Rozdział 1

7.8K 139 3
                                    

 - Gratuluję - odezwał się mężczyzna w czarnym garniturze i wyciągnął do mnie dłoń.

Uścisnęłam ją i posłałam mu szeroki uśmiech.

- Dziękuję Shane - odparłam.

- Po siedmiu latach udało ci się.

- Dziękuję - westchnęłam. - Za wszystko.

- Nie masz za co - wyznał przytulając mnie. - Sama tego dokonałaś.

- Ale to ty rozłożyłeś ten kredyt tak, że mogłam go spłacić...

Shane Clearwater jest zaledwie cztery lata starszy ode mnie, jest niezwykle przystojnym blondynem o brązowych oczach i mimo nieprzychylnych warunków naszego pierwszego spotkania, od lat jesteśmy świetnymi przyjaciółmi.

- I co teraz?

- Mam w poniedziałek rozmowę klasyfikacyjną - wyznałam.

- Czwarta praca? - wytrzeszczył oczy. - Zwariowałaś!

- Nie - zaśmiałam się. - Szukam czegoś, w czym mogłabym się realizować. Dzisiaj złożyłam rezygnację z pracy w kawiarni i jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to w najbliższych dniach zrezygnuję też z pracy w hotelu.

- Czas żyć dla siebie.

- Jeszcze nie do końca, ale powoli zaczynam myśleć o sobie.

- Należy ci się to.

Rozmawialiśmy tak jeszcze z pół godziny, ale z racji tego, iż Shane jest w pracy, nadeszła pora się pożegnać.

- Pozdrów ode mnie Naomi, może w końcu uda nam się spotkać - poprosiłam ruszając do wyjścia.

- Jasne, moja narzeczona od kilku tygodni ciągle narzeka, że cię nie widuję, więc jak chcesz się z nią spotkać, to radzę zarezerwować dla niej więcej czasu - stwierdził z błyskiem w oku, tak było za każdym razem, gdy mówił o mojej przyjaciółce.

- Jasne.

- Kocham ją, ale to straszna gaduła.

- Wiem, znam ją ciut dłużej niż ty.

- Jak ty z nią wytrzymałaś tyle czasu? - zapytał kręcąc rozbawiony głową.

Z Naomi znałyśmy się od pierwszej klasy podstawówki, czyli całe dziewiętnaście lat, przypadek sprawił, że na pierwsze zajęcia się spóźniła, a obok mnie było jedyne wolne miejsce w klasie.

Śliczna rudowłosa dziewczynka o szmaragdowych oczach jak moje i toną piegów na nosie i policzkach, szybko skradła moje serce i od tego pamiętnego dnia jesteśmy przyjaciółkami.

A zaczęło się to od jednej karteczki z niepozornym napisem.

Chcesz się ze mną przyjaźnić?

Odpisałam tylko jedno słowo - "TAK" i tak też zostało po dziś dzień.

- Przypominam, że ty musisz z nią wytrzymać resztę życia.

- Dam radę - stwierdził pewny swego. - Dla niej zrobię wszystko.

- Trzymam cię za słowo, bo jak skrzywdzisz moją najlepszą przyjaciółkę, to nie ręczę za siebie.

- Rozumiem, a jak Tessa?

Spytał, gdy po raz kolejny chciałam opuścić jego gabinet.

- Jeszcze miesiąc i kończy szkołę - wyznałam. - Nawet nie wiem kiedy tak wyrosła, mam wrażenie jakby wczoraj biegała w piżamce w jednorożce jako pięciolatka z dwoma kucyczmaki i wielką szparą między zębami, a niedawno na torcie ustawiałam dwanaście świeczek.

- Rośnie w oczach.

- Prawda, wygląda coraz dojrzalej - westchnęłam. - A od września jej rocznik przenosi się już do nowej szkoły, nowi nauczyciele i nowi ludzie, mam nadzieję, że się szybko zaaklimatyzuje.

- Tessa miałaby mieć problem, z odnalezieniem się w nowym miejscu? - wybuchł śmiechem.

- Martwię się, jak każda starsza siostra.

- Dobrze, że ma ciebie.

- Dobrze, że mamy siebie, ja bez niej nie miałabym takiej motywacji do niczego.

- To tu się kryje twoja siła? W małej?

- Jest dla mnie wszystkim.

- A Daniel? - spytał niepewnie.

- Bez niego też bym sobie nie poradziła - westchnęłam. - Gdyby nie on, nie miałybyśmy dachu nad głową.

- Boże - mężczyzna zamknął mnie w szczelnym uścisku. - Z jednej strony cieszę się, że te siedem lat temu dostałem akurat waszą sprawę, bo dzięki temu mam niesamowitą przyjaciółkę i narzeczoną, ale z drugiej pluję sobie w twarz za to, że odebrałem wam... tobie, tak wiele.

- To nie twoja wina - posłałam mu blady uśmiech. - Wykonywałeś tylko swoją pracę.

- Na szczęście to już koniec i teraz już żadne zawodowe sprawy nie będą nas łączyć.

- Dokładnie - mój uśmiech poszerzył się nieznacznie.

- Do zobaczenie przyjaciółko - pożegnał się delikatnym buziakiem w policzek.

- Pa przyjacielu.

Wyszłam z banku, a na me czoło spadły pierwsze krople deszczu.

Seattle często było zachmurzone i niezbyt przepadałam za kroplami, które nie rzadko spadały tu z nieba, ale dziś były dla mnie jak oczyszczenie, zmywały przeszłość, bym spokojnie mogła stawić pierwsze kroki w świetlistej przyszłości.

Odwróciłam wzrok od gęstych chmur i dostrzegłam na przystanku naprzeciwko mój autobus, rozejrzałam się i weszłam szybkim krokiem na pasy.

Następne wydarzenia posypały się jak klocki domina, gdy jeden się przewraca, w jego ślady idą kolejne.

Nagły, ostry pisk opon...

Chwilę po tym uczucie uderzenia, nie było mocne, ale mój świat wywrócił się do góry nogami, a jedyne co czułam to ostry ból przeszywający moją czaszkę...

I ostatni klocek - nim coraz cięższe powieki zamknęły się do końca, przez wąską szczelinę zobaczyłam anielską twarz o oczach koloru gorzkiej czekolady.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz