24

442 54 8
                                    


Mężczyzna spojrzał na mnie, przez co przeszły mi ciarki. Uśmiechnąłem sie do niego na tyle ile byłem w stanie i chciałem coś powiedzieć ale przerwano mi

-No, jego ręka nie wygląda najlepiej -Stwierdził Sasuke. Próbują mnie wykluczyć z misji czy co? białowłosy podszedł bliżej  przez co spiąłem sie ale dalej starałem zgrywać pozory że nic mi nie jest

-Pokarz to Naruto -Powiedział do mnie

-Na serio nic mi nie jest Kakashi-sensei -Powiedziałem starając sie brzmieć pewnie co mi ledwo wychodziło

-Dobrze, skoro tak twierdzisz to zostawię cie w spokoju -Powiedział i odsunął sie. 
-Zatem chodźmy po waszą pierwszą misje -Wstałem powoli, podpierają sie o ściane, głowa polała coraz mocniej, do tego zaczęło mi sie nieznacznie kręcić w głowie, ale przecież musze dać rade. Zakładam że mogła sie wdać infekcja przez to szkło ale nie moge teraz nic z tym zrobić. Musze wykorzystać każdą okazje by uciec. Postarać sie o jak najszybszą misje daleko poza wioską, nie moge szczególnie teraz sie obijać.

Weszliśmy do gabinetu Hokage, ten zlecił nam pierwszą misje. Nie była ona ani troche ciekawa ale co można sie spodziewać, jesteśmy geninami, na początek nie dadzą nam innej misji niż tego typu. Mięliśmy pomalować płot jednej z mieszkanek wioski. 

Doszliśmy na miejsce. Pracy nie było dużo ale w mojej głowie już wirowało. Musiałem podeprzeć sie czegoś, najbliższą rzeczą był właśnie płot. Chwyciłem go ręką tak by sie na niej podeprzeć, szybko tego pożałowałem. Przez mój stan nie myślałem zbyt trzeźwo i chwyciłem sie płotu zranioną ręką. Ból był tak nagły i tak silny że na chwile otrzeźwiałem zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować straciłem całkowicie równowagę i podałem na ziemie tym razem podpierając płot plecami

-Kurwa -Szepnąłem co nie umknęło uwadze białowłosemu

-Naruto słowa -Powiedział i spojrzał na mnie znad książki
-Naruto? -Spytał widząc mnie siedzącego i ledwo kontaktującego z rzeczywistością.

-To nic, daj mi chwile i wracam do pracy -Powiedziałem coraz bardziej cicho przez coraz mniejszą siłe. Ledwo zauważyłem że mężczyzna do mnie podchodzi co mnie lekko oprzytomniało
-Ni...Nie podchodź -Lekko sie wystraszyłem i spróbowałem odsunąć co mi nic nie dało przez płot znajdujący sie za mną. 

Mężczyzna kucał przy mnie i wyciągnął ręke w moją stronę, zacisnąłem tak mocno jak było to w tej chwili możliwe powieki, moje serce zaczęło mocniej bić ale nic nie zrobiłem. Nie dałem rady. 
Czyjaś ręka znalazła sie na moim czole na co sie wzdrygnąłem mając przed zamkniętymi oczami TEGO mężczyzne. Postanowiłem w końcu zmusić sie do otwarcia oczu, zobaczyłem przed sobą Kakashiego. Hatake Ściągnął ręke z mojego czoła i chwycił moją prawą dłoń na której był założony opatrunek

-Zostaw, -Powiedziałem nieco głośniej, tej jednak chyba sie tym nie przejął i zaczął odwijać bandaż

-Uzumaki. -Powiedział chyba lekko wkurzony

-To nazywasz nic poważnego? 

-Tak? -Starałem sie utrzymać jak najbardziej  w świadomości

-Natychmiast zabieram cie do szpitala. Trzeba coś  tym zrobić -Stwierdził i nagle mnie podniósł. W tym momencie spanikowałem. dotykał mnie, teraz podniósł. Nie mogłem sobie wyobrazić nic innego niż te złe wspomnienia. Zacząłem wyrywać sie mężczyźnie w panice co nie przynosiło żadnych skutków
-Niedługo wrócę -Oznajmił drużynie i ruszył ze mną. Wiedziałem już że nie mam szans, przestałem sie wyrywać. Nie walczyłem już żeby utrzymać przytomność no bo po co? Jeśli będzie chciał mi coś zrobić to przynajmniej nie będe tego pamiętać. 

