— Riley, otwórz proszę. Wiem, że tam jesteś.Michonne westchnęła przeciągle i zapukała w drewniane drzwi po raz dziesiąty w ciągu ostatnich kilku minut. Sterczała pod gabinetem Flint, usilnie starając się dotrzeć do dziewczyny i namówić do sensownej rozmowy. Riley jednak milczała jak grób i za wszelką cenę próbowała udawać, że w lecznicy w ogóle jej nie ma.
— Ri, no weź... porozmawiajmy. — samurajka wsparła czoło o twardą powierzchnię i przymknęła oczy z bezsilnym wyrazem na twarzy. — Rozumiem twój smutek, ale błagam, nie przerabiajmy tego w ten sposób...
W głowie czarnoskórej bez przerwy przewijały się urywki karczemnej awantury, która parę godzin wcześniej miała miejsce w domu zajmowanym przez część grupy Ricka. Niedługo po tym, gdy warkot odjeżdżających ciężarówek na dobre zwieńczył niezapowiedzianą wizytę Negana w osadzie, dwie bliskie sobie osoby stanęły po dwóch stronach barykady w konflikcie, który postawił na nogi całe sąsiedztwo. Wszyscy mieszkańcy byli na skraju wytrzymałości, ale nikt nie spodziewał się, że do utarczki słownej dojdzie właśnie między Rickiem i Riley - czyli parą przyjaciół, która niezależnie od różnic w przekonaniach zawsze potrafiła zachować spokój w toczonych wspólnie dyskusjach.
Początkowo nic nie wskazywało, że ich zdenerwowanie eskaluje do poziomu tak ostrej wymiany zdań. Michonne słyszała tylko część ich kłótni - tę znacznie gorszą - gdy po względnym uspokojeniu zdezorientowanych mieszkańców udała się do domu, aby porozmawiać z Rickiem na temat dalszego planu działania. Sytuacja, w której się znaleźli, była nie do przyjęcia i samurajka po cichu liczyła na to, że ich grupie uda się wkrótce wyrwać spod władzy uzurpatora. To nie jest życie, powtarzała sobie wtedy w myślach, zbliżając się do domu, który przed wieloma miesiącami został im podarowany przez poprzednią liderkę Alexandrii. Michonne miała nadzieję na przeprowadzenie możliwie spokojnej rozmowy z Rickiem, ale gdy dotarła do drzwi, uzmysłowiła sobie, że ktoś już ją uprzedził.
I spokojna rozmowa została natychmiastowo skreślona przez churagan skrajnych emocji, rozpaczy i wielu nieprzemyślanych słów, które wypływały z wnętrza domu wraz z podniesionymi głosami Riley i Ricka.
Michonne była świadkiem wielu sytuacji, w których Grimes tracił nad sobą panowanie. Pamiętała jego wybuchy agresji, jego niekontrolowaną wściekłość, która zaślepiała mu zmysły i przedstawiała go jako naprawdę niebezpiecznego, strasznego wręcz człowieka. Nie lubiła go w takim wydaniu, ale było jej ono już znane.
Ale jeszcze nigdy wcześniej nie dane jej było zobaczyć wpadającą w furię Riley.
Riley, którą przecież na początku ich znajomości od razu zidentyfikowała jako tę najbardziej pokojowo nastawioną w całej grupie. Tę, która za wszelką cenę unikała konfliktów i robiła wszystko, byleby tylko znaleźć wspólne rozwiązanie w możliwie jak najbardziej spokojny sposób. Cichą, spokojną, uśmiechniętą Riley, która brzydziła się przemocą - zarówno tą fizyczną jak i emocjonalną.