Rozdział 31

4.3K 123 1
                                    

 Powoli zaczęłam unosić powieki, po spokojnym i błogim śnie.

Pokój omiatała jasna poświata słońca, stłumionego przez zasłony, a do mnie dotarł najcudowniejszy widok na świecie.

Wokół mojej tali oplatały się małe rączki i jedna duża dłoń. Spałam przodem do mężczyzny, a dokładnie na jego ramieniu, jedną ręką przytulałam Elijahe, a drugą miałam przewieszoną przez mężczyznę, tak jak on swoją przeze mnie.

Wpatrywałam się raz w powoli kręcącego się chłopca, a raz w spokojną twarz czekoladookiego.

- Cześć szkrabie - szepnęłam do chłopca, gdy tylko ukazał mi swoje karmelowe tęczówki.

- Cześć Fi.

- Cichutko, tatuś jeszcze śpi - stwierdziłam cicho jak wcześniej i pogłaskałam go po główce.

- Musimy obudzić tatusia - wyznał, po czym odwrócił się na brzuszek i przeraczkował w stronę głowy ojca.

Pogłaskał go po policzku, a gdy to nie zadziałało pocałował go w czoło.

- Nie budzi się - stwierdził. - Musisz ty splubować.

- Dobrze.

Nachyliłam się i pocałowałam bruneta w policzek, tuż nad linią brody.

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i otworzył oczy.

- Udawałeś? - spytałam szeptem.

- Możliwe - ponownie się uśmiechnął. - Wyspałeś się synku? - zapytał chłopca.

- Tak, z Fi śpi się najlepiej - stwierdził i wtulił się w moją szyję.

- Prawda, już dawno tak dobrze mi się nie spało - stwierdził całując główkę Elijahy.

- Ile komplementów z rana - zaśmiałam się.

- Dla pięknej pani wszystko.

- Jestes piękna Fi - zaśmiał się malec i pocałował w czoło.

- Eric - zaczęłam poważnie.

- Słucham?

- Dwie sprawy. Po pierwsze, czego ty uczysz dziecko? Po drugie, dziś to ja przygotuję dla was śniadanie - stwierdziłam wstając z łóżka.

Byłam w trakcie krojenia owoców na sałatkę dla dwóch niesamowitych mężczyzn, gdy poczułam silne ramiona zaciskające się na mojej talii. Eric wtulił twarz w me włosy, a po dłuższej chwili odgarnął je na jedną stronę i zaczął składać delikatne pocałunki na mej szyi.

- Rozpraszasz mnie - szepnęłam, szeroko się uśmiechając.

- Naprawdę? - zapytał, kontynuując pocałunki.

- Naprawdę - odparłam odchylając głowę, dając mu tym samym lepszy dostęp.

- Tatusu! - do kuchni wbiegł malec z ogromnym królikiem pod pachą. - Dlacego ślinisz Fi syje? - spytał przyglądając się nam.

- Chodź to ci pokażę - wyciągnął ręce do chłopca, a gdy ten znalazł się tuż obok, czekoladooki podniósł go i posadził na kuchennej wyspie. - Zamknij oczka - poprosił, co chłopiec ochoczo uczynił.

Brunet pochylił się do syna i puścił mu "bąka" w szyję.

- To łaskocze - zachichotał. - To samo robileś Fi?

- Tak, ale ona chyba nie ma tam takich łaskotek - stwierdził i puścił mi oczko.

- Nie mam - zaśmiałam się. - Smacznego tygrysku - postawiłam przed chłopcem miseczkę z owocami.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz