Tak minęły 4 dni... Chuuya dalej był w szpitalu i śpiączce, ale miał się coraz lepiej, więc lekarze za niedługo mieli go wybudzać ale postanowili mu dać jeszcze kilka dni do pełnej regeneracji płuca.
Jego rodzice jeździli do szpitala na zmianę, dzisiaj akurat padło na pana William więc mama chuuyi była w domu ogarniając go cały.
Kobieta sprzątała właśnie pokój syna, po czym zwróciła wzrok na ogromnego misia w kącie pokoju.
Rudowłosa podeszła do niego a następnie ujęła w dłoń karteczkę gdzie pisało." Od chuuyi dla Osamu ❤️ "
Kobieta uśmiechła się smutno a następnie wyszła z pokoju syna i udała się na dalsze sprzątnie.
Brunet kończył szykować się do wyjścia. Wiedział, że państwo Nakahara dalej ubolewają nad nieszczęściem Chuuyi, ale on sam też chciał wiedzieć co się z nim dzieje. Wcześniej skłamał że idzie do kolegi pomóc mu w chemii i wyszedł. Wiedział że pani Elizabeth go nie skrzyczy że przyszedł, ale dalej ciągnęło się za nim poczucie winy.
Kobieta siedziała przy wyspie kuchennej pilnując obiadu i równocześnie, wypełniając papiery z pracy i równając sobie przeróżne rachunki. Co chwilę jednak zerkając na telefon czy jej mąż czasem nie napisał czy są jakieś nowe wieści.
Osamu stanął pod drzwiami i dźwignął rękę żeby zadzwonić. W pewnej chwili jednak się zawahał, ale finalnie nacisnął dzwonek.
Kobieta zerknęła w stronę drzwi a następnie udał się w ich kierunku.
Przekręciła kluczem i je otwarła.
- huh ? Osamu ? Co tutaj robisz? - zapytała wpuszczając Bruneta do środka.
- mm... Chuuya mi powiedział że gdyby on nie dał rady to mam przyjść odebrać sobie swój drugi prezent na urodziny... no i przyszedłem też się zapytać jak się czuje ..- już lepiej... Z dnia dzień jest coraz lepiej już odłączyli go od aparatury i za kilka dni mają go wybudzić chyba że obudzi się sam - odparła z uśmiechem - a co do prezentu jest u niego w pokoju na pewno go znajdziesz, możesz po niego iść - odparła wchodząc głębiej do domu.
- Dobrze że mu sie polepsza... - wymamrotał z uśmiechem. Następnie udał się na górę do pokoju rudowłosego.
Pani Elizabeth odprowadziła go wzrokiem a następnie poszła zająć się swoimi sprawami i dokończyć to co wcześniej zaczęła.W pokoju na Osamu zaś czekał przeogromny biały puchaty misiek z kokardą na której bym mały liścik z życzeniami urodzinowymi i małym podpisem " kocham cię zezolku"
Brunet otworzył powoli drzwi do pokoju Chuuyi. Kiedy zobaczył dużego misia który siedział na łóżku poczuł dziwne acz kolwiek przyjemne ciepło na serduchu. Powoli podszedł do miśka i go podniósł, delikatnie się uśmiechnął na widok liściku. Mimo to czuł że lepiej bedzie jak przeczyta go w domu bo tutaj jeszcze się rozkleji. Wziął misia pod pachę i potem zszedł na dół do kuchni.
Pani Elizabeth odkleiła wzrok od tabletu i rachunków po czym spojrzała na Osamu z delikatnym uśmiechem.
- i jak podoba ci się ? Chuuya siedział z dobrą godzinę przed komputerem nie umiejąc się zdecydować na jednego - śmiechła .- Naprawdę bardzo! - powiedział z uśmiechem - kiedy Chuuya się obudzi to osobiście mu podziękuję...
Kobieta uśmiechła się ciepło.
- chcesz coś do jedzenia albo do picia?- umm.. nie dziękuję... w zasadzie to musiałbym już iść...
Rudowłosa przeskanowała Osamu wzrokiem.
- coś się stało?- zapytała widząc że Osamu jest jakiś niewyraźny .- nieee... po prostu... tata na mnie czeka!
- Osamu nie kłam, widzę że coś się dzieje. Też mam dziecko, więc widzę kiedy coś jest nie tak . Co się dzieje ? Wiesz że możesz mi powiedzieć, nikomu nie powiem.
CZYTASZ
U boku nadziei / soukoku
Fanfiction18+ .... - Myślałem że się uspokoiłeś ze swoją zazdrością, ale jak widzę dalej masz problem!! Nawet nie wiesz jak to jest kochać dziewczynę, bo jesteś PIERDOLONYM PEDAŁEM!! - Osamu otworzył szerzej oczy, miała to być tajemnica. Chuuya stał jak wry...