-Hę, do pogadania? O co chodzi sensei? -Patrzyłem sie w strone mężczyzny nie zerkając na jego twarz
-Twoje nastawienie do mnie jest... Emmmm, jak by to powiedzieć -Zaczął sie chyba zastanawiać
-Dziwne? Boisz sie mnie Naruto? O co w tym wszystkim chodzi?-To nie tak że sie ciebie boje sensei, po prostu... W sumie to nie powinno cie interesować. -Przyznałem w końcu, nie chciałem żeby ktokolwiek wiedział o moich prawdziwych słabościach.
-Od wczoraj jesteśmy drużyną. Jestem waszym Joninem nadzorujących więc powinienem sie interesować wami wszystkimi, w szczególności tym że sie mnie najzwyczajniej boisz, nawet panicznie boisz. Chce wiedzieć o co chodzi. Zrobiłem ci coś?
-Nie... Nie wiem... -Nie potrafiłem na niego patrzeć, było mi wstyd że ten człowiek jako jeden z bardzo nielicznych nie chce mojego nieszczęścia a nawet mi pomaga a ja go tak traktuje, ale nie potrafie spojrzeć na niego i nie zobaczyć mężczyzny który mnie tak skrzywdził.
-Co znaczy nie wiesz, nie możemy być zgraną drużyną jeśli jeden boi sie drugiego. -Mężczyzna podszedł bliżej mojego łóżka, odsunąłem sie od niego praktycznie wciskając sie w ścianę.
-Właśnie o to mi chodzi -Usiadł na krawędzi wpatrując sie we mnie-Maska -wyszeptałem w końcu cicho, i usiłowałem spojrzeć na twarz mężczyzny co było trudne
-Maska? Ktoś noszący maskę skrzywdził cie? -Pokiwałem głową na tak a z moich oczu zaczęły kapać łzy.
Mężczyzna wstał i zamknął drzwi na klucz, wystraszyłem sie bardzo. Nie miałem pojęcia co on chce zrobić, następnie podszedł do okna i zasłonił je i wrócił z powrotem na moje łóżko
-O co chodzi? -Spytałem cicho jeszcze bardziej wciskając sie w ścianę. Coraz bardziej stresowałem sie tą sytuacją
-Przepraszam, pewnie sie wystraszyłeś -Spojrzał na mnie spanikowanego i zdjął opaskę z czoła odkrywając drugie oko które miał zamknięte
-C...Co -Ledwo co powiedziałem i spojrzałem że ręce mężczyzny kierują sie w stronę jego twarzy
-Nie lubię pokazywać sie bez niej, ale widzę że jeśli w niej zostanę to nie porozmawiasz ze mną swobodnie. -Zerknąłem na jego twarz, nie było tam już maski, do teko mężczyzna był niesamowicie przystojny. Zacząłem wpatrywać sie w jego twarz, nie wyglądał zupełnie jak ON.
-Tylko proszę zostaw to dla siebie.-Dobrze, rozluźniłem sie trochę i przestałem napierać na ścianę ale dale pozostając blisko niej
-Powiedz mi zatem co takiego sie stało, może pamiętasz szczegółowy wygląd tej osoby poza tym że nosił maskę? Co on ci zrobił? Jeśli to coś poważnego to powinien zostać ukarany
-Ja... To... -Próbowałem coś powiedzieć, na samą myśl w oczach zbierały mi sie łzy
-Nie... Nie potrafię -Ledwo co powiedziałem i nie byłem w stanie już powstrzymać kropel wody wypływających z moich oczu. Mężczyzna wyciągnął ręke w moim kierunku i położył na moim ramieniu, wzdrygnąłem sie na to przez co Kakashi zabrał ręke patrząc na mnie jakby wiedział już co sie wydarzyło
-Czujesz sie już lepiej? -Zmienił temat przez co poczułem ulgę, nie chciałem wyjawiać mu prawdy, czułem sie z tym bardzo brudny, nie chciałem żeby ludzie też takim mnie widzieli. Wystarczy mi że ja widze siebie takiego, i że oni i tak wystarczająco mnie nienawidzą.
-Tak, jest dobrze, chociaż głowa dalej mi pęka
-Nie ignoruj takich spraw. Jak sie zranisz, opatrz to od razu a nie zwlekaj na infekcje. Mogło sie to nie skończyć ciekawie
-Ta wiem, wiem. A tak w ogóle to co z misją? -Spytałem sie
-Sakura i Sasuke dokończyli sami. Potem mieli wolne ze względu na niekompletność drużyny
-Ah, prze... -Nie dokończyłem ponieważ w drzwi ktoś zapukał. Hatake założył maske i poszedł otworzyć drzwi po czym wrócił do mnie
-Przepraszam że przerywam, ale musze zrobić pacjentowi kilka badań kontrolnych żeby móc go wypisać, więc prosiłbym pana o wyjście -Zwrócił sie do Kakashiego
-Dobrze, i tak miałem już wychodzić. Mam jeszcze pare spraw do załatwienia -Chciał wstać ale mu to uniemożliwiłem łapiąc jego rękaw przestraszony. Nie chciałem zostawać z lekarzem sam na sam. Wiedziałem jak najpewniej to sie potoczy jeśli Kakashi wyjdzie. Ten jednak nie zdał sobie sprawy z mojej paniki i składając pieczęci zniknął w dymie.
Popatrzałem sie niepewnie na lekarza który podszedł do mnie. Ukryłem jak najbardziej potrafiłem swój strach. Mężczyzna podszedł do mnie wolnym krokiem stając przy moim łóżku.
-Jak sie czujesz? -Spytał zbijając mnie z tropu. Myślałem że będzie chciał mi zaszkodzić a on sie pyta o moje samopoczucie.
-Bywało gorzej -Powiedziałem patrząc na ręce. Dopiero wtedy ogarnąłem że mam nowe bandaże nie tylko na prawej dłoni ale też na lewym nadgarstku. Spojrzałem ponownie n mężczyznę stojącego obok mnie
-Mógłbyś wstać? -Spytał sie ponownie
-M-moge zadać pytanie? -Odpowiedziałem troche zmieniając temat
-Oczywiście -Powiedział lekko sie uśmiechając
-Czy ktoś... -Podniosłem lewą ręke wskazując na opatrunek.
-Nie martw sie, nikomu nie powiem bez twojej zgody -Na te słowa ulżyło mi trochę. Wiedziałem bynajmniej że nikt sie jeszcze nie dowiedział, ale nie wiedziałem że na pewno mogę ufać lekarzowi.
-Wróćmy do badań. Jesteś na siłach żeby wstać? -Chwile pomyślałem po czym zszedłem z łóżka stając na zimnej podłodze podpierając sie barierki od łóżka. Zakręciło mi sie lekko w głowie ale dałem rade sie utrzymać i nie upaść z powrotem
-W głowie mi wiruje -Powiedziałem cicho na co mężczyzna od razu kazał wrócić mi na łóżko.
-Jesteś jeszcze osłabiony. Niestety ale nie moge cie w tej chwili wypisać. -Przegryzłem warge zastanawiając sie nad słowami lekarza. Nie chciałem zostawać w miejscu gdzie jestem narażony na gniew mieszkańców.
-Dam sobie rade -powiedziałem chcąc znów podnieść sie.
-Zostań jedną noc, damy ci kroplówkę i jutro powinieneś wrócić do pełni sił, jesteś bardzo wytrzymały więc nie powinno ci to zająć dłużej.
-Nie mogę, wole wrócić do domu. Tam będzie bezpieczniej -Powiedziałem zerkając na lekarza. Wstałem i znów świat zawirował. Ale nie mogłem tu zostać. Chciałem pójść w strone wyjścia, ale z każdym krokiem było coraz gorzej. W końcu nogi zrobiły mi sie niczym z waty i nie utrzymałem sie na nich opadając bezsilnie. Nie zetknąłem sie jednak z ziemią, zostałem złapany przez lekarza który odstawił mnie znów na łóżko.
-To potwierdza fakt że zostajesz. -Stwierdził, nie stawiałem już oporu. Nie było szansy że wyjde o własnych siłach.
-Zaraz wyśle kogoś z kroplówką -Powiedział i ruszył w strone wyjścia. Nie może, nie dam rady sie obronić a skoro on nie chce mnie zabić to powinienem w jakimś stopniu mu zaufać.-Może zrobić to pan? -Spytałem niepewnie.
-Zaraz kończe dyżur, ale dobrze niech ci będzie. Pierwszą podłączę ci ja -Powiedział uśmiechając sie i wyszedł z pomieszczenia.
Chwile później mężczyzna był już z powrotem, z woreczkiem pełnym przezroczystej cieczy.
20 gwiazdek pod rozdziałem = następny rozdział do poniedziałku
CZYTASZ
Naruto... Proszę... Zostań z nami!
FanfictionKolejne z wielu opowiadań o Naruto To jest zmieniona i nieco poprawiona wersja mojej książki o tej samej nazwie Nie będe za dużo zdradzać nowym czytelnikom ale ujme to w kilku zdaniach Naruto jest gnębiony przez mieszkańców konoha, poznaje Kyuubiego...