Niedługo później obudziłem sie w jakimś ciemnym korytarzu. Nic mnie nie bolało jak przed chwilą co zdawało sie być dziwne. Podniosłem sie z ziemi i zacząłem rozglądać sie dookoła. Mojej uwadze nie umknęła woda pod stopami. Nie było dla mnie normalne że ta woda była sucha. W pierwszym momencie pomyślałem że umarłem. Nie było dla mnie innego racjonalnego wyjaśnienia do znalezienia sie w tak dziwnym miejscu. Żeby sie upewnić postanowiłem jednak pójść  korytarzem zobaczyć czy coś znajde na końcu.

Szedłem dłuższą chwile i w oddali zaczęło sie coraz bardziej rozjaśniać. Im bliżej byłem tym bardziej widziałem pomarańczowe światło, nie było ono jasne ale wiedziałem że zbliżam sie prawdopodobnie do końca tego tunelu. 
Dotarłem w końcu, zauważyłem ogromny pokój a troche dalej były wielkie kraty wyglądające bardzo solidnie. Dalej nie ogarniałem co sie dzieje dopuki nie usłyszałem bardzo znanego mi głosu

-Co tu robisz dzieciaku? -Spytał sie 

-Kurama? To ty? -Spytałem dla pewności

-Nie, to inny lisi demon zamieszkujący w twoim ciele -Powiedział sarkastycznie na co sie zaśmiałem

-A więc, jakim cudem tu jesteś i budzisz mnie? -Zadał ponownie pytanie na które nie znałem odpowiedzi

-Sam nie wiem. Na początku myślałem że nie żyje, ale gdyby tak było to chyba byśmy nie rozmawiali prawda?

-A więc to tak. Twoja pieczęć sie coraz bardziej osłabia dlatego mogłeś tu wejść i pewnie zrobiłeś to przypadkiem. -Stwierdził

-Coś powoduje osłabienie jej? 

-Nie jestem pewien, twój ojciec jest bardzo zagadkowym człowiekiem, kto wie. Może z wiekiem pieczęć słabnie. Ale nie ma co rozmyślać, sprawdzimy to jak wrócisz z misji

-Tak szczerze to nie wiem czy wróce na misje. -Po tych słowach zauważyłem wyłaniającego sie zza krat ogromnego lisa patrzącego prosto na mnie

-Co masz na myśli? Co znowu zrobiłeś? 

-Ty serio cały czas śpisz i nie ogarniasz co sie dzieje? Zresztą to nic takiego, nie odkaziłem wczoraj rany po tym szkle, pewnie wdało sie zakażenie i w sumie nie wiem co sie teraz ze mną dzieje

-Jak można być tak tępym, ty w ogóle myślisz?  

-Nie jest tak źle, chyba. Kakashi mnie gdzieś zabrał, spanikowałem i przestałem walczyć nad utrzymaniem świadomości -Na moje słowa lis tylko westchnął i z powrotem położył sie tak, że straciłem go z pola widzenia. 
-Ej Kurama, jak mam stąd wyjść? -Zapytałem

-Wykombinuj coś, sam wlazłeś to teraz sam wyłaź

-Aha? Taki pomocny jesteś? -Nie dostałem odpowiedzi
-No ej! Nie śpij chociaż! -Podniosłem głos żeby nie dać mu zasnąć ale ten mnie zignorował. Podszedłem pod same kraty za którymi znajdowała sie bestia, zauważyłem że były dość szeroko od siebie więc dam rade sie tam zmieścić, i w tedy wpadłem na głupi pomysł. Chciałem przez szpare pomiędzy ale zostałem gwałtownie odepchnięty. Nim zdążyłem z powrotem wylądować na ziemi znów napotkała mnie ciemność a zaraz po niej poczułem sie znów bardzo osłabiony.

Powoli otworzyłem oczy przez co napotkała mnie oślepiająca jasność, chwile zajęło mi przyzwyczajenie sie do tego, rozejrzałem sie po pokoju i lekko zestresowałem. Szpital. Nie kojarzył mi sie za dobrze szczególnie że większość konochańczyków mnie nienawidzi a tu byłem dla nich łatwym celem. Już kiedyś była sytuacja w której po pobiciu trafiłem tu i pielęgniarka próbowała wstrzyknąć mi jakąś trucizne

-Dobrze że sie tak szybko obudziłeś. -Usłyszałem i spojrzałem sie w strone drzwi.
-Mam z tobą do pogadania -Powiedział Kakashi wpatrując sie we mnie





Bądźcie ze mnie dumni, rozdziały zaczynają być dosyć długie i pisanie ich nie sprawia mi większego problemu więc jest dobrze, tak więc widzimy sie prawdopodobnie w piątek

Naruto... Proszę... Zostań z nami!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz