Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Gdy Riley obudziła się rano, Daryla nie było obok.
Ona natomiast leżała na samym środku łóżka, z twarzą wciśniętą w poduszkę i kocem narzuconym na jej ciało. Przeciągnęła się leniwie i ziewnęła, po czym opadła ciężko na pościel i wbiła wzrok w sufit. Przez chwilę błądziła spojrzeniem po jasnej tapecie, ale na jej zaspanej twarzy w końcu pojawił się lekki uśmiech.
Wspomnienie zeszłego wieczoru powróciło do niej i przyprawiło o szybsze bicie serca. Cieszyła się, że Daryl zdobył się na ten krok. Wiedziała, że przekroczenie kolejnych barier może być wyzwaniem - Dixon nie należał w końcu do osób, które szczególnie przepadały za kontaktem fizycznym. Widziała jednak, że mężczyzna pragnął zwalczać swoje wewnętrzne trudności i przyswajać do siebie myśl, że ma obok kogoś, kto z tym mu pomoże.
Riley wzięła szybki prysznic, uczesała włosy w warkocza i przebrała się w nowe ubrania. Założyła ciemne, przetarte jeansy i koszulkę z krótkim rękawem, a także swoją zieloną kurtkę, którą od przyjazdu do Alexandrii zdążyła już wyczyścić z zaschniętej krwi i brudu. Wyszła z sypialni i zeszła na dół, kierując swoje kroki do kuchni, z której dochodziły trzy znajome głosy.
— ...takie same, więc nie sądzę, aby był to przypadek. — zachrypnięty głos Daryla rozpoznała jako pierwszy. Weszła do pomieszczenia i stanęła w progu, przenosząc spojrzenie między znajdującymi się tam mężczyznami. John siedział przy stole nad szklanką wody, Rick chodził w tę i z powrotem obok kredensu, a Daryl siedział na blacie i przerzucał sobie w dłoniach jabłko.
Byli w trakcie jakiejś rozmowy, lecz gdy tylko Riley zjawiła się w kuchni, wszyscy w momencie zamilkli.
— Dzień dobry — powiedziała, bacznie skacząc wzrokiem po ich twarzach. Nie spodziewali się, że ktoś przerwie im tę rozmowę. Cokolwiek było jej tematem, miało nie wychodzić poza uszy obecnej tam trójki. Nie chcieli wciągać ją w swoją konwersację.
Riley zmrużyła lekko oczy.
Mimo ciszy, która zapadła po jej zjawieniu się, była pani doktor jak gdyby nigdy nic przeszła dalej. John kiwnął jej krótko na przywitanie i wrzucił sobie do ust kapsułkę antybiotyku, Rick uśmiechnął się do niej lekko, a Daryl powiódł za nią spojrzeniem, gdy podeszła do lodówki i wyciągnęła z niej dzbanek ze świeżo wyciśniętym sokiem pomarańczowym.
Nalała sobie do szklanki i wsparła się barkiem o filar przy wyspie kuchennej, po czym zwróciła w stronę milczących mężczyzn.
— Co nie jest przypadkiem? — zapytała luźno, zerkając na siedzącego na blacie Daryla. Myśliwy utrzymał jej spojrzenie i westchnął cicho, zdawszy sobie sprawę, do czego piła. Zanim jednak zdołał jej odpowiedzieć, głos zabrał Rick.
— Ze składu broni zniknęło kilka pistoletów. — mruknął szeryf. Riley przeniosła na niego wzrok, a on przystanął w miejscu i wzruszył ramionami. — Przedwczoraj podczas przyjęcia i zeszłej nocy również. Olivia twierdzi, że brakuje czterech sztuk.