Rozdział 18

1K 66 85
                                    

Brunet następnego dnia obudził się w złym humorze, który towarzyszył mu przez cały dzień. Kiedy siedział w klasie czuł się okropnie nieswojo. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że teraz oprócz Chuuyi nie ma nikogo. Kiedy lekcja się zaczęła Osamu rozejrzał się jeszcze raz po klasie, ani Sonii, ani Chuuyi dzisiaj nie było. Sonia to w sumie dobrze, ale Chuuya? Brunet dugnął Ranpo w ramię.
- Ej Ranpo! - szepnął

- Czego chcesz?! - syknął szatyn. On chyba też nie był zachwycony jego zachowaniem.

- Co z Chuuyą?

- Nie wiem! Poza tym co cię to nagle obcjodzi? - Szatyn odwrócił się do niego tyłem.

Osamu przez to poczuł się jeszcze bardziej źle. Fakt że nie tylko rudowłosy się od niego odwrócił, potegował jego uczucie samotnosci i bezsilności.

Chuuya był już po wizycie u lekarza, aktualnie leżał w łóżku z zapaleniem płuc, wysoką gorączką i na dodatek anginą.

- przyniosę ci herbatę z miodem i późnej zrobię ci okłady w porządku ?

Chuuya spojrzał na mamę zmęczonym wzrokiem. 
- ... Dzięki mamo... - Wyszeptał po czym ułożył się wygodnie w łóżku zamykając oczka.

Kobieta uśmiechła się czule do syna a następnie wyszła zamykając za sobą drzwi.

Dazai przez cały dzień chodził przybity a kiedy lekcję się  skończyły udał się do sklepu po pewną rzecz.

Osamu wychodził z żabki chowając coś do plecaka.

- Co mu kupiłeś? - zapytał Ranpo

- Nie zrozumiesz... - Mruknął Osamu.

- A on zrozumie?

- Jeśli nie ma problemów z pamięcią to tak - powiedział po czym wyszedł ze sklepu .

Osamu i Ranpo poszli razem pod dom państwa Nakahara.
- No... dalej juz cię nie po prowadzę..- powiedział Ranpo .

- Tak, tak wiem....

- Powodzenia ... czy coś...- Ranpo poszedł do domu zostawiając  bruneta samego.

Dazai wziął glęboki oddech. Podszedł do drzwi i zadzwonił.

Pani Elizabeth słysząc dzwonek od razu podeszła do drzwi.
- Osamu ? - kobieta zdziwiła się widząc bruneta, jednak wpuściła go do środka - coś się stało że przychodzisz? - zapytała patrząc na Dazaia.

- Ja... - wydukał niepewnie - ... przyszłem przeprosić Chuuyę... stało się coś że go nie było w szkole?

- chuuya jest chory, ma zapalenie płuc,wysoką gorączkę i anginę. Jeśli mu nie przejdzie po tych lekach będzie musiał być w szpitalu - odparła nieco zmartwiona jednak spojrzała na Osamu i delikatnie się uśmiechnęła - miło z twojej strony że przyszedłeś go przeprosić po tym wczorajszym... Mam nadzieję , że to sobie wyjaśnicie. Chuuya jest w swoim pokoju możesz do niego iść.

Chuuya w tym czasie spał sobie wtulony w misie i cały rozpalony na policzkach, przez gorączkę a po jego policzkach spływały małe łezki.

Osamu spuścił głowę, miał wrażenie że to wszystko jego wina.
- Dz-dziękuję... - wydukał i wszedł do środka. Od razu poszedł na górę i cicho zapukał do pokoju Chuuyi.

Nizołek jednak mu nie odpowiedział, iż po prostu spał a też nie maił zbytnio siły powiedzieć czegokolwiek.

Kobieta wyjrzała zza ściany w salonie.
- wejdź tam po prostu - odparła a następnie zniknęła w salonie za wyspą kuchenną.

Osamu wszedł do środka. Kiedy zauwarzył że Chuuya śpi zaczął zachowywać się trzy razy ciszej. Podszedł do jego łóżka i chciał cicho otworzyć torbę ale butelka coli wyleciała mu na ziemię.

U boku nadziei / soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz