38

366 43 27
                                    

Pov Naruto:


-Co z Sasuke -Spytałem ledwo przytomny próbując się podnieść

-Sakura właśnie się nim zajmuje, trzyma się dosyć dobrze -Przerwał Widząc moje bezradne starania
-Nie wstawaj -Powiedział i podniósł mnie, chciałem się postawić, ale z braku siły odpuściłem i pozwoliłem mężczyźnie mnie nieść. Starałem się jednak dalej utrzymać przytomność co nie było łatwe. Mężczyzna ze mną na rękach podszedł do reszty drużyny, chciałem obrócić głowę by zobaczyć w jakim stanie jest Sasuke, ale nie udawało mi się to, dopiero teraz zacząłem czuć jak każda próba ruchu sprawia mi wielki ból. Uspokoiłem się kiedy usłyszałem pewny dobrze mi znany głos.

-Co z nim? -Spytał Sasuke co oznaczało że żyje, jest z nim wszystko w porządku. 

-Jest wykończony, ale większych obrażeń poza kilkoma zadrapaniami nie ma. -Stwierdził
-Myślę że na dziś kończymy. Most jest już bezpieczny, pracy też nie zostało dużo -Powiedział w stronę Tazuny który tylko potwierdził jego słowa.

-Nie tak prędko -Usłyszałem nieznajomy głos za nami.
-Nie pozwolę wam na dokończenie go! -Powiedział głośniej

-Sensei? Co się -Nie dokończyłem

-To Gato ze swoimi ludźmi. -Zostałem położony na ziemi przez mężczyznę który swoją drogą też nie był już  w najlepszej kondycji. 

Wysiliłem się i spojrzałem w bok gdzie owa gromada się znajdowała. Było dosyć sporo ludzi, Kakashi poradził by sobie jednak z nimi, ale nie w takim stanie, Sasuke też ledwo się ruszał więc nie mógł pomóc mężczyźnie a o Sakurze nie było nawet mowy. Ostatkami sił, znów spróbowałem się podnieść, co tym razem, ledwo ale się udało. Podparłem się ok kilka palet które leżały zaraz za mną i spojrzałem na Kakashiego który właśnie zaczął walkę, nie radził sobie z nimi najgorzej ale na tyle przeciwników sam może nie dać sobie rady.
Złożyłem pieczęć i stworzyłem kilka klonów, z którymi ruszyłem by pomóc mężczyźnie w walce

W walce, dzięki ponownemu przypływowi adrenaliny przestałem czuć ból który towarzyszył mi od pokonania Haku, wraz z moimi klonami których było mało przez brak moich sił i Kakashim udało nam się pokonać wszystkich ludzi Gato. Po walce z ostatnim przeciwnikiem i upewnieniu się czy nie ma więcej wrogów mogłem w końcu odpocząć. Nie odchodząc z pola zakończonych już walk pozwoliłem swoim nogą odpocząć, pozwoliłem to dużo powiedziane. Moje nogi same ugięły sie pode mną przez co upadłem na ziemie, i pozwoliłem sobie odpłynąć.



Obudziłem się cały obolały, moje ostatnie walki bardzo dawały o sobie znać. Powoli otworzyłem oczy i pierwsze co ujrzałem to Sasuke leżący zaraz obok mnie. Nie przeszkadzało mi to jakoś, nawet myśl że komuś na mnie należy nieco mnie uszczęśliwiała. Nie chcąc budzić czarnookiego powoli wstałem i wyszedłem z pokoju kierując się w stronę kuchni gdzie słychać było odgłosy, czyli prawdopodobnie był posiłek. Nie spojrzałem na zegar więc nie byłem w stanie stwierdzić  czy to śniadanie, a może już kolacja. Nie miałem pojęcia też ile spałem. Zszedłem do kuchni, gdzie siedzieli przy stole już wszyscy poza mną i Uchihą. 

-Dzień dobry, ile spałem? -Przywitałem się i od razu zadałem pytanie. Nie zdążyłem podejść do stołu a na mnie rzucił się Inari prawie z płaczem przytulając mnie. Od raz zareagowałem nieco odtrącając chłopaka 

-Wybacz mu -Odezwała się Tsunami
-Bardzo się o ciebie martwił -Spojrzałem na chłopaka który już nie powstrzymywał łez

-Odpłynąłeś na 2 dni -Usłyszałem głos Kakashiego
-Siadaj, musisz coś zjeść, ty też Inari, daj odpocząć Naruto -Oboje po tych słowach usiedliśmy przy stole.

Wszyscy zaczęli rozmawiać a ja pogrążyłem się w swoich myślach. Musiałem poukładać sobie wszystkie sytuacje z ostatnich walk przez które skończyłem w łóżku na 2 dni. Sasuke żyje, nic mu nie jest co bardzo mnie cieszyło. Ale nie mogę powiedzieć tego samego o Haku. Spojrzałem na swoje ręce które lekko się trzęsły

-Naruto, wszystko gra? -Usłyszałem głos Sakury

-Tak -Odpowiedziałem jak najbardziej pewnie i chwyciłem za pałeczki. Nie chciałem żeby myśleli że czymś się zamartwiam więc postanowiłem coś zjeść i wtedy wyjść na spacer. Nałożyłem sobie trochę ryżu i kilka kawałków mięsa. Nabrałem jedzenia na pałeczki i włożyłem do buzi. Nie byłem w stanie jednak tego przełknąć, od razu jak włożyłem posiłek do ust pojawił się u mnie odruch wymiotny. Szybko wstałem od stołu i pobiegłem do łazienki. Ledwo zdążyłem, ale udało mi się. Wydaliłem posiłek który miałem zamiar zjeść, tak na prawdę nie wiem czym wymiotowałem skoro spałem 2 dni.  Chwila nie minęła a Kakashi znalazł się obok mnie.

-Na pewno nic ci nie jest? -Spytał się

-N-nie, to tylko... -Nie dał mi dokończyć

-Wiem jak się czujesz, nie myśl o tym co stało się na moście. To nie jest twoja wina, ten chłopak sam wybrał sobie taki los

-Wiem, ale nie jestem w stanie -Kolejna fala wymiotów przerwała mi wypowiedź

-Już lepiej? -Spytał się 

-Tak -Odpowiedziałem krótko i wstałem od ubikacji  podchodząc do zlewu przemyłem najpierw twarz a potem opłukałem buzię.
-Jak wygląda budowa? Już skończone? -Spytałem by się upewnić

-Tak, wczoraj zostały wykończone wszystkie poprawki, a skoro obudziłeś się, jutro wyruszamy z powrotem do konohy

-Idę się jeszcze położyć -Oznajmiłem mężczyźnie i ruszyłem w stronę pokoju. 

-Nie zjesz nic? -Spytał zanim wszedłem do pomieszczenia

-Nie dam rady, sam widziałeś co się stało. Może później przyjdę coś zjeść. Na razie nie czuje się za dobrze. -Powiedziałem i wszedłem po pokoju zamykając za sobą drzwi.

Na złączonych posłaniach dalej leżał dalej leżał śpiący Sasuke. Od razu podszedłem i położyłem się obok. Przez chwilę próbowałem zasnąć, ale jak tylko zamykałem oczy widziałem martwego Haku zabitego moimi rękoma. Kakashi twierdził że to nie moja wina, ja jednak wiedziałem że to ja jestem temu winny. Gdybym potrafił się opanować nie doszło by do tego a chłopak by żył. 
Obróciłem się przodem do Uchihy i wtuliłem się w niego. Poczułem pod ręką dobrze mi znany materiał który był bandażem. Właśnie, on mnie obronił przed igłami i sam oberwał.

-Przepraszam Sasuke -Wyszeptałem. Po tych słowach ręka Uchihy znalazła się na moim poliku

-Nie masz za co przepraszać -Też wyszeptał i zbliżył się jeszcze bardziej do mnie.
-To nie twoja wina że tak oberwałem, sam się nastawiłem. Gdybym tego nie zrobił, to ty byś oberwał, nie chcę żebyś cierpiał dla tego to zrobiłem -Dodał i pocałował mnie w czoło przez co zrobiło mi się gorąco i gdyby nie to że w pomieszczeniu było dość ciemno, to byłoby widać na mojej twarzy wielkie rumieńce.



Witam was w kolejnym rozdziale. Chcę od razu poinformować że mogę nie być w stanie wstawić rozdziału w następny piątek więc kolejny piątkowy rozdział może pojawić się albo w najbliższy czwartek, albo dopiero w następnym tygodniu. 

Naruto... Proszę... Zostań z nami!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz