Rozdział 27

3.4K 92 2
                                    

 - To w co cię ubierzemy? - spytałam siadając na jej łóżku.

- W coś żółtego - stwierdziła z ogromnym uśmiechem.

- Ty i ten twój żółty - pokręciłam rozbawiona głową, to był zdecydowanie najukochańszy kolor mojej siostry.

- No co, jest radosny i przy tym śliczny.

- I ci pasuje.

- To też prawda.

Przeglądałyśmy jej szafę i wybrałyśmy trzy komplety.

Pierwszy to biała koszulka, jasne jeansy i sztruksowa żółta kurtka.

Drugi składał się z czarnych jeansów i bluzy oczywiście w żółtym kolorze i białym napisem "Be my sunshine."

No i trzeci. Biała sukienka w słoneczniki, z krótkim rękawkiem i nieco nad kolano.

- Na który stawiasz? - spytałam Tess.

- Na trzeci. Zdecydowanie.

- Jestem za.

- No to wybrane. Teraz się przebierz i cię uczeszę.

Pięć minut później przyszła do salonu już gotowa i wyglądała pięknie. Ściągnęła jedną z poduszek i położyła ją między moimi nogami.

Przejęłam od niej szczotkę i rozczesałam jej włosy.

- Jeden francuz czy dwa? - spytałam.

- Dwa, ale na zewnątrz.

- Jasne.

Pierwszy wyszedł idealnie, a przy drugim musiałam się postarać by wyszedł równo jak poprzedni.

- Idziemy jutro na kolację do mojego szefa - oznajmiłam.

- W trójkę? - spytała niepewnie.

- Nie, we dwie.

- To dobrze - zaśmiała się.

- Tess...

- Tak siostro-mamo? - spojrzała na mnie z dołu, bo akurat kończyłam plątać warkocz i mogła już swobodnie poruszać głową.

- Eric zajmuje się małym dzieckiem, trzyletnim chłopcem.

- Ma syna?

- Chłopiec tak się do niego zwraca i myśli, że Eric jest jego ojcem, ale tak naprawdę jest jego wujkiem. Siostra Erica zmarła, gdy mały miał dwa miesiące, więc nie wie co się stało - wyjaśniałam. - Przez kilka następnych lat nie chce tego zmieniać, tylko poczeka, aż Elijah będzie wystarczająco duży, by zrozumieć.

- Rozumiem, a co z jego biologicznym ojcem?

- Nie mógł się nim zająć.

- Nie mógł, czy nie chciał? - dopytywała.

- Nie wiem - westchnęłam. - Na pewno nie mógł, ale podejrzewam, że też nie chciał.

- Jaki on jest?

- Mały? - spytałam, a ona pokiwała głową. - Przecudowny. Dla obcych początkowo nieśmiały, podobno.

- Podobno?

- Przy mnie zachowuje się inaczej, niż przy ludziach których teoretycznie zna od lat.

- Może przede mną też nie będzie miał blokady.

- Zobaczymy jutro - nachyliłam się i pocałowałam ją w czoło. - Pięknie wyglądasz mała.

- Dziękuję.

- Nie ma za co.

Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.

- To pewnie Ben. Idź ubrać buty, ja mu otworzę - oznajmiłam.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz