Rozdział 3

4.4K 113 8
                                    

Miałam piękny sen...

Leżałam w łódce, która spokojnie dryfowała po Elliott Bay i obserwowałam gwiazdy. Woda w zatoce była wyjątkowo spokojna, a księżyc oświetlał miasto.

W końcu upragniony spokój, tylko szum niewielkich fal rozbijających się o kadłub...

...zero myśli, stresu i problemów codziennego życia.

Tylko fale, gwiazdy i mój spokojny oddech.

Ze snu wyrwał mnie dźwięk tłuczonego szkła.

Zerwałam się z łóżka jak poparzona i to było największym błędem, ponieważ zakręciło mi się w głowie i nie utrzymałam równowagi. Spadając, udem otarłam się o kant nocnej szafki.

Moje szare dresowe spodnie momentalnie zrobiły się czerwone.

Słysząc krzyk z parteru, postanowiłam odsunąć ranę na dalszy plan i zejść na dół, sprawdzić co się stało.

Jednak to co zobaczyłam w kuchni mocno mnie zszokowało.

Tess stała ze spuszczoną głową przy wyspie kuchennej, u jej stóp znajdowała się rozbita miseczka i kałuża czekoladowego mleka, po całej kuchni rozsypane były płatki śniadaniowe, a tuż nad moją siostrą stał Danny z wściekłością wypisaną na twarzy.

- Co się stało? - spytałam.

- Przyszła w końcu śpiąca księżniczka! - krzyknął. - Człowiek wraca zmęczony do domu po pracy i nawet kurwa nie może spodziewać się ciepłego obiadu! Nawet twoja siostra musi sobie robić płatki!

- Przepraszam - szepnęłam i zacisnęłam mocno powieki, ponieważ jego podniesiony ton zdecydowanie drażnił moje błony bębenkowe. - Zaraz zrobię.

- Zaraz?! Miało być zrobione już pół godziny temu! - ruszył w kierunku schodów, szturchając mnie gwałtownie w ramię. - Jesteś moją narzeczoną, więc powinnaś o mnie dbać. Za dziesięć minut masz mi podać obiad! - i zniknął na piętrze.

- Chodź tu kochanie - wyciągnęłam dłoń do Tess i mocno przyciągnęłam do piersi. - Nie płacz - poprosiłam ocierając kciukiem jej łzy.

- Dlaczego Daniel tyle krzyczy? - spytała chlipiąc.

Mimo, że moja siostra była dojrzała jak na swój wiek, takie zachowanie najnormalniej w świecie ją przestraszyło.

- Jest przepracowany - odparłam posyłając jej blady uśmiech.

- Ty pracujesz więcej - szepnęła wtulając się jeszcze mocniej.

- Od teraz to się zmieni - wyznałam.

- Naprawdę? - jej oczy aż zalśniły.

- Jeśli dostanę w poniedziałek pracę, zwolnię się z hotelu, a z kawiarni zwolniłam się dziś rano.

- A będziesz dalej tańczyć? To akurat mi się podoba - stwierdziła.

- Tak, z tego nie zrezygnuję - ucałowałam jej głowę. - Idź do siebie, ja posprzątam i zrobię coś do jedzenia, masz ochotę na kurczaka?

- Chciałam płatki, ale chyba już się skończyły - stwierdziła patrząc na podłogę.

- To może twoja ulubiona kanapka?

- Dziękuję.

- Przyniosę ci za chwilę.

Mała pobiegła do siebie, a ja zabrałam się do pracy. Całe szczęście, że wczoraj już przygotowałam kurczaka, teraz jedynie zawinęłam go wraz ze szpinakiem, żółtym serem oraz fetą w ciasto francuskie i wstawiłam do piekarnika.

W czasie gdy kolacja dochodziła w piecu, posprzątałam szkło i resztkę czekoladowego "dania." Wyciągnęłam z lodówki sałatę, pomidory, salami, po czym stworzyłam ulubioną kanapkę siostry, każdy produkt miał swoje specjalne miejsce i uważała, że tylko w tej kolejności smakuje wyjątkowo.

Sałata.
Żółty ser.
Pomidor.
Salami.
Pomidor.
Sałata.
Żółty ser.

Tylko to ją zadowalało, do tego oczywiście ciemny chleb zapiekany na patelni z masłem.

Obiad Danny'ego pokroiłam w plasterki i postawiłam na tacy wraz z kubkiem kawy.

Najpierw zaniosłam kolację siostrze, a potem weszłam do sypialni.

Daniel leżał na łóżku z nosem wetkniętym w telefon.

- Proszę - położyłam danie na jego szafce.

- Miało być dziesięć minut, nie dwadzieścia.

- Przepraszam.

Widząc stan moich spodni, wzięłam z szafy kolejną parę i poszłam do łazienki.

- Wiedziałem, że do niczego się nie nadajesz - stwierdził Daniel, gdy wychodziłam.

Nie wiem czy miałam to usłyszeć, czy też nie, bo głos mojego narzeczonego nie był szeptem, jednak też nie wydawało mi się, jakby zwracał się do kogokolwiek - jakbym była nikim.

W łazience od razu wyciągnęłam apteczkę, przygotowałam płyn odkażający i gazę. Powoli zaczęłam ściągać spodnie i gdy tylko doszłam do miejsca z raną poczułam ostry ból. Zacisnęłam mocno powieki, ale ściągałam je dalej.

Finalnie nie wyglądała najgorzej, nie była bardzo głęboka, choć krew sączyła się z niej obficie i wokół pojawił się już spory krwiak. Po przemyciu rany, postanowiłam wziąć prysznic i dopiero potem dokończyć opatrunek.

- Nie powinno cię tu nie być? - zapytał mężczyzna, gdy położyłam się w łóżku.

- Dobranoc - odparłam jedynie.

Oto wzór kochającego, troskliwego narzeczonego... Narzeczonego, który gdy tylko dowiaduje się o wypadku ukochanej, niemal na skrzydłach leci do szpitala, w domu pomaga jej jak tylko może i szepcze czułe słówka, by poprawić jej humor... Tak, to cały Daniel - westchnęłam i z tą myślą ponownie zasnęłam.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz