Mleczna mgła zawisła w powietrzu o świcie, który naznaczył najbardziej krwawą walkę jaka kiedykolwiek miała miejsce w Alexandrii. Wyciszone ulice zasłane były setkami unieszkodliwionych ciał nieumarłych, a ich krew spływała po asfalcie niczym szkarłatna rzeka. Przemęczeni całą nocą Aleksandryjczycy krążyli między ciałami nieumarłych, próbując odnaleźć swoich bliskich, którym nie udało się przetrwać ataku.
I choć obrona osady wycisnęła z nich wszystkich resztki sił, dotrwali aż do samego rana. Nie spoczęli, dopóki ostatni nieumarły padł na ziemię, a wyrwa w ogrodzeniu została przysłonięta cysterną. Czekało ich naprawdę dużo pracy, aby oczyścić całą osadę z tych wszystkich ciał i odbudować uszkodzony płot. Ale najpierw musieli odzyskać siły i wylizać się z ran - zarówno tych fizycznych jak i psychicznych.
Daryl drgnął niespokojnie, gdy poczuł na ramieniu nieprzyjemne ukłucie. Igła spoczywająca w dłoniach Riley przecisnęła się przez podrażnioną, ale oczyszczoną skórę wokół jego obrażenia. Dziewczyna z niezmąconym skupieniem zajmowała się raną ciętą, której nabawił się podczas realizacji planu - co prawda nie dowiedziała się co konkretnie mu się przydarzyło, ale w tamtej chwili nie to miało największe znaczenie. Chciała go jak najszybciej poskładać do kupy, bo mogła gołym okiem stwierdzić, że mężczyzna cierpi, nawet jeśli robił wszystko aby tego po sobie nie pokazać.
W lecznicy jeszcze nigdy nie było tyle osób jednocześnie. Na podstawionym pod okno łóżku spoczywała Maggie, która, jak się okazało, skaleczyła sobie nogę w trakcie ucieczki przed sztywnymi. Dwie wolne kozetki zajmowali kolejno Tobin i Sasha, a na rozstawionych dookoła krzesłach siedziało również więcej osób, które wymagały pomocy medycznej.
Z tego też powodu Riley i Denise miały ręce pełne roboty. Gdy zagrożenie zostało zażegnane, nadszedł czas na opatrzenie rannych, a tych z całą pewnością nie brakowało.
W najgorszym stanie ze wszystkich był Carl. Riley nie miała pojęcia o tym, co stało się nastolatkowi, dopóki Michonne nie dopadła do niej po stoczonej walce i niemal wybłagała Flint, aby ta zerknęła na chłopca. Jak się okazało, Carl został postrzelony przez Rona, syna Jessie, która po upadku wieży wylądowała ze swoimi dziećmi z Rickiem i Michonne. Samurajka nie podała jej szczegółów tego wypadku - choć sama wypadkiem tego zdecydowanie nie nazwała.
Riley omal nie połamała sobie nóg gdy wpadła do lecznicy i dojrzała chłopaka leżącego nieprzytomnie na metalowym stole na środku pomieszczenia. Obraz ten był dla niej niestety bardzo znajomy, gdyż myśli niemal od razu podsunęły jej wspomnienia z farmy i incydentu z Otisem. I tym razem jego stan prezentował się równie tragicznie. Postrzał bardzo poważnie uszkodził jego prawe oko - na tyle mocno, że gdy po raz pierwszy zobaczyła tę ranę, nie była w stanie odróżnić pokiereszowanych nerwów wzrokowych od rozerwanych mięśni znajdujących się bezpośrednio za gałką oczną.
Rana ta wyglądała źle. Wyglądała bardzo źle.
Na całe szczęście - i ku pozytywnemu zaskoczeniu dziewczyny - chłopcem zajął się nikt inny jak Denise. Młoda, ucząca się jeszcze lekarka, znalazła się w lecznicy w odpowiednim miejscu i czasie i przystąpiła do udzielania Grimesowi pomocy mimo swojego własnego przerażenia. Denise pokonała swoje obawy i niepewność, zwalczyła targające nią emocje i stanęła na wysokości zadania. Na miejscu nie było nikogo innego, kto podołałby temu wyzwaniu. Nikogo, kto wiedziałby choćby od czego zacząć.
Tymczasem Denise zaufała swojemu przeczuciu i temu, co podpowiadała jej lekarska intuicja. Dzięki temu uratowała Carlowi życie.
![](https://img.wattpad.com/cover/288283504-288-k316552.jpg)