Rozdział 4

6.9K 182 3
                                        

Nawet nie wiem kiedy nadszedł poniedziałek.

Rozmowę kwalifikacyjną miałam dopiero o dziewiątej trzydzieści więc mogłam odprowadzić Tess do szkoły.

- Wow - usłyszałam za plecami znajomy głosik. - Ślicznie wyglądasz siostro-mamo - stwierdziła mała siadając przy kuchennej wyspie, gdzie czekały już na nią czekoladowe płatki.

Na jej słowa wygładziłam dół ołówkowej sukienki do kolana. Była cała czarna z delikatnego matowego materiału, który subtelnie opinał moje ciało. Rękawy kończyły się tuż nad łokciami, dekolt miał kształt półkola, a zaczynał się już na barkach. Do tego wybrałam beżowe szpilki i torebkę w tym samym kolorze.

- Dziękuję - ucałowałam jej czoło. - Jedź.

- Dlaczego nie nosisz już łańcuszka od mamy? - spytała z pełną buzią.

Momentalnie moja dłoń powędrowała na szyję, na której powinien znajdować się naszyjnik od mamy - najcenniejsza rzecz, jaką posiadałam. Medalion miał owalny kształt i był wykonany na zamówienie z białego złota, a jego górną część stanowiła plątanina trzech listków bluszczu, różnej wielkości, natomiast w środku było nasze zdjęcie, tylko ona i ja, gdy miałam trzy latka. Dostałam go kilka dni po trzecich urodzinach i od tego czasu się z nim nie rozstawałam.

Mama wybrała bluszcz, ponieważ obie go uwielbiałyśmy, do tego stopnia go wyhodowałyśmy w ogródku, że jedna ściana naszego domu była cała nim porośnięta.

Tessa również posiadała medalion od Melindy. Tylko na jej znajdowały się kwiaty konwalii majowej, dlatego że mała urodziła się właśnie w maju, a zdjęcie w środku przedstawiało mamę w szóstym miesiącu ciąży. Poprosiła mnie bym dała jej go również na trzecie urodziny, więc od dziewięciu lat na szyi mojej siostry błyszczy się najcenniejsza pamiątka.

- O nie! - momentalnie w mych oczach pojawiły się łzy.

Pobiegłam do sypialni i zaczęłam przekopywać szuflady i łóżko. Nawet sprawdziłam łazienkę i kosz na pranie, ale i tam go nie znalazłam.

- Co tu się dzieje? - odezwał się Daniel, który właśnie wiązał krawat, musiał skończyć poranną kawę w gabinecie i przyjść się szykować do firmy.

- Zgubiłam medalion od mamy - wyznałam, ocierając policzki.

- Dziwię się, że dopiero teraz - parsknął i opuścił łazienkę.

"Nie ma go."

- Tess. Pamiętasz, kiedy ostatnio go u mnie widziałaś? - zapytałam siostrę, która właśnie wiązała trampki.

- Chyba w czwartek przy kolacji, jak przyszłaś po mnie w piątek do domu Zoey, już go na pewno nie miałaś.

- Dziękuję.

"Więc musiał zgubić się wtedy."

Postanowiłam, że zaraz po rozmowie podskoczę do banku i spytam Shane'a, czy przypadkiem nie zgubiłam do w jego gabinecie, w ostateczności pojadę do szpitala, ale jeśli zgubiłam go na ulicy, mogę już się z nim pożegnać na zawsze.

- Chciałabym, byś dostała tę pracę - stwierdziła, gdy stanęłyśmy pod szkołą.

Dziś to ja odprowadzałam dziewczynki do szkoły, może i jest niedaleko i Tess z Zoey zwykle chodzą same, ale chciałam spędzić z nią jak najwięcej czasu. Mam do nadrobienia w końcu siedem lat, bo zwykle widzieliśmy się jedynie przy obiadokolacji.

- Ja też - dodała blondynka.

- W końcu będziemy spędzać ze sobą więcej czasu - stwierdziłam i zaczesałam jej długie brązowe włosy za ucho.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz