-Odwinąłem bandarze z ręki i ukazał mi sie dość nieprzyjemny widok. Rany musiały sie otworzyć i dość krwawiły więc stąd to osłabienie. Na całe szczęście miałem to grubo zawinięte i nie przeciekło więc nie musiałem sie martwić że Uchiha zauważy je. Przemyłem ręke wodą i ponownie nałożyłem czysty opatrunek.
Wyszedłem z łazienki udając sie do kuchni gdzie czekał już na mnie Sasuke z gotowym ramen w kubeczku-Czy ty serio masz tylko ramen w domu? Nie jesz nic innego poza tym? -Spytał sie nieco oburzony moim złym odżywianiem
-Nic innego nie jest mi potrzebne ramen jest wygodny w przygotowaniu szybki i łatwiej mi jest go zdobyć. -Stwierdziłem siadając do stołu
-Łatwiej zdobyć? -Dziwił sie lekko
-Chyba zapomniałeś jak jestem traktowany, ale to nie ważne. Już mi lepiej więc możesz wracać do siebie. -Uchiha zrezygnowany westchnął i wstał z zamiarem wyjścia.
-Dobra, to do jutra -Spojrzał na mnie dość smutno i wyszedł z domu.
Zjadłem przygotowany przez Sasuke ramen i postanowiłem udać sie do pokoju. Nie miałem zamiaru już dzisiaj trenować, miałem złe przeczucie co do tego. Nie chciałem omdleć na ulicy, gdzie każdy czyha na moje życie.
Chwyciłem z półki jeden ze zwoi i ułożyłem sie wygodnie na łóżku. Skoro nie trenuje fizycznie to chociaż poczytam o jakiejś technice, nie mogę sie obijać ponieważ już niedługo mam w planach ucieczkę. Pierwsza misja na daleki dystans od wioski i mnie nie ma.-Nie sądzisz że ucieczka w najbliższym czasie to za wcześnie? -Zadał mi pytanie Kurama
-Nie jestem pewny, ale nie mam wyjścia. Jeśli zostanę tutaj dłużej to chyba oszaleje. Nie mam już siły tu być to za dużo
-A jeśli ci sie nie uda? -Spytał
-Jest opcja że Kakashi cie powstrzyma. Co wtedy? Po takim incydencie będą cie nieźle pilnowali i możesz nie mieć następnej szansy-Nie myślałem jeszcze o tym. Ale jak opuszczę Konohę to na pewno do niej nie wrócę. Za wszelką cenę musi mi sie udać. -Odpowiedziałem mu w myślach i powróciłem do lektury
Skończyłem czytać zwój. Nie chciało mi sie go odnosić więc położyłem go na ziemi obok łóżka i leżałem bez celu. Nie wiem ile czasu minęło, usłyszałem stukanie, nie w drzwi ale w okno. Spojrzałem w strone dźwięku i nieco zdziwiony podszedłem do okna wpuszczając zwierze. Był to kruk z przywiązaną karteczką do nogi. Odwiązałem ją a zwierze jak gdyby nic odleciało. Zamknąłem okno i usiadłem z powrotem na łóżku. Rozłożyłem karteczkę, treść karteczki była wyczekiwana przeze mnie.
[Pole treningowe nr 34 dzisiaj o 23:00 jest ono opuszczone więc o nic sie nie martw. Nie zapomnij upewnić sie że nikt cie nie śledzi i wycisz chakre]
-Skąd wiesz że to potrafie -Powiedziałem cicho. Spojrzałem na zegarek który pokazywał godzine 19:14. Wstałem zrezygnowany tak wczesną godziną. Już od dawna wyczekiwałem tego spotkania a on każe mi jeszcze czekać.
-Myślisz że teraz odpowie mi na wszystkie pytania czy będzie tak jak ostatnio? -Spytałem sie lisa
-Zobaczymy jak nadejdzie czas -Stwierdził
-No weeeeeeź miałem nadzieje na jakąś optymistyczną odpowiedź mógłbyś chociaż udawać że jesteś pewny i on wszystko mi wyjaśni.
-Pf czego ty ode mnie oczekujesz. Nie jestem tu po to żeby dodawać ci otuch przed spotkaniem brata twojego przyszłego kochanka
-I tak nie masz co robić więc mógłbyś... Zaraz co ty powiedziałeś?! -Podniosłem nieco głos
-Uchiha nie jest moim przyszłym kochankiem, co ty sobie znowu wymyślasz -Usłyszałem na to tylko parsknięcie śmiechu od lisa.
-Ugh Jesteś taki WKURZAJĄCY - stwierdziłem i poszedłem po kolejny zwój. Musze jakoś zająć czas do 23 a to była chyba najlepsza opcja z możliwych
Na miejscu byłem pół godziny przed umówioną godziną, nie mogłem sie doczekać więc przyszedłem wcześniej czego teraz żałowałem bo on sie jednak szybciej nie zjawi. Wziąłem ze sobą jeden z wcześniej przeczytanych zwoi więc przynajmniej mam co robić.
-Rasengan -Powiedziałem cicho nazwe techniki
-Serio myślisz że nie skapną sie o podróbce? Niby nikt tam nie wchodzi od śmierci czwartego ale mogą dowiedzieć sie w końcu że zwój jest pusty. -Powiedziałem w myślach tak żeby tylko kyuubi usłyszał-Nie martw sie, nawet jeśli. Taki głupek jak ty będzie ostatnim podejrzanym na liście -Stwierdził
-Masz ten zwój już od kilku tygodni więc nie martw sie o to, nie zapowiada sie żeby sie dowiedzieli.-To od czego mam zacząć? Nie ma tu napisanych instrukcji tylko opisane działanie tego całego rasengana.
-Pamiętam że twój chrzestny uczył sie na balonach i piłeczkach. Kushina zawsze była rozbawiona jak patrzała na nieudane próby tego zboczeńca
-Nie mam balonów! Czemu nie powiedziałeś o tym wcześniej? -Spytałem zdenerwowany na lisa
-Jakoś mi wypadło -Stwierdził denerwując mnie bardziej. I tak oto Kurama przyczynił sie do opóźnienia treningu tej techniki. Wyciągnąłem z kieszeni Kunaie. Nie będe bezczynnie siedzieć. Poćwiczę przynajmniej celność.
Trenowałem tak przez praktycznie pół godziny. Miałem nadzieje że Itach zjawi sie w końcu. Co do tego byłem bardzo zniecierpliwiony. Chciałem w końcu powiedzieć że mu wieże i wybaczam mu zostawienie mnie tu samego.
-Noge wysuń bardziej do przodu a ręke przesuń tu. -Ktoś złapał mnie za ręke w której trzymałem kunai. W pierwszej chwili spanikowałem i odskoczyłem. Spojrzałem na osobe stojącą w tej chwili przede mną i odetchnąłem z ulgą.
-Spokojnie to tylko ja -Zaśmiał sie czarnowłosy
Nie jest mega długi ale już w piątek wstawiam kolejny więc mam nadzieje że wybaczycie mi to
CZYTASZ
Naruto... Proszę... Zostań z nami!
FanfictionKolejne z wielu opowiadań o Naruto To jest zmieniona i nieco poprawiona wersja mojej książki o tej samej nazwie Nie będe za dużo zdradzać nowym czytelnikom ale ujme to w kilku zdaniach Naruto jest gnębiony przez mieszkańców konoha, poznaje Kyuubiego...