To stało się tak szybko, że w pierwszej chwili sama tak naprawdę nie zorientowała się, że wykonała jakikolwiek ruch.
To była machinalna reakcja. Odruch bezwarunkowy, choć gdy zrozumiała, co tak naprawdę zrobiła, przez krótki moment było jej wstyd za postrzeganie tego czynu w podobnych kategoriach. Ale gdy dłużej się nad tym zastanowiła, doszła do wniosku, że naprawdę poddała się swojemu instynktowi i uczyniła to, co w tamtej chwili podpowiedział jej mózg.
Dekapitacja Vance'a różniła się od jej pierwszego zabójstwa. Wtedy walczyła o swoje własne życie, a jej przeciwnik miał nad nią zdecydowaną przewagę i tak naprawdę udało jej się ujść z tego pojedynku w miarę bez szwanku tylko i wyłącznie dzięki własnemu szczęściu. Ale przyświecający tamtemu mężczyźnie cel był bardzo jasny i nieskomplikowany - chciał ją zabić.
Zabicie Zbawców w rzeźni również było czymś innym. Kobieta, której Riley podziurawiła brzuch, skrzywdziła Maggie. Paula miała wobec nich od samego początku niecne zamiary i jej intencje również nie były żadną tajemnicą. Zginęła, bo chciała zabić bliskich Riley. A kolejni Zbawcy tylko dokończyliby dzieła, gdyby Carol w porę nie ich nie podpaliła.
Vance był jej osobistym wyrokiem. To ona postawiła na nim krzyżyk, ona zapragnęła jego śmierci i własnoręcznie do niej doprowadziła. Zareagowała instynktownie i pozwoliła, aby zbudzony w niej gniew przejął nad nią władzę. Słowa mężczyzny, sugerujące śmierć Daryla w okrutnych okolicznościach, były dla niej jak impuls, zapalnik, sygnał do działania. Tak jakby usłyszała komendę i kompletnie się wyłączyła.
A teraz efekt jej działań leżał u jej stóp z rozdziawionymi pod nienaturalnym kątem ustami i oczami wywróconymi do tyłu.
Jason zamarł na kilka długich sekund, a Rick wpatrywał się w nią tak, jakby postradała zmysły. Kobieta stała między nimi ze spuszczoną głową i pustym, wyzutym z jakichkolwiek emocji wzrokiem wbitym w odciętą głowę Zbawcy. Trzęsła się, a dłoń zaciskająca się na rączce maczety wciąż drżała. Po jej twarzy spływała krew mężczyzny.
— Czyś ty do reszty zwariowała?! — Jason w końcu zbudził się ze swojego szoku i posłał jej zszokowane spojrzenie. Jeśli wcześniej był blady, to teraz wyglądał dosłownie jak duch. Wpadł w popłoch, a Riley przeszło przez myśl, że bardziej niż zdenerwowany, jest raczej przestraszony. — Jesteś nienormalna! Zdajesz sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiłaś?!
— Ucięłam mu głowę. — odpowiedziała cicho, automatycznie, nie odnajdując niedowierzającego wzroku chłopaka.
— UCIĘŁAŚ MU JEBANĄ GŁOWĘ! — Barnes ryknął na cały głos, łapiąc ją za drobne barki i potrząsając nią gwałtownie. Splamiona krwią maczeta wypadła jej z ręki i wbiła się w ziemię tuż obok jej stopy. Dziewczyna podniosła na Jasona otępiały, nieobecny wzrok. — Idiotka! Głupia, głupia idiotka!
— Riley... — Rick ostrożnie sięgnął w jej stronę i delikatnie dotknął ramienia dziewczyny. Spojrzała na niego, a szeryf z trwogą dostrzegł ciężkie grochy zbierające się w szeroko otwartych oczach dziewczyny. Szeryf nie potrafił pozbierać swoich własnych myśli ani uspokoić dudniącego w jego klatce piersiowej serca. Nie chodziło nawet o konsekwencje, które mogą spotkać ich za zabicie kolejnego Zbawcy. Chodziło o utracenie przyjaciela. Utracenie brata.
— Tyle razy mówiłem! — Jason zdawał się nie dostrzegać stopniowo pogłębiającego się na jej twarzy wyrazu rozpaczy, ani wyczuwać nabierającego na sile drżenia jej ciała. — Ostrzegałem! Nie rób niczego nieprzemyślanego, nie podejmuj ryzyka, nie pakuj się w kłopoty! I co robi Riley Flint? Ucina głowę jebanemu Vance'owi!