Rozdział 52

981 57 162
                                    

W końcu nadszedł Poniedziałek! Chuuya wstał szybko z zacieszem, że w końcu zobaczy się z Osamu.
Nizołek ubrał na siebie swoją o wiele za dużą bluzę i pierwsze lepsze spodnie. Chuuya wziął plecak a następnie zbiegł na dół i zabrał śniadanie.
- To pa mamo ! - odparł z uśmiechem dając kobiecie całusa.

- pa skarbie, miłego dnia w szkole ! - kobieta krzyknęła jeszcze za synem a następnie wróciła do swoich zajęć.

Nizołek wyszedł z domu i skierował się do samochodu ojca.
- hej tata !

- co ty taki radosny? -Zapytał z małym zdziwieniem.

- w końcu od ponad tygodnia pogadam z Osamu! Nie pisaliśmy ze sobą przez tydzień...

Mężczyzna uniósł brew.
- przez tydzień...? Co tak długo ? - Mruknął odpalając samochód.

- nie wiem.. może ojciec zabrał mu telefon.. - odparl niepewnie

- oh.. rozumiem.

Po kilku minutach chuuya szedł już korytarzem szkoły. Nizołek przyspieszył tempa, chciał jak najszybciej być już w klasie. Chuuya wparowała do środka a ku jego zdziwieniu Dazaia tam w cale nie było... Rudowłosy niepewnie wszedł do klasy i zajął miejsce w ostatniej ławce. Chuuya rozejrzał się jeszcze raz po klasie a następnie dugnął Ranpo.
- hej, Osamu jeszcze nie przyszedł?

Czarnowłosy odwrócił się w jego stronę.
- nie... Od czasu wycieczki go nie ma... - Mruknął odwracając się do ławki rudego - a co ?

Chuuya zamarł.
- jak to nie ma go od tygodnia ?! - odparł już nieco zestresowany

- no nie ma... nawet mi nie odpisuje... Dzwoniłem kilka razy, ale ma wyłączony telefon... Nie wiem co się z nim dzieję...

Chuuya poczuł jak serce podeszło mu do gardła.
Nizołek oparł się o siedzenie krzesła.
- a.. Aoi...? Jego siostra?! Ona jest w szkole prawda ?! - chuuya zaparł się na ławce wstając gwałtownie.

- nie wiem... Nie znam jej jakoś dobrze ... Ale zawsze mijałem ją na korytarzu, ale ostatnie dni nie widziałem jej...- Ranpo spojrzał na chuuye - myślisz ,że coś się stało...?

- nie wiem...boję się że tak.. - odparł siadając do ławki a w jego myślach zaczęło się kłębić mnóstwo myśli. A strach przeszedł go od środka, bo co jeśli ojciec zrobił mu krzywdę...? Nie to nie mogło być prawdą...

Chuuya głowił się nad tym tak długo, że nie zauważył nawet ,że do klasy weszła nauczycielka i zaczęła prowadzić lekcję...

Tymczasem u Dazaia .
Brunet wykończony siedział w rogu na ziemi nie czując już praktycznie żadnej emocji...a każdy najmniejszy szmer go przerażał.. chciał płakałać, ale nie miał już czym.. był obolały, posiniaczony, poraniony, głodny, spragniony ... Innymi słowy ledwo żywy...  W dodatku nie wyspany... Nie mógł zasnąć już od kilku dni ...
Osamu spojrzał słabym wzrokiem na swoje nadgarstki, które ojciec związał mu jakąś liną żeby się nie wyrywał, przez co czuł się jak jakiś niewolnik...
Dazai ledwo mógł ruszyć jakąkolwiek częścią ciała a jego ojciec znęcał się nad nim co dwie lub trzy godziny, krzycząc na niego i wyzywając go od najgorszych.
Osamu wiedział, że jego ojciec jest tyranem... I od początku się go bał... Jednak nie spodziewał się, że może posunąć się do takiego czegoś...

Brunet rozejrzał się po pokoju a kiedy chciał się ruszyć przez jego ciało przeszedł ogromny ból.
Osamu syknął cicho a następnie odpuścił i oparł głowę o szafkę.
- ... chuuya...- Szepnął ledwo słyszalnie - ...proszę cię... pomóż mi... Już dłużej tego nie zniosę... - wyłkał a następnie jeszcze bardziej osunął głowę po szafie zamykając oczy.

U boku nadziei / soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz