Rozdział 53

3K 90 5
                                    

 Nadszedł ten szczególny dzień.

Ślub moich przyjaciół.

Z samego rana pojechałam do rodzinnego domu Naomi, by pomóc jej w przygotowaniach.

- Boże Faith, jak ja dawno cię nie widziałam - stwierdziła ruda kobieta mocno tuląc mnie do siebie.

- Dzień dobry pani Swan.

- Kochanie mówiłam ci już tyle razy, że masz nam mówić po imieniu.

- Dobrze Lilly. Gdzie Luke?

- Pojechał po bukiet dla córki. Naomi, czeka na ciebie na górze.

- Dziękuję.

Pobiegłam szybko na piętro i bez pukania weszłam do jej dawnej sypialni. Rudowłosa siedziała przed toaletką i wpatrywała się w swoje odbicie.

- Jak się czujesz? - spytałam.

Dziewczyna nie reagowała, więc podeszłam do niej i dotknęłam jej ramienia.

- Dynio?

- Hej Wisienko - posłała mi blady uśmiech.

- Co się stało?

- Nic. Po prostu...

- Po prostu co?

- Boje się, że Shane się rozmyślił.

- Chyba zwariowałaś - zaśmiałam się. - Shane kocha cię całym sercem, podejrzewam, że jeśli chciałabyś uciec, znalazłby się i siłą zaprowadził przed ołtarz.

- Tak uważasz? - wyraz jej twarzy nieco się poprawił.

- No jasne.

Mocno mnie przytuliła.

- Dziękuję - wyszeptała.

- Po to tu jestem.

Po chwili do pokoju weszła jej mama z ogromnym talerzem tostów. Stwierdziła, że musimy się najeść, żeby przypadkiem później nie zemdleć.

- Widzę, że naprawdę byłaś głodna - zaśmiała się. - Nigdy nie widziałam, żebyś naraz zjadła cztery tosty.

- Nie nabijaj się ze mnie - stwierdziłam smutno. - Wiesz jak to się może skończyć, a dopiero co odzyskałam kilogramy, które straciłam po... - wzięłam głębszy wdech. - Wiesz po czym.

- Przepraszam, ale naprawdę nigdy nie miałaś takiego apetytu. Cieszy mnie to - dodała z uśmiechem. - Nie wiem jak ty, ale ja prawie nie zmrużyłam dzisiaj oka i bez kawy ani rusz. To co? Po cappuccino i zabieramy się do pracy?

- Ja raczej podziękuję - odparłam. - Ostatnio kawa przestała mi smakować.

- Mhm - przyjaciółka wstała podeszła do jednej z kosmetyczek która leżała na komodzie. - Nie wymiotowałaś ostatnio? - zapytała nie odwracając się.

- Nawet mi nie przypominaj, rozprawa Daniela zafundowała mi takie rewolucje żołądkowe, że szkoda gadać.

- Faith - odwróciła się do mnie, mocno ściskając coś w dłoniach. - Nie jesteś przypadkiem w ciąży?

- Niemożliwe - zaczęłam się śmiać.

- Upewnij się może - podała mi test ciążowy. - Niechęć do kawy, wymioty i wzmożony apetyt, wszystko na to wskazuje.

- Nie smakuje mi kawa bo się odzwyczaiłam, wymiotowałam ze stresu, a jem więcej bo muszę wyjść w końcu z tej pieprzonej anoreksji - nieco się uniosłam. - Ja nie mogę być w ciąży - pokręciłam przecząco głową.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz