30

427 49 9
                                    

Mężczyzna nie spodziewał sie chyba reakcji z mojej strony, udało mi sie dzięki temu szybko uwolnić z jego uścisku i odskoczyć na w miarę bezpieczną odległość. Byłem podirytowany, zdarzało sie już że włamywali sie do mojego mieszkania i okradali ale nigdy nie zastałem nikogo na gorącym uścisk, i do tego nikomu sie jeszcze nie udało złamać mojej pieczęci więc to było trochę straszne ponieważ mogłem nie być już bezpieczny we własnym domu. Skierowałem wzrok w strone osoby przede mną i od razu pożałowałem, to był ON. Moje ciało sparaliżowało. Lis najwidoczniej sie obudził, krzyknął na mnie co pomogło mi sie otrząsnąć z szoku lecz dalej nie wiedziałem co mam zrobić, nie byłem pewny czy dam rade walczyć z człowiekiem który mnie tak skrzywdził. Nie widziałem go wcześniej tak wyraźnie ale byłem pewien że to on, po tym jak mnie złapał. Zdecydowanie różnił sie też od Kakashiego, widziałem teraz jego włosy, ubranie i tą przeklętą maskę -Stał przede mną i nic nie robił. Wpatrywał sie w to co robie bez żądnego słowa wyczekując ruch z mojej strony.

-WYNOŚ SIE! -Krzyknąłem w panice co było błędem ponieważ uznał że nie jestem w stanie sie obronić. 

Mężczyzna zaczął do mnie podchodzić  a ja sie cofałem. Nie byłem w stanie daleko ciec ponieważ po kilku krokach w tył zastałem ściane,  Gdy mężczyzna był już w bardzo niebezpiecznej odległości ode mnie zamknąłem oczy i czekałem na to co ma sie za chwilę stać. Nie stało sie jednak nic złego, z mojego ciała zaczęła uwalniać sie pomarańczowa chakra należąca do lisa zapieczętowanego we mnie. Gdy mężczyzna to zobaczył w szybkim tępie jakby spanikowany zaczął uciekać na co odetchnąłem z ulgą a odrobina chakry która zdążyła sie uwolnić zaczęła znikać

-Musisz w końcu to przezwyciężyć -Powiedział kurama
-To co robie nie jest dobre dla ciebie dopóki pieczęć nie będzie wystarczająco osłabiona. Jeśli choć na chwile stracę koncentrację może sie to źle skończyć dla nas obu

-Przepraszam -Odpowiedziałem mu smutno
-Ja próbie ale jak tylko go zobaczę panika bierze góre

-Musisz popracować nad emocjami dzieciaku -Powiedział jakbym tego nie wiedział

-Wiem, ale tak czy siak jest to trudne

-Jak wrócimy do wioski, udasz sie do biblioteki i poszukasz czegoś w tej tematyce

-Nie wrócimy. -Powiedziałem wpatrując sie w plecak który, po który chwile później wstałem

-Nie chciałeś przypadkiem chronić Uchihy? 

-N-Nie moge tu dłużej zostać -Stwierdziłem a z moich ocz zaczęły wylewać sie łzy, mimo to zacząłem pakować wszytkie mi potrzebne rzeczy do zwojów
-Nie dam rady zostać tu z myślą że ten człowiek może w każdej chwili tu przyjść i znowu spróbować mnie skrzywdzić, on złamał najsilniejszą pieczęć jaką potrafię, nie jestem już bezpieczny

-A co z obietnicą daną Itachiemu?

-Odszukam go i powiem że nie dam rady. Zresztą nawet jeśli bym został. Jestem słaby, nie potrafie obronić nawet samego siebie, jak miałbym ochronić Sasuke?

-Jak sobie chcesz dzieciaku, żebyś tylko później tego nie żałował

-Na tym skończyła sie nasza konwersacja, dokończyłem pakowanie sie wszedłem jeszcze do kuchni i zażyłem kilka tabletek na uspokojenie, chowając je w kieszeni wyrazie czego i wyruszyłem w strone miejsca spotkania


Dotarłem tam jako ostatni przez co oberwało mi sie jeszcze od Sakury, starałem sie nie dać po sobie poznać że coś sie stało co wychodziło mi nie najgorzej. Chwile później wszyscy byliśmy już gotowi do drogi i wyruszyliśmy w strone kraju fal.
Szedłem n samym końcu, nie chciałem mieć teraz kontaktu z nikim obrazy tego człowieka w moim własnym do tego zabezpieczonym domu nie pozwalały mi sie skupić na niczym, cały czas rozmyślałem o tamtej sytuacji oraz co byłoby gdybyśmy nie dostali tej misji i musiałbym tu zostać ze świadomością że on może w każdej chwili sie zjawić w moim domu

Naruto... Proszę... Zostań z nami!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz