xvi. dystans

804 65 17
                                    

     — Nie chciał się zatrzymać.

     Rick był zdenerwowany. Mimo niewielkich przeszkód, ich plan przebiegał pomyślnie, a przynajmniej na samym początku. Złapali trzech jeńców, których mieli wymienić na trzech członków ich grupy. Zostali poinstruowani o sposobie rozmawiania z Dawn, liderką szpitala, a także o potencjalnych komplikacjach jakie mogli napotkać w trakcie negocjacji z nią. Mieli silną grupę, a także osobę, która znała ten szpital jak własną kieszeń. Ten plan nie miał prawa się nie udać.

     I najpewniej wszystko skończyłoby się pomyślnie, gdyby Lamson nie postanowił zaatakować Sashy.

     — Straciłam czujność. — tłumaczyła kobieta, gdy cała grupa wróciła do budynku i znalazła ją z potłuczoną głową. — Zagadał mnie, a ja straciłam czujność... Popchnął mnie na szybę, zasłabłam, a gdy się obudziłam już go nie było.

     Za Lamsonem ruszył Rick. Szeryf ścigał go przez ulice Atlanty, próbując nawiązać z uciekinierem nić porozumienia i zmusić go do powrotu. Ale ten nie zamierzał po raz kolejny się podejść, więc Rick zmuszony był użyć siły. 

     A teraz Lamson nie żył.

     — To coś zmienia? — spytał ponuro Daryl. 

     — Na pewno. — westchnął ciężko Grimes. Stał z boku ze swoim najbardziej zaufanym człowiekiem i dyskutował o zaistniałej sytuacji. Pozostali niecierpliwie czekali na wyjaśnienia, pilnując dwójki policjantów. — Facet, który naprowadził nas na ten plan, nie żyje. Trzeba to przemyśleć.

     — Tamta dwójka wspomniała, że szefowa go nie lubiła. — wychrypiał myśliwy, starając się dostrzec światełko w tunelu w tej sytuacji. — W pewnym sensie wyświadczyłeś jej przysługę.

     — Nie wiem, czy będą z nami chcieli po tym współpracować. — Rick zapatrzył się na spętaną dwójkę siedzącą na metalowych krzesłach. Śmierć Lamsona mocno komplikowała sprawy. 

     — Przekonajmy się. — Dixon wzruszył  ramionami.

     Przeszli na drugą stronę ogromnego pomieszczenia, a wszyscy drgnęli niespokojnie, oczekując wypowiedzi Ricka. Zanim szef zdołał jednak się odezwać, głos zabrała Shepherd. 

     — Był dobrym człowiekiem. — powiedziała kobieta, patrząc Grimesowi odważnie w oczy. — Dopadli go sztywni. Sama widziałam.

     Rick zmarszczył delikatnie brwi i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Przyglądał jej się przez chwilę, aż na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech.

     — Potrafisz kłamać. — stwierdził z lekkim podziwem. 

     — Dopadli go. — Shepherd naciskała uparcie. — Tak było. Widziałam na własne oczy. 

     — Odradzałaś nam wymianę. — mruknął Daryl, mierząc ją podejrzliwym wzrokiem. Nie łykał łatwo tak szybkiej zmiany nastawienia. — Co się zmieniło?

     — Lamson mógł wam pomóc. Był waszą kartą przetargową. — odpowiedziała kobieta. — Musicie skłamać. Inaczej nigdy tam nie wejdziecie, chyba że siłą. 

     — Jeśli spróbujesz nasz wrobić... — Daryl rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie, gromiąc kobietę wzrokiem. 

     — Potrafię odróżnić dobrych ludzi od złych. — Shepherd szybko się obroniła. Przełknęła ciężko ślinę i wbiła wzrok w milczącego Ricka. — Pozwólcie sobie pomóc. 

     Grimes przyglądał jej się przez chwilę, powoli trawiąc słowa kobiety. Przeniósł wzrok na siedzącego obok mężczyznę i kiwnął na niego.

𝐒𝐏𝐈𝐓𝐅𝐈𝐑𝐄━━ ᴅᴀʀʏʟ ᴅɪxᴏɴOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz