49

299 34 9
                                    


Wszyscy szybko zebraliśmy się i ruszyliśmy w stronę naszego celu. O dziwo Sakura więcej nie stawiała sie kiedy to ja coś mówiłem więc najłatwiejszy cel jaki wybrałem był dla nas. Oczywiście byli shinobi bliżej nas, ale moja drużyna nie miała by z nimi szans a akurat ci mieli chakre na dość niskim poziomie. Byliśmy już blisko nich. Ale coś zaczęło mi się nie podobać. Poruszaliśmy się drzewami tak by nas nie zobaczyli więc mogliśmy podejść dość blisko, tak też zrobiliśmy. Zatrzymaliśmy się kilka metrów od trójki dzieciaków gdzieś w naszym wieku którzy najwidoczniej byli w pozycji bojowej. Nie nie wyczuwałem nikogo innego więc musieli wyciszyć chakre i tak jak my atakować z ukrycia. 

W stronę jednej z dziewczyn poleciał kunai którego sprawnie ominęła, nie dało jej to dużo ponieważ zostali przez coś odepchnięci, wyglądali na bardzo oszołomionych, chłopak z ich drużyny nawet stracił przytomność a jednej z dziewczyn poleciała krew z uszu. Oznaczało to możliwość shinobi z dźwięku. Długo nie musieliśmy czekać na odpowiedź, z ukrycia wyszedł jakiś mężczyzna. Popełniłem wielki błąd wpatrując się w niego. Momentalnie straciłem równowagę i zacząłem spadać z gałęzi, nie zareagowałem na nic. Znowu zobaczyłem tą przeklętą zakrytą twarz. Może i nie wyglądało to na normalną maskę ale sam fakt że to mógłby być on paraliżował mnie. Nie zdążyłem jednaj walnąć twardo o ziemie dzięki Sasuke który w samą porę mnie złapał. Niestety tak niewielki ruch z naszej strony został usłyszany przez Shinobi który jak tylko nas zauważył ruszył w naszą stronę. 

-Dzieciaku nie czas na twoje ataki paniki -Usłyszałem głos Kuramy dzięki któremu trochę się otrząsnąłem. Faktycznie, nie moge dostawać takiego ataku zawsze gdy zobaczę kogoś z zakrytą twarzą
-To nie jest ten sam człowiek co wtedy. Na początku pachniał trochę wężem, ale teraz czuję to jeszcze bardziej. To na na pewno Orochimaru. -Powiedział lis co mnie jeszcze bardziej ożywiło. Teraz liczyło się jedno. Trzeba odciągnąć węża od Uchihy.

-Sasuke, bierz Sakurę i uciekajcie. Je go odciągnę -Powiedziałem cicho do chłopaka

-Nie mogę cie zostawić samego -Uchiha od razu postawił się na moje słowa

-To nie czas na to. Prawdopodobnie on przyszedł tu po ciebie więc mi się nic nie stanie -Powiedziałem co przyszło mi do głowy by tylko odciągnąć go od mężczyzny. Chłopak chwile się zastanowił ale widząc że ma coraz mniej czasu w końcu podjął decyzję 

-Kierujemy się w stronę wieży i zaczniemy nastawiać pułapki. Wróć cały -Powiedział i łapiąc dziewczynę za ręke zaczął biec w kierunku docelowym co dało mi możliwość powstrzymania węża przed zabraniem mi chłopaka

Mężczyzna spojrzał nieco zdziwiony na to że się rozdzielamy, spojrzał na mnie kpiąco i chciał biec za Uchihą

-Nie tak prędko -Odepchnąłem go w tył
-To ze mną walczysz -Powiedziałem i rzuciłem kunaiem z wybuchową notką. Mężczyzna sprawnie ominął ostrze wraz z wybuchem, chciał znowu mnie zignorować ale znowu go powstrzymałem  co go prawdopodobnie zirytowało. Odskoczył kawałek ode mnie składając szybko jakieś pieczęcie. Kiedy przyłożył rękę z przygryzionym palcem do ziemi, w tamtym miejscu pojawiło się kilka wielkich węży które ruszyły w moim kierunku. Nie będąc w tyle stworzyłem kilka klonów które stworzyły rasengany i ruszyły na węże mojego przeciwnika. Ten myśląc że nie poradzę sobie z nimi chciał znów gonić za Sasuke lecz i tym razem mu na to nie pozwoliłem

-Mógłbyś się już odczepić dzieciaku -Wysyczał a jego ręka wydłużyła się a na jej miejscu pojawiło się kilka mniejszych niż przedtem węży którymi próbował mnie zaatakować na co mu nie pozwoliłem i unikałem każdego ataku

-Nie pozwolę ci skrzywdzić Sasuke Orochimaru! -Powiedziałem żeby go troche zaskoczyć co zadziałało. Mężczyzna wycofał ręke i przestał mnie atakować

Naruto... Proszę... Zostań z nami!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz