Rozdział 7

4.5K 121 6
                                    

To dziś - pierwszy dzień w nowej pracy.

Pracy moich marzeń - poniekąd.

Dziś wybrałam szarą ołówkową spódnicę z wysokim stanem, białą bluzkę z krawatką i szarą marynarkę w biało-czerwone drobne prążki. Do tego czarne szpilki i torebka w formie aktówki.

Oczywiście nie malowałam się zbytnio, odrobina podkładu i tusz do rzęs.

Dziś również wolałam się nie spóźnić, dlatego pojechałam autobusem o siódmej dwadzieścia i tak jak się spodziewałam im bardziej zbliżałam się do centrum tym korek był gęstszy i wolniej się przesuwał.

Na szczęście do firmy dotarłam za dziesięć dziewiąta.

- Dzień dobry - podeszłam do innej kobiety niż wczoraj.

Śliczna blondynka o niebieskich oczach i dziecięcych rysach twarzy, posłała mi promienny, szczery uśmiech.

- Witam panią. W czym mogę pomóc.

- Jestem nową asystentką prezesa. Faith Darkness.

- Oryginalne nazwisko - stwierdziła ponownie z uśmiechem. - Holly Anderson, miło mi panią powitać w firmie.

- Dziękuję.

- Ma pani przy sobie zdjęcie, do identyfikatora? - spytała.

- Tak.

Wyciągnęłam małe zdjęcie i podałam je kobiecie.

- Nowy identyfikator będzie gotowy po południu - stwierdziła. - Póki co mam dla pani przepustkę dla gości.

- Dziękuję i proszę mi mówić po imieniu.

- Pod jednym warunkiem - zaczęła. - Ty do mnie również.

- Oczywiście.

Po zakończeniu rozmowy, ruszyłam w stronę wind, a na 60 piętrze przywitał mnie promienny uśmiech Isaka.

- Witam panią - zaczął.

- Dzień dobry panie Armstrong - i ja posłałam mu radosny uśmiech.

- Zapraszam panią do nowego gabinetu - stwierdził prowadząc mnie do drzwi po lewej, na których dziś również znajdowała się plakietka, tylko na niej było moje nazwisko.

Otworzył przede mną drzwi i przepuścił pierwszą.

Pomieszczenie było niemal tak samo duże jak gabinet prezesa, na środku również stało spore biurko z szarego drewna, a na nim najnowszy komputer Silver IT model ComeS 9. Wokół było pełno regałów z segregatorami.

Za biurkiem rozciągała się szklana tafla, za którą dostrzegłam rośliny - co było niemożliwe ponieważ znajdowaliśmy się setki metrów nad ziemią i wtedy w lewym rodu zobaczyłam klamkę i prostokątny kontur.

- Tam znajduje się wyjście na taras - wtrącił Isak podążając za moim wzrokiem. - Są stąd naprawdę niesamowite widoki.

- To prawda - stwierdziłam cicho ponownie podziwiając panoramę miasta.

- A tu są drzwi bezpośrednio do szefa - wskazał w kąt tuż przy drzwiach wejściowych. - Proszę się tu zadomowić i prezes prosił panią do siebie.

- Dziękuję i proszę mówić mi po imieniu.

- W takim razie, Isak - wystawił dłoń w moją stronę, którą z radością uścisnęłam.

- Faith.

Mężczyzna opuścił gabinet, a ja wyciągnęłam z torebki ramkę ze zdjęciem, które przedstawiało Tess i mnie mocno do siebie przytulone, z ogromnymi bananami na twarzy, a przed nami stał tort z dwunastoma świeczkami.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz