Rozdział 55

902 50 162
                                    

Rankiem chuuya obudził się powoli, a kiedy zobaczył słodko śpiącego Osamu tuż obok niego, który trzymał go za rękę, usmiechnął się delikatnie.
Chuuya zabrał powoli swoją dłoń, a następnie wstał, po cichu się ubrał  podszedł do łóżka nachylił się nad brunetem i pocałował go w czółko, delikatnie okrywając go jeszcze kołdrą.
Nizołek zabrał plecak i kartkę ze swojego biurka i poszedł do kuchni. Jak się jednak okazało jego mamy nie było...
- świetnie... - mruknął ,a następnie położył kartkę na wyspie kuchennej i wyszedł na zewnątrz do samochodu ojca.

Kiedy dojechali pod szkołę chuuya jedynie rzucił ciche pa i wyszedł z samochodu idąc do szkoły.  Nizołek jednak zaczynał niby później, ale wolał być już w szkole, więc po prostu ubrał strój treningowy i poszedł na salę aby się trochę wyżyć...

Chuuya przebijał piłki przez siatkę a te z nie małym hukiem odbijały się to o ściany to o podłogę .

W końcu na salę wszedł trener.
- hej ! Chuuya! Co ty wyprawiasz !? - zapytał podchodząc do rudego a widząc, że po jego policzku spłynęła mała łezka popatrzył mu w oczy .
- co się stało...? Czemu płaczesz..?

Nizołek spuścił głowę.
- to nic takiego... Niech się trener nie przejmuje... - mruknął - i przeraszam już nie będę tak ostro przebijać..

- chuuya znam cię nie od dzisiaj, zawsze chodzisz uśmiechnięty.. więc coś musiało się stać skoro płaczesz mi tutaj... Chodź usiądziemy i pogadamy - odparł a następnie wziął Chuuyę na ławeczkę, gdzie oboje usiedli.
- więc?

Nizołek Westchnął.
- ... Chodzi o to, że moi rodzice zostali pełnoprawnymi opiekunami dla Osamu i Aoi...

Mężczyzna zmarszczył brwi.
- a co się stało z ich rodzicami...?

- długa historia, ale siedzą w więzieniu za znęcanie się nad nimi..no i chodzi o to, że od kiedy oni mieszkają z nami... To moi rodzice odstawili mnie w kąt.. - wydukał już drżącym głosem - i mają mnie gdzieś.. w ogóle nie zwracają na mnie uwagi - wyłkał - jestem dla nich jak powietrze...

Trener posmutniał na słowa rudego, a następnie delikatnie go przytulił.
- to może spróbuj z nimi o tym porozmawiać... Może coś do nich wtedy dotrze...

- może.. - mruknął a następnie odkleił się od trenera - pójdę już... Za niedługo mam lekcję... I jeszcze raz przepraszam... - odparł zabierając piłkę ze soba do magazynu.

Mężczyzna odprowadził go wzrokiem.
- biedny - odparł a następnie wstał i poszedł do swojego kantorka.

Tymczasem w domu;
Osamu przebudzal się powoli szukając ręką rudowłosego. Kiedy jednak nigdzie go nie wyczuł otworzył oczy, a jego oczą ukazało się puste łóżko.
- eh... No tak.. chuuya jest w szkole... - Mruknął po czym wstał i poszedł na dół. W oczy bruneta rzuciła się ta sama kartka co wczoraj przyniósł chuuya.
Brunet zmarszczył brwi widząc, że leży ciągle nie podpisana. Wiedział, że jego mama miała zrobić to rano, ale jeśli kartka jest tutaj... To znaczy, że kobieta tego nie podpisała. Osamu już widział załamanego rudzielca i zrobiło mu się przykro. Osamu usiadł przy stole i zaczął myśleć nad całą sytuacją.

- cześć Osamu - do kuchni weszła pani Elizabeth, a widząc kartkę na stole usiadła na krześle - ..cholera miałam mu to podpisać...- westchnęła a następnie wzięła długopis i podpisała mu kartkę, po czym spojrzała na Dazaia .
- co tak patrzysz?

- nie nic... Po prostu się zamyśliłem...

- oh.. dzisiaj pojedziemy do waszego domu zabrać ze sobą te rzeczy, bo wczoraj już nie zdążyliśmy...

- w porządku...- tak naprawdę nie chciał tam jechać... Nie chciał znowu widzieć tego domu i mieszkania w środku...
- a może później wybierzemy się wszyscy na jakiś spacer..?

U boku nadziei / soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz