe. Nie chciałem, aby patrzyła na mnie jak na potwora, ale zasłużyłem sobie na taki los. Byłem jej katem i choć nie chciałem się nad nią znęcać, to było silniejsze ode mnie. Nie panowałem nad tym, przez co było mi cholernie przykro.

CZYTASZ
Rapture
ActionKolekcjoner Ciał. Tak go nazywają. Punky DeVaan ma trzydzieści lat i wiele grzechów na koncie. Przez to, co mężczyzna przeszedł w przeszłości, nie postrzega świata tak, jak inni. Miłość ma dla niego inne znaczenie. Jeśli kocha, to na zabój. Rika Lav...