Rozdział 53

1K 55 98
                                    

Następnego dnia Osamu obudził się dość szybko... Męczyły go koszmary przez tą całą sytuację. Brunet chciał się ruszyć, ale nie bardzo mógł, przez co zaczął panikować... Po chwili jednak zorientował  się, że dalej jest przytulony do Chuuyi i ,że to wszystko faktycznie się skończyło.
Brunet odetchnął z ulgą i wtulił się w rudego, czując się bezpiecznie a zarazem przyjemnie.

Nizołek przebudził się powoli a następnie spojrzał na Osamu i pogładził go po policzku.
- nie śpisz już..? - spytał cicho.

- nie mogę... - Mruknął a następnie spojrzał na rudego.

- co się dzieje? - zapytał czułym  głosem gładząc bruneta po włosach.

- koszmary mam... - odparł cicho - pójdziemy się przejść? proszę...

Chuuya posmutniał.
- możemy.. ale nie wiem czy ty możesz wychodzić...

- proszę chuuya... Chcę zaczerpnąć powietrza... - odparł odklejając się od chuuyi.

Nizołek Westchnął cicho a następnie Podniósł się do siadu.
- dobrze.. chodźmy w takim razie.. - odparł wstając z łóżka i ubierając buty. Chuuya podszedł do Osamu a następnie podał mu rękę.
- Chodź pomogę ci.

Dazai odkrył sobie kołdrę, następnie powoli stanął na nogi robiąc kilka kroków.
Brunet jednak stanął w pewnym momencie czując jak zaczyna powoli go wszystko boleć.

Nizołek popatrzył na Osamu.
- źle się czujesz? - zapytał

- to chyba jednak nie był dobry pomysł... - mruknął cicho.

Chuuya rozejrzał się do okoła aż jego oczą ukazał się wózek inwalidzki.
- Trzymaj się ściany, mam pomysł - odparł a następnie poszedł po wózek i podjechał nim obok Bruneta.
- proszę twój powóz - śmiechnął cicho pokazując go w geście, a następnie pomógł brunetowi na niego siąść.

Osamu śmiechnął cicho.
- proszę by mnie pan zawiózł do ogrodu - śmiechnął.

Chuuya narzucił jeszcze brunetowi swoją koszulę na ramiona aby nie było mu zimno a następnie zaczął pchać wózek, po cichu wyjeżdżając z sali aby nie obudzić Aoi i rodziców.
- to w drogę bziuuu ! - śmiechnął a następnie skierował się na ogród szpitalny.

Chwilę później oboje byli już w ogrodzie powoli po nim spacerując z racji, że była dopiero 7 było jeszcze dosyć rześko a ładna mgła spoczywała nad ogrodem mieniąc się w słońcu.

Chuuya powoli pchał wózek rozglądając się do okoła. Co jak co, ale ogród mieli tu niczego sobie, dużo zielonego ławeczki i mała fontanna na środku. Nizołek pojechał do fontanny a następnie usiadł sobie na ławeczce.

Dazai zamknął oczy i zaczął wsłuchiwać się w naturę, śpiew ptaków i delikatny szum wody, działał na niego uspokajająco.

Chuuya popatrzył na Osamu smutno. Tak naprawdę było mu okropnie szkoda Bruneta..  i nawet nie umiał sobie wyobrazić jakie piekło musiał przechodzić. W oczach rudego w końcu pojawiły się łzy.
"Dlaczego ty? Przecież nie zasłużyłeś.. " To pytanie odbijało mu się w głowie...  Może chuuya nie okazywał tego przy Osamu, ale okropnie bolała go ta cała sytuacja i sam nie wiedział jak ma się teraz zachować lub co może zrobić, aby Dazai poczuł się bezpiecznie. W tym momencie czuł się bezradnie a te uczucie dołowało go od wewnątrz. 
Nizołek w końcu schował twarz w dłoniach i starał się pochamować łezki, aby nie było nic poznać.

Osamu jednak odwrócił się delikatnie aby spojrzeć na Chuuyę. Widząc jednak, że ten musi płakać odwrócił wzrok.  Dazai popatrzył smutnym i zmęczonym spojrzeniem na wodę w fontannie.
- wiesz... - zaczął - w momencie, kiedy już dostawałem takie lanie od ojca, że po prostu zdarzało mi się mdleć z wycieczenia i bólu... Miałem szczerą nadzieję, że się nie obudzę i wszystko się skończy...

U boku nadziei / soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz