— Co za skończony idiota!
Głośne, przepełnione drwiną parsknięcie Emily wypełniło sypialnię, którą Riley wybrała sobie jako swoją. Brunetka siedziała na łóżku i patrzyła na swoją przyjaciółkę z niemałym szokiem wymalowanym na twarzy. Gdy Riley zrelacjonowała jej swoje pierwsze spotkanie z Pete'm, Emily stopniowo przechodziła z jednej emocji w drugą: najpierw zareagowała histerycznym śmiechem, później ogarnęła ją irytacja, a następnie złość. Teraz kobieta ściskała gniewnie pięści i pewnie gdyby tylko mogła, ruszyłaby do tej całej przychodni żeby porządnie wstrząsnąć tym człowiekiem.
— Nie no, ma przecież całkowitą rację. — prychnęła Flint, delikatnie przeczesując włosy drewnianą szczotką. Zerknęła na przyjaciółkę w odbiciu lustra i wzniosła do góry brwi. — Humphrey był zajebistym dyrektorem i wcale nie dostał tego stanowiska tylko i wyłącznie dzięki znajomościom. No i robił też przecież tyle dla tego centrum... — przewróciła oczami i spięła długie kosmyki w wysokiego kucyka. — Personel wcale nie odwalał za niego połowy roboty. To była prawdziwie wybitna jednostka w środowisku medycznym Georgii.
— Jak można być tak ślepym? — fuknęła Riggs i opadła plecami na pościel. Wbiła niedowierzające spojrzenie w sufit pomieszczenia i pokręciła głową. — Gdybym go dostała w swoje ręce to...
— Wydaje mi się, że gość jest przekonany o swojej nietykalności. — westchnęła Riley. Odłożyła szczotkę na niewielką szafkę i przyjrzała się swojemu odbiciu. Z ulgą przyjęła widok wypoczętej twarzy, z której zniknęły już ciemne worki pod oczami, a policzki nabrały koloru. Obróciła się na małym taborecie, żeby spojrzeć na starszą kobietę. — No wiesz, jedyny lekarz w osadzie, w dodatku facet. Nawet przed wirusem doktorzy traktowani byli ze znacznie większym szacunkiem i doskonale zdawali sobie z tego sprawę.
— Ta, ale to było zanim martwi zaczęli łazić między żywymi. — rzuciła z niesmakiem brunetka. Wsparła się na łokciach i spojrzała pytająco na Riley. — Co zamierzasz z tym zrobić?
— A co mam zrobić?
— Będziesz pracować w takich warunkach? — ściągnęła brwi. — Wiesz, że jeśli wystarczająco szybko nie pokażesz, że nie dasz się w ten sposób traktować, to zrobi się tylko gorzej. Zapomniałaś już jak wyglądały praktyki? Ten cały Pete obrał sobie rolę prowadzącego, który urządza swoim praktykantom piekło. — na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Przez ciemne oczy kobiety przebiegł nagle błysk, a jej usta wygięły się w złowieszczym uśmiechu. — Zabierz tam ze sobą jutro Johna!
— Zwariowałaś? — westchnęła Riley. — Jak przyjdę z obstawą to tym bardziej nie będzie mnie brał na poważnie. Z resztą, podejrzewam że gdybym przyszła z męskim towarzystwem to zupełnie olałby moją obecność.
— To zabierz ze sobą mnie. — Emily uniosła do góry brew i zakasała rękawy, tak jakby już szykowała się do konfrontacji z mężczyzną.