Rozdział 55

2.8K 100 4
                                    

 Piętnasty października to ten dzień.

"Dziś chcę powiedzieć Ericowi o ciąży."

Mój ukochany zaprosił wszystkich na kolację o osiemnastej i specjalnie skrócił dzień pracy w firmie. W sobotę przyjechał jego ojciec, więc będziemy w pełnym składzie w jego trzydzieste urodziny.

Już wczoraj z Tessą upiekłyśmy dla niego tort i kilka innych ciast, dlatego brunet miał kategoryczny zakaz otwierania lodówki. Gdy tylko wróciłam z pracy zabrałam się za gotowanie, kilka sałatek i mięsne przystawki, no i oczywiście małe co nieco dla maluchów.

Na szczęście ryby postanowił przyrządzić Ethan, jak sam stwierdził to jego specjalność - dorsz i łosoś.

- Pozwolicie mi w końcu coś zrobić? - spytał oburzony brunet wchodząc do kuchni.

- Nie to twoje urodziny, więc masz siedzieć i pachnieć - posłałam mu szeroki uśmiech.

- Tak trzydzieste, nie osiemdziesiąte - zaśmiał się. - Jeszcze jestem w stanie wam pomóc.

- Kochanie, idź pobaw się z Elijahem, ale tu cię nie wpuścimy.

Z niezbyt zadowoloną miną wyszedł, a my kończyliśmy już ostatnie dania.

- Stół na tarasie gotowy. Na trzynaście osób tak? - spytała dla pewności.

- Tak, plus dwa maluchy.

- I dwa dwupaki - zaśmiała się.

- Wasze znajome są w ciąży? - spytał Ethan.

- Tak, Caroline w końcówce szóstego miesiąca, a Courtney na początku piątego.

- Dzieci są wspaniałe, ale mój syn chyba się jeszcze do tego nie kwapi. Trzydziestka na karku, a on co? - stwierdził Ethan, a później spojrzał na mnie. - Przepraszam, nie powinienem tego mówić, ale po prostu, chciałbym mieć więcej wnuków do rozpieszczania. Choć ta dwójka jest wspaniała - zerknął na Tess, która kroiła właśnie paprykę.

- Nic się nie stało. Nie rozmawialiśmy o dzieciach bo to jeszcze nie ten etap związku - wyznałam. - Poza tym mamy Elijahe i Tess - zmierzwiłam włosy siostry.

- Hej - oburzyła się.

- Kocham cię, ty mój mały szkrabie.

- Ja ciebie też siostro-mamo.

Przenieśliśmy wszystko do ogrodu i postanowiłam pójść się przebrać, ponieważ do przybycia gości zostało kilkanaście minut.

Zastanawiałam się co ubrać, nie wiedziałam czy coś zwiewnego, czy przylegającego, nie chciałam by ktoś zauważył, a brzuszek powoli stawał się widoczny. Stanęłam przed lustrem w samej bieliźnie i zaczęłam powoli gładzić wypukłość.

- Dzisiaj tatuś się o was dowie - wyszeptałam.

Postawiłam na trochę klasyki - granatowe cygaretki, które jeszcze jakiś czas temu były za duże w pasie, teraz przylegały idealnie i pudrowo różową koszulę z falbanką na ramionach, ciągnącą się przez środek, doszłam do wnioski, że idealnie zamaskuje to co powinna.

Sięgałam właśnie po czarne szpilki w szpic, gdy do pokoju wszedł zadowolony czekoladooki.

- Nie spodziewałem się, że będzie dziś tak ciepło.

- Chodzi ci o pogodę, czy o powiększone grono rodziny? - spytałam czując jego dłonie na mojej talii.

- O pogodę - wyszeptał mi do ucha. - Ale o was też.

Miał rację na zewnątrz było bezchmurne niebo, ponad dwadzieścia stopni i zero wiatru.

- Kocham cię - wyszeptałam - i delikatnie musnęłam jego usta. - Mam dla ciebie prezent - wyznałam ciężko oddychając. - Mam nadzieję, że ci się spodoba.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz