Rozdział 4

1.4K 79 144
                                    

Następnego dnia chuuya wstał jak zwykle koło 12, jednak tym razem od razu poszedł do stajni na małą rozgrzewkę z Bella. Co jak co ale chuuya nie chciał zawieść rodziców na tych zawodach... Zależało mu aby wypaść jak najlepiej !

- kłusem Bella! - odparł trzymając klacz na lonży.

Cóż chuuya miał ewidentnie całą stajnie jak i dom dla siebie w końcu jego rodzice pojechali sobie na zakupy na dziś wieczór a szkółka w niedzielę była zamknięta. Więc nizołek na spokojnie mógł sobie lonżować klacz.

Osamu otworzył oczy. Od razu sięgnął ręką by pogładzić Aru po grzbiecie. Chwilę tak leżał i wziął telefon w celu sprawdzenia godziny. Już 13? I rodzice go nie zerwali z rana? Cóż... lepiej dla niego. Nie miał nic lepszego do roboty więc po prostu poszedł się ogarnąć, moze bedzie miał czas chwilę pograć potem.

Chuuya zrobił sobie mini parkur z Bellą z małymi przeszkodami. W końcu jednak zrezygnował i poszedł z klaczą na spacer na łąki.
- ciekawe jakich rodziców ma Osamu... Co nie ? Nigdy dużo o nich nie mówił... Cóż może nie było okazji prawda ?

Klacz jedynie prychła.

- a co jeśli on ma w domu jakieś problemy o których boi się powiedzieć... NIE NA PEWNO NIE.... Na pewno tak jak ja ma kochających rodziców. Chociaż wieloma rzeczami był u mnie nie mało zaskoczony - chuuya myślał chwilę - cóż może dla tego że jego rodzice mają inne metody wychowawcze niż moi... Nie uważasz Bella?

Klacz zarażała głośno i potrząsnela głową.

Chuuya uśmiechnął się delikatnie a następnie puścił wodzę i położył się na jej grzbiecie obejmując ją na szyi. Nizołek przymknął oczy.
- okaże się dzisiaj...

Osamu od już dłuższego czasu siedział i grał. Nawet nie zwracał uwagi na to która godzina i szczerze go to nie obchodziło.

- Osamu? - usłyszał za sobą głos siostry.

- Co? - mruknął

- Za chwilę będziemy jechać...

- Już?

-Noo... tak.

Aoi po tym wyszła z pokoju zostawiając Osamu samego. Chłopak pochylił się żeby wyłączyć komputer. Przetarł twarz dłonią. Chciał jechać do Chuuyi, ale nie z rodzicami. Bał się tego co tam może się zdarzyć.
- Błagam niech ten dzień się już skończy... - mruknął i poszedł się przebrać bo wciąż miał na sobie dres.

Rodzice chuuyi zaś już od dawna byli w domu i szykowali wszystko.
Mama rudego ubrana była w ładną tiulową sukienkę z niebieskimi kwiatami oraz miała rozpuszczone włosy a ojciec chuuyi po prostu miał czarną koszulkę i jenasy.

- no i gdzie on jest ? Za chwilę wszyscy tu będą a ten dalej gdzieś w stajni, dzwoń do niego - pani Elizabeth spojrzała na męża.

- już daj chwile - mężczyzna wyciągnął telefon po czym wykręcił numer do Chuuyi i do niego zadzwonił

Nizołek zaś spacerował sobie łąkami myśląc o wszystkim i o niczym, kiedy dobiegł go dźwięk dzwonka z telefonu.

- no co jest tata ?

- gdzie ty jesteś?! Wiesz która godzina ?!

Chuuya zerknął na zegarek.
- szlak ! Straciłem poczucie czasu! Zaraz będę !

Mężczyzna odłożył telefon a następnie się zaśmiał.
- mamy nie ogarnięte dziecko

- i za to chyba go kochamy nie sądzisz?

- masz rację - czarnowłosy uśmiechnął się delikatnie .

Dazai Wyszedł z pokoju i w tym samym momencie spotkał Aoi. Miała ubrane czarne luźne spodnie do kolan i beżową bluzkę bez rękawów. Osamu zaś miał granatowe jeansy i czarną luźną bluzkę.
- Matka nie kazała ci sukienki ubrać? - brunetka przewróciła oczami

U boku nadziei / soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz